• czytelnik
    15.04.2015 18:02
    Dobry tekst który pokazuje ze wystarczy jedno słowo i oto tak naprawdę chodzi iść za Jezusem i być cichego i pokornego serca.
  • Kubol
    15.04.2015 18:15
    Ma ksiądz rację! To jest niezadowolenie pokolenia internetu , komórki i hipermarketów. Znudzone wszystkim i nie umiejące wymagać od siebie.
  • lord_of_grief
    15.04.2015 18:20
    A jak ksiądz myśli, dlaczego ludzie szukają Pawlukiewiczów i Szustaków? Bo właśnie parafialni kaznodzieje głoszą słabe kazania.

    Częścią problemu jest także fakt, że gdy już ktoś pojedzie na jakieś dobre rekolekcje lub usłyszy dobrego kaznodzieję (= takiego, którego słowa poruszają serce i/lub umysł), to chciałby potem słuchać takich słów częściej i częściej. Tymczasem, gdy w moim kościele parafialnym po raz kolejny słyszę ten sam zestaw pouczeń i nudnego wymądrzania się (nota bene nieraz 3x w trakcie mszy - na początku, podczas homilii i po ogłoszeniach duszpasterskich), to najzwyczajniej w świecie nie chce mi się tu już więcej wracać. Nikt nie lubi się bowiem nudzić, ale jeszcze bardziej nikt nie lubi być traktowany jak małe głupiutkie dziecko, któremu ktoś bez przerwy wbija do głowy, że Pana Boga trzeba kochać i że nie wolno grzeszyć.
  • qb@
    15.04.2015 19:30
    I to jest niestety podejście kościoła katolickiego, zróbmy coś nieistotne czy to jest dobre jakościowo czy słabe, ważne że robimy. Jezusowi należy się to co najlepsze a nie nędzne ochłapy.
    Cieszę się, że jest paru katolików, którzy żyją tym co mówią i dlatego ludzie ich słuchają, ale paru ludzi nie zewangelizuje świata.
    Nie ma się z czego cieszyć bo sytuacja jest naprawdę słaba i nawet nie chcę poruszać tematu kazać biskupów bo to jest dopiero masakra.
    Nie interesuje mnie co było 25lat temu bo 2000 lat temu kosciół głosił tak, że zewangelizował większość znanego wtedy świata i to jest przykład do naśladowania.
  • rmolas
    15.04.2015 19:30
    Zgadzam sie z ksiedzem! Gdy slysze od znajomych marudzenie na ksiezy i jakosc kazan, to od razu im podaje przyklad mojej parafii. Zapraszam, mowie: przyjdziec posluchac mojego proboszcza. Ale wtedy zaczynaja sie wykrety, ze 'nie chce mi sie jechac' (mieszkam w centrum, nie na peryferiach, wiec ten argument moze odrzucic), ze 'to nie ma sensu'...no wlasnie, bo narzekac na innych latwo, ale wziac sie za swoja wiare trudniej. Pan Zmartwychwstal! Alleluja i do przodu, ze wszystkim.
  • Autor:
    15.04.2015 20:01
    no kazania dla społeczeństwa rozumiejących 160 znaków i ciągnącego każdego dnia bzdety TVN, Polsat
  • Małgorzata
    15.04.2015 21:13
    Takich księży jak O.Szostak czy Ks.Pawlukiewicz aż chce się słuchać ,takich mówców nam potrzeba
  • Joasia
    15.04.2015 21:20
    Zgadzam się z Księdzem w stu procentach. Niestety nasza ludzka mentalność ciągle będzie wytykać, szukać błędów, potknięć i głośno mówić: w sumie może być, ale było by lepiej gdyby... Małe ćwiczenie dla każdego, spróbujcie się postawić w sytuacji takiego księdza, zamieńcie na chwilę wasze ciepłe mieszkania, wygodne fotele przed wieczornymi wiadomościami, wolne weekendy na działce na ich dzień powszedni, postawcie się na ich miejscu. I jak, łatwo? Jezus mówi: "Jaką miarą wy mierzycie taką i wam odmierzą". Chwała Panu za Szustaka i Pawlukiewicza, ale przede wszystkim chwała Mu za mojego Ojca Dominika, spowiednika który potrafi spowiadać mnie przez godzinę żeby niczego nie pominąć i wszystko przeanalizować, za Ojca Romana który jest na nogach od 5 rano żeby młodzieży się chciało, za Księdza Mariana który postawił pachołki żeby nie niszczyć trawy wokół kościoła i który mimo że ma uczulenie na kadzidło tak często używa go na Mszy Świętej. Za to że Im się chce, choć my nawet często tego nie widzimy!!! Chwała Panu że potrafi z każdego wyciągnąć te dobre rzeczy, i uczy nas jak patrzeć tak samo. Dziękuje księże Wojciechu za każdy dzień księdza posługi!
