Szkoda, ze ta wiosna potrwa tylko kilka dni. A później młodzi wrócą do swoich parafii w których często wieje nudą. W wielu parafiach nie ma mowy o inicjatywach ewangelizacyjnych, charytatywnych czy formacyjnych. Typowa obsługa wierzących: sakramenty, kazanko, dalej bijemy w dzwony - ludzie przychodzą do kościoła i jest ok. tylko, ze życie zamiera. To nie jest wiosna - to jesień. Czy naprawdę musimy przejść przez zimę kościoła? Czy naprawdę trzeba doczekać się tego aż kościół będzie pusty? czy wtedy odnajdzie się duch zdobywców- ewangelizatorów? Młodzi ludzie szybko zapełniają tę pustkę chodząc do klubów , uciekając w narkotyki itp. Spotkanie jest potrzebne. Ale jeszcze więcej potrzeba pracy u podstaw- w parafiach. Biskupi często żyją złudzeniami. Przyjadą na wizytację, dostaną kwiatki kopertę, zobaczą, że jest jakieś kółko (często naprędce sklecone) które zasili ławki w kościele. Brakuje im odwagi aby zapytać co wy tam robicie na swoich spotkaniach. Ilu was jest? dlaczego ciągle są to te same osoby w różnych grupach. Boją się smutnej prawdy.
To przykre, że sakramenty święte nazywa pan pogardliwie "typową obsługą wierzących". I wie pan - dobre "kazanko" potrafi odmienić ludzkie życie. Formację parafia oferuje każdemu - poprzez rekolekcje i homilie. Problem powstaje gdy odnieść można wrażenie, że sam kaznodzieja nie wierzy w to, co mówi albo gdy klepie frazesy z kartki albo pitoli o niczym. Problem w tym, że u nas dostępność "typowej obsługi wiernych" jest czymś oczywistym. W związku z tym mało kto z parafian stara się, by do Kościoła(i przy okazji do kościoła) przyciągnąć osoby, którym z nim nie po drodze. Głośne inicjatywy przyciągną przede wszystkim już przekonanych. Konkurowanie na atrakcje z klubami źle się skończy. W Niemczech pewien ksiądz zorganizował w kościele Mszę techno - tylko czy z tego wynikło jakiekolwiek dobro?
Nie ma tym nic pogardliwego: sakramenty są dla wierzących.Chodzi raczej o to, że Kościół w Polsce zatracił ducha misyjnego. Nie jest Kościołem zdobywców. Po cichu płynie z niego stróżka odchodzących. Nie chodzi o konkurowanie z klubami tylko o to, że ludzie nie znajdując głębi idą tam gdzie mogą przynajmniej się wyszumieć. Problem polega na tym, że nikt nie przyciąga tych młodych do kościoła. Jeśli zapyta się pani z czym kojarzy im się kościół, msza, homilia to odpowiedzą: nuuuuuda. Nie wiedzą jak fascynujące jest życie duchowe bo nikt w nie nie wprowadza w parafii. Oczywiście nie we wszystkich. Staram się co roku jechać na Lednicę. Osobiście nie przepadam tym stylem animacji modlitwy ("teraz przerywamy mszę bo za chwilę będziemy na wizji"- autentyczne) ale robię tak dlatego, żeby ludzie "z opłotków kościoła" zobaczyli i doświadczyli młodego radosnego Kościoła. Zawsze im proponuję aby się włączyli w coś co jest w ich parafiach. Niestety często mówią, że u nich nawet ministranci są kiepsko prowadzeni. atak przy okazji.... pięknie przygotowana msza święta, z dobrym kazaniem, dbałością celebransa o piękno, dobrym śpiewem jest świetną ewangelizacją. To naprawdę można w każdej parafii.
Spotkanie jest potrzebne. Ale jeszcze więcej potrzeba pracy u podstaw- w parafiach. Biskupi często żyją złudzeniami. Przyjadą na wizytację, dostaną kwiatki kopertę, zobaczą, że jest jakieś kółko (często naprędce sklecone) które zasili ławki w kościele. Brakuje im odwagi aby zapytać co wy tam robicie na swoich spotkaniach. Ilu was jest? dlaczego ciągle są to te same osoby w różnych grupach. Boją się smutnej prawdy.
Formację parafia oferuje każdemu - poprzez rekolekcje i homilie. Problem powstaje gdy odnieść można wrażenie, że sam kaznodzieja nie wierzy w to, co mówi albo gdy klepie frazesy z kartki albo pitoli o niczym.
Problem w tym, że u nas dostępność "typowej obsługi wiernych" jest czymś oczywistym. W związku z tym mało kto z parafian stara się, by do Kościoła(i przy okazji do kościoła) przyciągnąć osoby, którym z nim nie po drodze. Głośne inicjatywy przyciągną przede wszystkim już przekonanych.
Konkurowanie na atrakcje z klubami źle się skończy. W Niemczech pewien ksiądz zorganizował w kościele Mszę techno - tylko czy z tego wynikło jakiekolwiek dobro?
Problem polega na tym, że nikt nie przyciąga tych młodych do kościoła. Jeśli zapyta się pani z czym kojarzy im się kościół, msza, homilia to odpowiedzą: nuuuuuda. Nie wiedzą jak fascynujące jest życie duchowe bo nikt w nie nie wprowadza w parafii. Oczywiście nie we wszystkich. Staram się co roku jechać na Lednicę. Osobiście nie przepadam tym stylem animacji modlitwy ("teraz przerywamy mszę bo za chwilę będziemy na wizji"- autentyczne) ale robię tak dlatego, żeby ludzie "z opłotków kościoła" zobaczyli i doświadczyli młodego radosnego Kościoła. Zawsze im proponuję aby się włączyli w coś co jest w ich parafiach. Niestety często mówią, że u nich nawet ministranci są kiepsko prowadzeni.
atak przy okazji.... pięknie przygotowana msza święta, z dobrym kazaniem, dbałością celebransa o piękno, dobrym śpiewem jest świetną ewangelizacją. To naprawdę można w każdej parafii.