• A
    01.09.2012 17:53
    No właśnie, sporo kosztuje. Dobre zakończenie. Mnie nie bardzo stać.
  • Minerwa
    01.09.2012 22:33
    Minerwa
    Naprotechnologia jako idea ogromnie mi się podoba. Bo co może być lepszego, niż kompleksowe, uważne leczenie niepłodności, oparte na obserwacji naturalnych procesów organizmu.
    Zdumiałam się przeczytawszy, że "instruktorem naprotechnologii" może być bibliotekarka po kursach, przyuczona położna (przynajmniej ktoś z branży), politolog. A dlaczego nie lekarz specjalista? Może się nie znam, ale nie wydaje mi się, żeby nie będąc lekarzem można było - choćby w najbardziej naturalny sposób - diagnozować i leczyć niepłodność. Gdyby to było aż takie proste, że niemedyk może tego nauczyć na kursach, to po co byłyby kliniki (także katolickie i świeckie ale respektujące naukę Kościoła) leczenia niepłodności, specjaliści, którzy temu zagadnieniu poświęcili życie i wszystkie ich prace? Starają się pomóc ludziom, prowadzą badania, diagnozują, leczą - a tu bum, przychodzi pani po kursie i rozwiązuje wszystkie problemy?
    Przepraszam, ale to mi z daleka pachnie znachorstwem i osławioną wizją państwa, którym może rządzić kucharka.
    Uwierzyłabym w naprotechnologię, gdyby zajmowali się nią lekarze specjalizujący się w leczeniu niepłodności. "Instruktorom" nie dowierzam.
  • burdynowicz
    02.09.2012 14:14
    Jestem położną z trzydziestoletnim stażem pracy. Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że to my, położne, od zawsze, zachęcamy kobiety do prowadzenia obserwacji swojego cyklu płodności i przekonujemy do korzyści, jakie ta obserwacja niesie. Z przykrością stwierdzam, że zrozumienie tego problemu w środowisku lekarskim jest znikome. Łatwiej jest przepisać kobiecie hormonalne środki antykoncepcyjne lub, w wypadku trudności z poczęciem, skierować na in vitro niż "bawić" się w wielomiesięczne obserwacje cyklu. To położne, pracujące w Szkołach Rodzenia i Poradniach Naturalnego Planowania Rodziny (lub właśnie instruktorzy),z oddaniem przekonują do tych "nienowoczesnych" metod. Jesteśmy, w większości, osobami z wyższym wykształceniem i mówienie o "przyuczonych" położnych jest wielką ignorancją. Mam nadzieję, że świadomość lekarzy ginekologów zmieni się, między innymi dzięki odpowiedniemu kształceniu. Niestety, obecnie, w tak zwany "terenie" tego nie widać.Tych kilka słów wyjaśnienia uważam za mój moralny obowiązek. Niestety świadomość społeczna pozostawia wiele do życzenia - nadal bardziej wierzy się lekarzowi(z jakimkolwiek lub żadnym doświadczeniem) niż doświadczonej i WYKSZTAŁCONEJ położnej lub instruktorowi. Wszystkim, którzy walczą z nieświadomością, a przede wszystkim z chorą mentalnością i przekonują do NaPro , życzę siły i męstwa w budowaniu szacunku do życia i ludzkiego organizmu. położna
  • Minerwa
    02.09.2012 20:38
    Minerwa
    Moja Przedmówczyni pisze:
    "Jesteśmy, w większości, osobami z wyższym wykształceniem i mówienie o "przyuczonych" położnych jest wielką ignorancją."

    Też mam wyższe wykształcenie. Ale to jeszcze nie czyni mnie osobą kompetentną w sprawach wykraczających poza obszar tego wykształcenia.
    Pani w sprawach dotyczących ludzkiej płodności jest osobą kompetentną (choć zakres Pani kompetencji jest nieco inny niż specjalisty ginekologa, bo np. zabiegu udrażniania jajowodów Pani nie wykona)- co jednak powiedzieć o bibliotekarce po kursach?
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11