    Bóg zapłać!
    • Arthur W
      18.04.2015 11:21
      Zdziwię Cię, Joasiu, ale większość księży też ma wygodne mieszkania z fotelami i telewizorami, a większość świeckich też pracuje. Często ciężej niż ksiądz, za mniejsze pieniądze, mają dalej do pracy i mniej spokoju w domu, bo mają dzieci.
      Ani Panu Bogu, ani ludziom ksiądz łaski nie robi. Powinien to, co do niego należy, robić jak najlepiej.
      Jeżeli wierni w czasie kazania stoją wobec realnej groźby śmierci z nudów, albo, przeciwnie, nie są w stanie nadążyć za tokiem rozumowania kaznodziei, to znaczy, że on swoją robotę spartaczył.
      Jeżeli ksiądz mówi kazanie tak, że normalnie słyszący słuchacz rozumie co trzecie słowo, to może sobie być najdoskonalszy duchowo, nic to kazaniu nie pomoże.
  • Zdegustowany
    15.04.2015 21:59
    Większośc kazań to nieudolne powtarzanie jota w jotę czytań ewangelii, które wszyscy przed chwilą słyszeli !! Bez żadnego rozwinięcia i zgłębienia tematu nie wspominając o nawiązaniu do aktualnej rzeczywistości.Jest to traktowanie wiernych jako nierozgarniętych słuchaczy Pisma Świętego .Nagminne za to jest politykowanie !!!
  • oscylator
    15.04.2015 22:04
    Może ktoś narzeka na kazania. Ale taki odwet nie ma żadnego sensu. Trzeba się przyjrzeć sprawie i ewentualnie wyciągnąć wnioski. Albo po prostu robić swoje i dać działać Duchowi Świętemu. Zwalanie na to że księża są niedoskonali to najgłupsze co można napisać. Sam Jezus powiedział apostołom że zostaną napełnieni Duchem Świętym i to on zacznie działać przez nich. Od samego początku chrześcijaństwa to jest jasne. Jak niedoskonały ksiądz się nawróci i uwierzy to nie będzie rzeczy niemożliwych. Około 40 lat temu ks. Franciszek Blachnicki powiedział że Kościół w Polsce potrzebuje przebudzenia. Czy to nie są prorocze słowa?
  • Mi
    15.04.2015 22:13
    internet internetem, parafia parafią...
  • majka
    15.04.2015 22:19
    polecam odwiedzic strony ks.Łukasza Turka i ks.Piotra Krsuskiego naprwde warto!
  • Ela
    15.04.2015 22:59
    Bywam w różnych parafiach, w różnych miastach. Ogólnie uważam, że poziom kazań jest dobry. Na kazania narzekają głównie ludzie, którzy nie rozumieją i/lub nie czują co to jest Eucharystia. Przychodzą do kościoła z rutyny i czekają na jakąś rewelacje podczas kazania bo reszta jest dla nich nieistotna.
