A tym ludziom z Amazonii to nie zależy na powołaniach. Czemu się nie modlą o powołania? Czy w wiosce nie ma paru chłopaków, których możnaby skierować do seminarium, aby później wrócili do wioski jako kapłani. Jeśli samym ludziom nie zależy na kapłanach i nie modlą się o nich to próżne są wysiłki administracyjne. Jeśli ludzie są zacięci w swoim uporze i nie będą chcieli być kapłanami szanującymi celibat to wyświęcanie żonatych kapłanów nie tylko nie rozwiąże problemu, ale go pogłębi. Żarliwa modlitwa o powołania powinna stale towarzyszyć tym ludom. Jeśli one same nie widzą potrzeby cotygodniowego uczestnictwa w Eucharystii to na nic się zdadzą wysiłki administracyjne. Widać sytuacja musi tam dalej trwać, aż wzrośnie świadomość religijna i zapał tych ludów. A jak mają serca z kamienia, tak jak w Europie Zachodniej to tylko modlitwa za nie całego Kościoła może coś zmienić. Tylko Duch Święty może zaradzić całej sytuacji. Moim zdaniem rozwiązaniem kryzysu powołań może być szerzenie kultu Maryjnego, tak aby diakoni stali codziennie odmawiali z całą wioską przynajmniej cząstkę Różańca. Wtedy może zrodzą się autentyczne powołania.
Nie, w wiosce nie ma tych "paru chłopaków", bo tamtejsza kultura kompletnie nie pojmuje czegoś takiego jak celibat. W Amazonii posiadanie żony jest koniecznością, by w nocy nie umrzeć z zimna, dlatego samotny wędrowiec po przybyciu do wioski dostaje na noc jedną z żon wodza. Duży problem miał z tym choćby Wojciech Cejrowski, który musiał tłumaczyć tamtejszym ludziom, że jest szamanem i dziś nie może zbliżać się do kobiet, by moc z niego nie uciekła. Do tego specyfika tamtych rejonów jest taka, że młody człowiek nie ma nic do gadania. Autorytet ma starzec. Powodzenia, jak chcesz tym ludziom wytłumaczyć, że od dziś ich kapłanem ma być młody chłopak, w dodatku bez żony. Powodzenia.
Wobec wymienionej w Piśmie Świętym Febe użyto słowa "diakon", nie "diakonisa", co wskazuje na równy stopień święceń. Ale ja nie o diakonach, ani diakonisach, tylko o kapłanach. Dowody znajdują się w rzymskich Katakumbach Pryscylli. Poza jednoznacznie opisanymi grobami kapłanek (presbytera) i biskupek (femina episcopa) znaleźć tam można fresk przedstawiający grupę kobiet sprawujących Eucharystię oraz drugi, z wizerunkiem biskupki Teodory. Zaznaczyć trzeba, że są to freski z katakumb w Rzymie, a tamtejszy Kościół uznawany był za prawowierny, więc był to wyraz "oficjalnej" wiary, a nie lokalnej herezji. Ostatni przekaz o kobietach kapłanach wymienia Kronika Wilkunda z X wieku, gdzie jest mowa o śmierci "kapłanów obojga płci". Zachowane są też średniowieczne rzeźby i malowidła przedstawiające przełożone klasztorów żeńskich z mitrą, pastorałem i pierścieniem. Zwyczaj sprawowania władzy biskupiej przez przełożone klasztorów trwał do XI wieku, kiedy to podporządkowano wszystkie żeńskie klasztory męskim odpowiednikom. Z tego okresu zachowana jest rzeźba z kościoła w Le puy en Velay we Francji, która przedstawia duchownego wyrywającego pastorał z rąk ksieni. W tym samym okresie zaprzestano święceń diakonis. Tak więc dowody są.
kiedyś- na początku chrzęścijaństwa podobno biskupi byli żonaci. Apostołowi też mieli żony, ale mieszkali w innych namiotach. Z tym, że w dzisiejszych czasach mamy ujednolicenie, jak w korporacji i myślę, że to nie przejdzie;-) natomiast jeśli by była propozycja, - młody kleryku, możesz mieć zonę, ale musisz jechać do Amazonii, to ciekaw jestem ilu by było chętnych ;-) to oczywiście żart
Pierwotna wiara w małżeństwo Jezusa znalazła swój wyraz we wczesnochrześcijańskich apokryfach. Oczywiście apokryfy nie stanowią depozytu wiary, natomiast są wyrazem wiary ówczesnych ludzi.
