Od czasu do czasu zaprosić ubogich (bezdomnych) do pańskiego stołu to ładny gest, godny pochwały. Pytanie: a co z tymi wszystkimi, którzy chleba mają pod dostatkiem i innych dóbr materialnych też im nie brakuje, ale w duszy odczuwają pustkę, smutek, a nawet rozpacz, niektórzy popełniają samobójstwo? Czy i oni są dziś karmieni w Kościele? Jaką strawę przygowuje dla nich Franciszek, Krajewski i inni biskupi? Czy karmieni są tylko ekologią i kultami amazońskimi? Dlaczego obecna nauka Kościoła jest uboga w Boskie treści? Dlaczego tylu ludzi z niego odchodzi? Czy nie jest to jakieś niepokojące ubóstwo?