  • Wojtek_warszawa
    15.04.2015 23:45
    Szkoda, że księża nie czytają tych komentarzy albo nie biorą sobie ich do serca; bynajmniej nie uważam się za malkontenta, w Kościele dostałem nowe życie, Pan Bóg uratował moje małżeństwo i dzięki Słowu i sakramentom trzyma przy życiu;Sądzę, że staram się w każdej homilii (kazania to są chyba okazyjne przemówienia) szukam słowa dla siebie ale skręca mnie gdy ksiądz tylko moralizuje: to trzeba, tak nie wolno, musicie, musiecie, powinniście itd. Słucham homilii w różnych parafiach i nasuwa się jeden wniosek: 90% księży po prostu nie ma wiary, nie wierza w to co głoszą bo nie głoszą Dobrej Nowiny ale uciążliwą, wiążą ludziom ciężary nie do uniesienia a sami palcem nie kiwną; nie mają miłości do swoich owiec, nie czuć od nich zapachu owiec ale drogie perfumy (jak mówi nasz Papież Franciszek); nawiązując do innych części artykułu księdza to nie trzeba znać całego rozkładu życia księdza w tygodniu by po homilii zobaczyć, że jest ono miałkie; ja potrzebuję za każdym razem słyszeć Dobrą Nowinę, odpowiedź na trudy codzienności, na cierpienie, na krzyż, które spotykam codziennie; nie interesuje mnie klepanie po plecach, że będzie lepiej; ja potrzebuję wsparcia, Słowa, które daje życie bo jest Słowem Boga samego; Słowo Boga ma moc samo z siebie; kerygmat, który głosili apostołowie realizował się w życiu ludzi bo po prostu było to Słowo Boga i tego oczekuję od prezbiterów Kościoła by głosili Słowo Boga, by przepowiadali Dobrą Nowinę by rozmawiali z nami świeckimi, by mieli każdy swoją małą wspólnote, gdzie mogliby usłyszeć prawdę o sobie, czasami gorzką aby mogli się nawracać; bez tego będą mieli puste kościoly - jak we wczorajszym artykule; duszpasterstwo tylko zachowawcze jest skazane na wymarcie; Kościół od zawsze był misyjny. Panie miej w opiece swoich pasterzy.
  • aza
    16.04.2015 00:00
    Głoszenie kazań,niech ktoś zapyta w poniedziałek rano o czym było.Połowa nie pamięta , bo nie słucha. W obecnych czasach mamy tak mądre społeczeństwo ,że nie wchłania żadnej wiedzy , bo zjadło wszystkie rozumy.Wszyscy są lekarzami ,prawnikami, politykami i pewnie nie jeden wygłosiłby kazanie jak się patrzy.To może nie kazania są złe , tylko czy jest komu je głosić i ile z tych nauk zostaje w nas.
    • Anna
      16.04.2015 21:33
      Pytanie - dlaczego połowa nie pamięta w poniedziałek , o czym było kazanie w niedzielę ? Ludzie ogólnie rzecz biorąc , są dzisiaj pogubieni . Potrzebują konkretnego przełożenia Ewangelii na codzienność , tak , żeby wystarczyło na najbliższy tydzień . Żeby dało do myślenia . Aby można było zobaczyć , że wiara to rzeczywiście jest jakiś wybór , za którym mam się opowiedzieć , że to wcale nie jest takie łatwe . I , żeby zobaczyć w tym wszystkim Boga , Który jest Ojcem...wspierającym i wymagającym , traktującym nas poważnie .
  • Filip
    16.04.2015 00:53
    Nie dramatyzujmy. Nie ma złych kazań. Jest tylko złe podejście. Problem jest w świeckich, nie w kapłanach. Bóg Święty nie pomylił się w tym kogo wybrał na księży.
  • Ja
    16.04.2015 09:02
    Uważam że z kazaniami jak ze wszystkim - bywają lepsze i gorsze. Są wspaniałe kazania które usłyszałam kilka lat temu a mimo to potrafię sporą część powtórzyć. Są kiepskie kazania z których wyłuskałam jedno poruszające mnie zdanie - i je też pamiętam, mimo że było to tylko jedno zdanie w masie lania wody i naprawdę za cud należy uznać że je wychwyciłam mimo że myśli co rusz uciekały gdy z ambony płynął miałki słowotok. Bardziej do mnie przemawia gdy ktoś mówi od siebie, a nie tylko odczytuje z kartki. Najważniejsze by kaznodzieja naprawdę wierzył w to, co mówi, a czego Chrystus nauczał.