Pośrednie dowody można znaleźć także w Ewangelii Jana. Istnieje hipoteza, że opis wesela w Kanie Galilejskiej jest zmodyfikowanym opisem ślubu Jezusa. Wskazuje na to unikalne i dziwne użycie słowa "oblubieniec" w kontekście nie odnoszącym się do Jezusa (Ewangelie zawsze używają słowa "oblubieniec" w odniesieniu do Jezusa). Na fakt, że był to ślub Jezusa wskazuje także kulturowa rola Marii. Tylko matka pana młodego mogła wydawać polecenia służbie, do jej obowiązków należało też dbanie o zaopatrzenie w wino. Jezus był też nazywany "nauczycielem", która to rola była zawsze zarezerwowana dla człowieka żonatego. Oczywiście są to tylko spekulacje, Pismo Święte nie potwierdza, ani nie zaprzecza, że Jezus miał żonę.
A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: «Nie mają już wina». 4 Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Tak brzmi rozmowa między panem młodym a jego matką? Brak wina na weselu to nie jest ich sprawa? Kpisz sobie z nas Dremorze? A jesli nie to czemu siejesz zamęt? Na prawde nie sposób skomentowac kazda bzdure jaką piszesz. Kiedy Ty to płodzisz?
1Tm 3,2-4 Biskup więc powinien być bez zarzutu, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, nieprzebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, dobrze zarządzający własnym domem, z całą godnością trzymający swoje dzieci w uległości.
Mt 19, 27-29 Wtedy Piotr rzekł do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?» Jezus zaś rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy.
Pismo św. tłumaczy się samym Pismem św. Ten cytat to nie jest żaden argument przeciw wyświęcaniu żonatych mężczyzn. Dopiero symonia i inne nieprawidłowości w feudalnym Kościele narzuciły celibat jako obowiązek, dopiero kilkaset lat temu. A tak przy okazji - w cytowanym przez spe tekście nie ma mowy o opuszczaniu żony... ;-)
Nieprawda, po pierwsze nie istnieje coś takiego w Piśmie jak "bezżenność dla Królestwa Niebieskiego". Jezus mówił co najwyżej o kastracji, nie o bezżenności. Kulturowo natomiast słowa Jezusa miały pokazać, że Królestwo Boże jest ważniejsze niż wszystko inne, łącznie z rodziną. Nie da się tego powiązać z celibatem, bo jest tam mowa o "opuszczeniu dzieci". A celibat nie oznacza, że powołany kapłan ma porzucić swoją rodzinę, z dziećmi włącznie.
Nieprawda. Jezus mówił właśnie o celibacie/dziewictwie. "Kulturowość" wymyślił sobie Dremor sam. A druga część powyższej wypowiedzi Dremora to jeszcze większe kłamstwo i wodolejstwo, stojące już jawnie przeciw słowom Piotra.
Proponuję w takim razie sięgnąć do Pisma Świętego, greckie słowo użyte przez Jezusa to "eunuchoi", czyli kastraci. A co do porzucenia rodziny dla Królestwa Niebieskiego, to masz wiele przykładów w Ewangelii, więc Twoja interpretacja słów Piotra przeczy słowom Jezusa.
No i znowu siejesz zament Dremorze. Pelny tekst biblijny brzmi: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. 12 Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!»
Nigdzie w biblii nie ma tekstu, ze dla królestwa niebieskiego trzeba porzucic zone i dzieci a jedynie rodzine swego dziecistwa. Nic dziwnego z zona łączy sakrament a dzieci same się nie wychowają. O rodziców można się zatroszczyc na odleglość.
