Ja także jestem szczęśliwa (niezależnie od poglądów pan feministek).Nie mam dzieci, ale mam bardzo kochanego męża a dzieci, jak Pan bóg da już niedługo adoptujemy :) W całym moim życiu nie byłam bardziej szczęśliwa niż w małżeństwie, dzieciństwo niestety takie nie było, przez feministyczne podejście do życia mojej mamy...
Nie ma jednolitej recepty na szczęście, wszak każdy z nas jest inny. Jedna kobieta będzie szczęśliwa zajmując się jedynie prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci, inna - godząc powyższe obowiązki z pracą zawodową, oczywiście do spółki z mężem. W tym artykule wyraźnie zabrakło "tatooo", a przecież ojciec jest nie mniej rodzicem niż matka. Też nie chce zajmować się wyłącznie pracą i przegapić pierwsze słowa i kroki swoich pociech. A kobieta to teżnie tylko matka, potrafi sprawdzić się w pracy zawodowej i daje jej to satysfakcję. A jeżeli zdecyduje się pozostaćw domu - to niech to będzie wyłącznie wolny wybór. I darujcie sobie określenie "kura domowa" - jest to ptak hodowlany, który w naturalnych warunkach nie występuje.
W całym moim życiu nie byłam bardziej szczęśliwa niż w małżeństwie, dzieciństwo niestety takie nie było, przez feministyczne podejście do życia mojej mamy...