  • Małgorzata
    16.04.2015 09:04
    Jaka wiara,taki odbiór kazań.
    A najważniejsza jest Msza Święta i to co się
    przez nią dokonuje.
  • mcboro
    16.04.2015 10:01
    Jeżeli naprawdę "wystarczy iść za Jezusem i być pokornego serca" a dobre kazania są niepotrzebne, to także niepotrzebne jest duszpasterstwo w ogóle, wystarczy liturgia.

    Zarówno w głównym tekście jak i w wielu komentarzach występuje nieporozumienie: dobre kazanie ma być porywające a złe kazanie to takie, które przynudza. To jest bzdura. Złe kazanie, to puste kazanie. Ksiądz, który prowadzi życie duchowe, nigdy nie powie złego kazania. Może przynudzi, może się nie przygotuje, może przedłuży, ale da się coś wynieść.

    Problem jest wtedy, kiedy kazanie, nawet świetne od strony technicznej (a tym bardziej, jeśli mówiącemu się wydaje, że jest świetne), ale puste. To potrafi być koszmar. Dla przykładu, 2 miesiące temu trafiłem na kazanie naszego proboszcza (staram się unikać). Trwało 30 minut. Pamiętam prawie wszystko. Pierwsze piętnaście to było wyjaśnianie Ewangelii o powołaniu Andrzeja i Jana okraszone cytatami z greki, z których żaden nie był poprawny (być wydanym komuś zostało przekręcone na mieć chore zęby, nawet zabawne). Początek dało się nawet znieść. Druga część była o wiele gorsza: wychodząc z wyssanego z palca rozbicia gramatycznego zdania "byli bowiem rybakami" po grecku, proboszcz w płomiennych przeprowadził paralellę między "rybakami" a "siewcami śmierci". Czułem się, jakbym czytał Harry'ego Pottera. Ale poza nudą, było odczucie całkowitej pustki, że poza "trickami", nie ma nic, ale to absolutnie nic w tych 30 minutach. Zapamiętałem wiele zdań z tego kazania, i to na długo. Ale co z tego?
  • CYnick
    16.04.2015 10:15
    CYnick
    Zgadzam się z przesłaniem artykułu. Komu brak katechezy może poszperać w internecie i znajdzie coś dla siebie. Brak nauki zresztą, też jest jakąś nauką.
    Kazanie nie jest obowiązkiem kapłana. Ma on odprawić ważną mszę św. i rozesłać nas. To, że brak tam kazania lub że jego jakość jest wątpliwa, to czynnik drugorzędny, aspekt duszpasterski. Połowa katechezy jest w tym, że kapłan stoi przed nami i że odczytał właśnie ewangelię zgodną z tym, co Kościół w danym dniu głosi.

    Znalazłem sposób, by zastąpić kazanie krótką modlitwą...Jeśli mam jakiś niedosyt, który mocno uwiera, modlę się za rodziców księdza, dziękując za to, że w takiej czy innej formie jednak wychowali go do kapłaństwa, . Czy ja potrafiłbym, czy chciałbym mieć syna-kapłana?

    Kiedy zastanawiam się, czego brakuje księdzu, że przy uczcie eucharystycznej, po odczytaniu ewangelii nie ma czym podzielić się z parafianami, natychmiast mam refleksję, czy zasiadając do codziennego posiłku proszę tylko o podanie masła, chleba, czy też dzielę się z najbliższymi zainteresowaniem, troską, pomocą lub radością... Może wystarczy zadać pytanie i sluchać... Może powiedzieć zaległe dziękuję lub przepraszam.

    Małoduszne krytyki kazań warto poddać refleksji. Może brak kazania lepszy jest niż słowotok...
    Najczęściej w duchu dziękuję, że ksiądz szybko i sprawnie mszę św. odprawił. Inaczej nie mógłbym na niej być. Czasem chodzi też o godzinę mszy,
  • bcb
    16.04.2015 11:01
    Myślę , ze narzeka ten który nie umie słuchać? Teraz jest powszechne nie posłuszeństwo.
