"Powinniśmy wzmacniać chrześcijańską duchowość, wolną od „obsesji konsumpcji”; jeśli chcemy wyzwolenia od niewoli praktycznego materializmu – powiedział Arcybiskup."
Jak najbardziej. Najlepiej byłoby wrócić do dawnych obyczajów, gdy pościło się 200-cie++ dni w roku. Od razu by się i duchowość i jasność umysłów polepszyła. A za tym i trafność różnych życiowych wyborów. Gdyby ludzie wiedzieli czym się naprawdę karmią... Dajmy na to, gdy Henryk Bourbon pod koniec XVI wieku obiecywał Francuzom kurczaka raz w tygodniu, to kapłonów nie bielono Ludwikiem, by apetyczniej wyglądały na straganch.
Rozpasana konsumpcja? Tak. Ale najbardziej na zmiany klimatów na Ziemii wpływa swąd szatana. I jego emisję należy w pierwszej kolejności ograniczyć. Bez tego wszystkie inne zabiegi będą nieskuteczne. Niestety, śledząc obrady COP24 nie znalazłem żadnej grupy tematycznej poświęconej temu zagrożeniu. A i w samym dokumecie końcowym, nawet między wierszami, o tym pierwotnym zagrożeniu doczytać się niesposób.
Ja to bym chciał, żeby rozumu więcej w tym było. Bo na razie to tylko jakiś bełkot, blekot czy co tam. I powinno się pamiętać o jednym: wciąż cel nie uświęca środków.
Jak najbardziej. Najlepiej byłoby wrócić do dawnych obyczajów, gdy pościło się 200-cie++ dni w roku. Od razu by się i duchowość i jasność umysłów polepszyła. A za tym i trafność różnych życiowych wyborów. Gdyby ludzie wiedzieli czym się naprawdę karmią...
Dajmy na to, gdy Henryk Bourbon pod koniec XVI wieku obiecywał Francuzom kurczaka raz w tygodniu, to kapłonów nie bielono Ludwikiem, by apetyczniej wyglądały na straganch.
Rozpasana konsumpcja? Tak. Ale najbardziej na zmiany klimatów na Ziemii wpływa swąd szatana. I jego emisję należy w pierwszej kolejności ograniczyć. Bez tego wszystkie inne zabiegi będą nieskuteczne.
Niestety, śledząc obrady COP24 nie znalazłem żadnej grupy tematycznej poświęconej temu zagrożeniu. A i w samym dokumecie końcowym, nawet między wierszami, o tym pierwotnym zagrożeniu doczytać się niesposób.