    Kiedyś w rozmowie chwaliłam kazania proboszcza w pewnej wsi k/Rzeszowa na co otrzymałam odpowiedź, że część wsi zamieszkała w starej zabudowie chwali ,zaś tam gdzie zamieszkują na nowych terenach nowi mieszkańcy oni są nie zadowoleni . Nadmieniam , że jestem osoba straszą mieszkam w Rzeszowie i bardzo chętnie uczestniczę z moja rodziną w mszach z kazaniami tego proboszcza. Kazania ma bardzo refleksyjne i po wyjściu z kościoła wymieniamy między sobą swoje spostrzeżenia.
  • bl
    16.04.2015 11:25
    Świetny artykuł i popieram Księdza ale mam jedno ale...
    Przykre jest to wieczne porównywanie życia duchowego miast i wsi. Pochodzę z Warszawy. Od małego byłam przyprowadzana do Kościoła a nie tylko do kościoła. I to nauczyło mnie prawdziwej wspólnoty. Może nasze miejskie wspólnoty giną w tłumie "niedzielnych chrześcijan" i niewierzących. Ale widzę w nas ogromną siłę. Bo, z całym szacunkiem dla mieszkańców małych miejscowości, dużo łatwiej jest uczestniczyć w życiu wspólnoty parafialnej, gdy wszyscy, z jakimiś wyjątkami, zgodnie idą do Kościoła i Go budują. My, mieszkańcy miast, nieustannie idziemy pod prąd, w każdym aspekcie naszego życia.
    Nie mówię, że ktoś jest tu lepszy/gorszy. Lubię być na wiejskich Mszach gdy mam okazję, bo to przeżywanie wiary jest naprawdę piękne.
    Tylko czuję, że to uogólnianie jest bardzo niesprawiedliwe.
  • Daniello
    16.04.2015 11:45
    Bóg zapłać księdzu za dobre słowo.
  • Marcin
    16.04.2015 13:46
    Szczerze...?Osoba, która od dziecka chodzi do kościoła mniej więcej w wieku 13 zna prawie całą wiedzę dotyczącą naszej wiary...Nawet jak usłyszymy jakieś "płomienne" kazanie, to przecież ono niczego nowego nie wnosi, ot inne słowa, czasem do tego może dojść jakaś charyzmatyczna postawa, jakieś talenty, które bardziej potrafią skupić się na danym kazaniu...Ale cóż z tego? Pan Jezus na ostatniej wieczerzy do swoich uczniów mówi, dzieci, ja wiem, że wszystko co wam mówię wiecie... SZCZĘŚLIWI będziecie jednak, kiedy zaczniecie wszystko to wprowadzać w czyn. !!Tutaj wszystko się rozwiązuje,CZYNY. Nie sama religijność, trzeba wiary. Wiara a religia, pewnie i o tym sporo kazań było. Ja od siebie dodałbym, że kościół powinien bardzo pokazywać i zachęcać ludzi do tego co jest niewidoczne.
    Np. do adoracji Jezusa. A cóż widzimy w kościele? Większość ludzi przychodzi raz w tygodniu na 45min i tuż po ostatnim błogosławieństwie się zwijają...Ja pragnąłbym, aby księża właśnie na to zwracali uwagę, bo cóż z tego, że "załatwimy" dobrego mówcę, skoro Duch Święty w takiej duszy nie zadziała? Każdy na swój sposób ewangelizuję drugą osobę, ale to Bóg prowadzi, dosłownie On sam. Jednak te wszystkie przemyślenie wymagają pokory, a skoro mówimy o kapłanach, to ja zwrócę uwagę właśnie na to co jest ewangelii. Jedni sieją inni podlewają, a jeszcze inni zbierają owocę. Pokora
  • wert
    16.04.2015 21:41
    U mnie w parafii są kazania, a to z tygodnika "Niedziela", a to refleksje niedzielne ks. Horaka, albo też ostatnio była refleksja z frondy, slowo w slowo.
    Co gorsze odsluchalem kiedyś kazania jednego z polskich biskupów ordynariuszy, podczas święta Wniebowstąpienia NMP, o zgrozo, było to sciągnięte z artykułu jakiegoś księdza.
    Wniosek: niski poziom kazań, polityka w kazaniach bierze sie stąd, że zanika brak modlitwy u biskupów, kapłanów, widać nieznajomosć Pana Boga.
  • recormon
    16.04.2015 22:39
    "Ale jeśli [kaznodzieja] nie zatrzyma się na słuchaniu Słowa w postawie szczerego otwarcia, jeśli nie pozwoli, by dotknęło ono jego życia, by je zakwestionowało, by go zachęcało, by go zmobilizowało, jeśli nie poświęca czasu, by modlić się Słowem, wtedy stanie się fałszywym prorokiem, oszustem lub pustym szarlatanem." Papież Franciszek EG 151
  • zaba na rowerze
    17.04.2015 17:46
    Msza jest krótka, właściwie gdyby policzyć, to modlitwa na mszy zajmuje jakieś 15 min.
    Cała reszta to słowa, które mogą być ale nie muszą, takie wypełniacze ciszy, czasu.
    By wypełnić czas ksiądz często jest skazany na słowotok na wstępie mszy, modlitwie wiernych, podczas kazania, na końcu.
    Jak kapłana poniesie to i ględzenia jest dwa razy więcej niż modlitwy.
    No taki jest obecnie układ mszy i jesteśmy skazani na słuchanie. Porównując wypowiedzi i żarty kapłana z umiejętnościami spikera w radiu, spiker wygrywa.
    Wolałbym brać udział w tej 15 min modlitwie, ale jakoś tak dziwnie iść do kościoła pól godziny by spędzić tam kwadrans.
    Ględzenie na mszy jest i nie zanosi się by znikło zastąpione większa ilością modlitwy.
    • Ja
      18.04.2015 14:24
      Obrzędy uproszczono wyrzucając sporo modlitw, a potem dorzucono sporo niepotrzebnego gadulstwa - powitania, pożegnania, słów wprowadzenia, komentarza, ogłoszeń, podziękowań, życzenia smacznego obiadu i tego, co Szymon Hołownia nazwał "liturgią uścisków".
  • Artur W
    17.04.2015 22:03
    Ja nie wiem, jak wyglądają zajęcia w seminarium, co mi do tego? Wiem, co absolwenci tegoż seminarium robią.
    A oni przede wszystkim nagminnie czytają kazania. To widać, a przede wszystkim słychać. Często w dodatku czytają tekst napisany nie przez siebie, z jakiejś postylli czy skąd. To też słychać! Nawet jeśli ksiądz umie porządnie czytać głośno, upewni się, jak się co czyta, robi przerwy na znakach przestankowych, a nie na końcach linijek (a słyszałem tak czytane kazanie) i z Falaise nie robi Falasie (też słyszałem na własne uszy), czytane głosem spokojnym i zrównoważonym kazanie o potrzebie entuzjazmu nikogo nie porwie.
    Co więcej, gotowy wzór kazania to jest kazanie dla wszystkich. Czyli z definicji niedopasowany do konkretnego audytorium i do konkretnego czasu. Może by tak czasem wyjaśnić, jakie jest naprawdę stanowisko Kościoła w sprawie, w której media dorabiają Kościołowi gębę, co np. Kościół głosi w kwestii np. in vitro i dlaczego, co naprawdę powiedział ostatnio papież i dlaczego to nie jest to samo co o tym powiedzieli w TVN?
  • Artur W
    17.04.2015 22:10
    Jeszcze coś.
    Za twórcę mówi jego dzieło, za kaznodzieję jego kazanie. Ja nie wiem, jaki jest przez resztę tygodnia, miesiąca, roku ksiądz głoszący kazanie na porannej mszy w XII niedzielę zwykłą w Grudziądzu, Złotoryi czy gdzie mnie akurat ten poranek zastanie. Słyszę, co i jak on mówi. I albo mnie to, excusez le mot, ubogaci, albo nie.
  • ama
    17.04.2015 22:47
    kazania, których słucham( nie tylko w swojej parafii) są nudne, często infantylne, nie wiadomo o co w nich chodzi, brak myśli przewodniej, dyscypliny intelektualnej. Jedyne, które mnie ostatnio zainteresowało, to kazanie księdza w małej wsi na Dolnym Śląsku. Prawdziwa katecheza, ksiądz odwoływał się do Nowego Testamentu, do słów Jezusa i nie snuł pouczających opowieści o małym Janku.
  • Halszka
    18.04.2015 12:57
    Moim zdaniem homiletyka kuleje...
    Wystarczy posłuchać kazań Zielonoświątkowców. Generalnie aż "chce się ich słuchać". Odwołują się do Ewangelii i do Ewangelii w życiu. Mówią też o tym co dobre i nazywają zło złem. Wszyscy mają podobny "sposób mówienia"- i myślę, że tego sposobu można by też uczyć w katolickim seminarium.
    Mnie razi to, że większość księży mówi tak... bez życia, patrząc w sufit, a nie do ludzi, mówią tak jakby żyli w świecie, gdzie Bóg umarł i nie zmartwychwstał.
    Potrzebują naszej modlitwy.
  • Ja
    18.04.2015 14:30
    Najgłupsze "kazanie" z którym się spotkałam to żywot Mike'a Tysona. Słuchałam, czekałam na pointę która by pokazała sens odczytania tej historii życia, ale ta nigdy nie nadeszła. Czułam się jakby się księdzu wikariuszowi nie wydrukowała ostatnia strona tekstu.
  • XYZ
    19.04.2015 21:00
    Kiedyś ksiądz z mojej parafii opowiedział o tym, jak pozbył się stresu podczas mówienia kazań: wyobraził sobie ze jest przed nim pole kapusty, i w związku z tym mówi do główek kapusty. Zadziałało.
  • M.R.
    19.04.2015 21:21
    Ostatnimi czasy nie wypowiadam się tutaj. Przyznam, że przeczytałem dwa teksty: Pani Wałejko i powyższy.
    Z Panią Wałejko mam dwa problemy - pierwszy, że to Więź (Co może być dobrego z Więzi?) Zaznaczam, że przez kilkadziesiąt lat byłem prenumeratorem Więzi, Znaku I Tygodnika Powszechnego, ale od 15 - 20 lat tych periodyków nie czytuję. Owszem zaglądam do nich sporadycznie, po to tylko, by utwierdzić się w przekonaniu, że to strata czasu.
    Drugi problem jest taki, że Pani Wałejko ma 100 % racji. To skandal, że na kazaniach i w Kościele katolickim w kraju nie głosi się Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie, tylko najczęściej jakieś pobożnościowe dyrdymały. Duszpasterze emigracyjni już o tym wiedzą - o ile Kościoły w kraju są JESZCZE pełne, to na emigracji praktykuje ok. 2 % polskich katolików. A katolik z tradycji, po przekroczeniu granicy staje się prawie automatycznie poganinem, który nieraz żyje gorzej niż poganin! I jest to wina krajowego duszpasterstwa, które nie jest nakierowane na indywidualną relację z Jezusem, o której mówił Benedykt XVI, i indywidualne nawrócenie, tylko na utrzymanie duszpasterskiego status quo - czyli utrzymanie frekwencji. Mamy obecny lud Boży w Kościele, który jest w nim tylko fizycznie, "bo tak trzeba, bo tak ojciec i matka uczyli, bo tak wszyscy robią". A gdy nie robią - to nie ma ludu Bożego w Kościele. Tacka jest jeszcze pełna, ale za moment nic jej nie uratuje, gdyby to o tackę chodziło, a nie o zbawienie ludzi. Więc całkowita zgoda - przepowiadanie musi ulec zasadniczej zmianie, a nie tylko wyrzuceniu z Kościoła "Ojca, który rozgniewany rózgami siecze". Jednocześnie jednak Pani Wałejko nie ma racji - bo tych nawróceń wywołanych kazaniami niedzielnym i nie spodziewam się zbyt wiele. Rewolucja, która jest konieczna w Kościele - rzeczywisty powrót do Ewangelii Jezusa, mogłaby się Pani Redaktor jednak nie spodobać. Bo nie o kazania chodzi, a o budowanie autentycznych wspólnot, w których ludzie będą wzrastali w Bogu. Nie o churching chodzi, a o przemianę moją i mojej parafii. Ocenianie błędów w kazaniu z tej perspektywy - prowadzi donikąd. Bo nawet, jeśli nie będzie błędów na kazaniach - ludzie nie będą mieli gdzie wzrastać w Bogu.
    Z tej perspektywy apoteoza homiletyki ks. Węgrzyniaka jest zupełnie chybiona, bo jest nie na temat! Ks. Węgrzyniak w ogóle nie polemizuje z Panią Wałejko! On broni jakości kazań i rozwoju technicznych możliwości korzystania z wielu różnych. Przecież nie o to chodzi, że z każdego kazania, nawet najgorszego można coś wyciągnąć, czy, że nie każdy jest wybitnym kaznodzieją, ale daje świadectwo swoim życiem! Jeśli nie głosimy Ewangelii Jezusa, to głosimy jakąś swoją naukę, a w tej sytuacji - po co w ogóle chodzić do takiego Kościoła, który nie jest Chrystusowy? Jak dla mnie, księża mogą mówić fatalnie, mogą dukać i jąkać się, ale o tym, że nasze zbawienie jest wyłącznie w Jezusie Chrystusie. A NIE JAKIEŚ POBOŻNE DYRDYMAŁY O NICZYM. Ksiądz nie ma prawa głosić niczego, co nie prowadzi ludzi do nawrócenia - przemiany życia. Tu nie ma miejsca na umoralniające pobożnościowe dyrdymały, czy ewidentne błędy teologiczne, odwracające wiernych od Boga. Tyle, że Pani Wałejko też taki błąd popełnia, gdyż ja bałbym się takich kazań który wyłącznie "spoufalałyby nas z Bożym miłosierdziem". Biada człowiekowi, który nie przygotowany staje przed Majestatem Bożym!
    Rzecz w tym, że samo głoszenie Ewangelii o Bogu Miłosiernym i wezwania do nawrócenia nie wystarczy, jeśli ludzie nie poczują się członkami wspólnoty, która będzie prowadziła ich do duchowego wzrostu w Jezusie. Z tego punktu widzenia - ks. Węgrzyniak nie zrozumiał w ogóle problemu.
    Problem jest taki, że nie chodzi o poprawę jakości homiletyki, tylko o jej całkowitą przemianę. Do tego ta przemiana "jakościowa" będzie bezwartościowa, jeśli nie będzie za nią stała budowa autentycznych wspólnot wzrostu życia duchowego. Tacy ludzie, po opuszczeniu znanego siebie środowiska, wspólnoty, nie zatracą się, nie zginą, tylko zbudują wspólnotę życia, w nowym miejscu - i rozprzestrzenią Ewangelię o Jezusie dalej.
    Owszem, przed Kościołem w kraju stoi karkołomne zdanie, ale zupełnie inne niż to zostało opisane w obydwu artykułach. I to jest być albo nie być Kościoła!
    • Jan76
      20.04.2015 20:28
      Czy nie jest po prostu tak, że ludzie nie tyle odwracają się od Koscioła co bardziej od samych siebie?
      Nie spotkałem człowieka, który odszedł by od Kościoła raczej spotykam grzeszników którzy przestali chodzić do Kościoła bo spowiadanie się w kółko z tych samych grzechów plus z nowych doprowadza ich do przekonania, że nie ma dla nich w Kościele miejsca.
      Są zwyczajnie zgroszeni sami sobą. A przecież miłosierdzie Boga jest Jego największym przymiotem.
      Potem już szukają argumentów czasem na siłę które choć trochę ich uspokoją - że Kościół to źródło zła a im się udało w porę uciec.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11