Wiele razy się zastanawiałam nad PRZYMUSEM celibatu, ponieważ to nie tylko, że wyłącznie w kościele katolickim obowiązuje, ale i to nie w całym, tylko w rzymskim. W pozostałych - nie. Mnisi - tak, kapłani - niekoniecznie. Nie do końca rozumiem to rozróżnienie. Swego czasu przejście części kapłanów z kościoła anglikańskiego do katolickiego rozbudziło znowu dyskusje nad tym zróżnicowaniem. Zastanawiam się - dlaczego by nie można tak, jak choćby w prawosławiu - żeby dokonywać wyboru przed święceniami? Ale, oczywiście, jak Ojciec św. zadecyduje, tak będzie...
Celibat w Kościele rzymskokatolickim NIE JEST PRZYMUSEM, lecz jest traktowany również jako jedno z kryteriów prawdziwości powołania młodego człowieka do kapłaństwa. Jest darem od Boga dla niego, a przez niego - dla całego Kościoła. W Kościele rzymskokatolickim to pragnienie Pana zostało wysłuchane w pełni, zaś Pan według tego kieruje powołaniami.
Celibat jest jedynie formą organizacyjną Kościoła. Wszystko inne, co się mówi na jego temat, to tylko próby ideologicznego i teologicznego dorobienia sensu.
Jezus powiedział wyraźnie: "bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje". Ciało Jezusa nie było i nie jest ciałem kobiety! Stawianie na tym miejscu kobiety jest perwersją!
In persona Christi oznacza dokładnie to, co napisałem powyżej, kapłan nie sprawuje własnej ofiary, tylko ofiarę Chrystusa. Nie oznacza to ontologicznej tożsamości między kapłanem i Jezusem. Osobiste przymioty kapłana nie są ważne przy sprawowaniu Eucharystii, a sam czyn nie "zamienia" go w Jezusa
In persona Christi oznacza: w samej Osobie Chrystusa. Jezus z Nazaretu, Jezus Chrystus był i pozostaje Mężczyzną. Jego Ciało było i jest Ciałem Mężczyzny. To dla fałszerzy rzeczywistości płeć ludzka nie ma znaczenia. Mogą się swoimi fałszami nasycać, skoro taka ich wola. Natomiast realnie żadna kobieta nie ma możliwości działać in persona Christi, w tym skutecznie wypowiedzieć: "bierzcie i jedzcie, to jest Ciało Moje".
Polecam mimo wszystko zapoznać się z dokumentami Soboru Trydenckiego, który dokładnie tłumaczy istotę posługi kapłana. In persona Christi oznacza, że kapłan reprezentuje Chrystusa i dzięki Jego obecności jest w stanie dokonać przemiany chleba i wina w Ciało i Krew. Kapłan nie działa sam, lecz działa wespół z Chrystusem. Nie ma znaczenia w tym wypadku jakie jest ciało kapłana, ponieważ mówiąc "to jest Ciało moje" wskazuje (in persona Christi) na ciało Jezusa, a nie na ciało własne. Stąd osobiste przymioty ciała kapłana są zupełnie nieistotne, nieważne, czy jest gruby, czy chudy, jest kobietą, czy mężczyzną, w jakim jest wieku itp. Chleb staje się ciałem Chrystusa, nie kapłana.
No i Apostołowie i Kościół rozumieli to inaczej, skoro kobiety w pierwotnym Kościele pełniły funkcje kapłańskie. Na 100% kapłaństwo kobiet było obecne w Kościele w Rzymie.
jak to w Afryce może funkcjonować parafia na rozległych terenach z księżmi w celibacie a w Amazonii nie; może niech się biskup nauczy trików organizacyjnych z innych części świata, gdzie można
Równie dobrze można było powiedzieć św. Pawłowi, że ma sobie popatrzeć na Kościół w Jerozolimie i na tej podstawie przymuszać pogan do obrzezania. Tym bardziej, że tu chodziło o Przymierze dane przez samego Boga, a nie o celibat, będący jedynie pewną formą organizacyjną Kościoła.
Najpierw legalizacja małżeństw kapłanów, a potem legalizacja rozwodów, bo jak ksiądz znajdzie sobie inną żonę to trzeba taki związek zaleegalizować, bo przecież jest tak mało kapłanów w Amazonii. Wszystkie grzechy człowieka w dzisiejszym świecie można sobie wytłumaczyć. co jednak powie na to Bóg w Trójcy Jedyny i jaką cenę zapłaci za to Kościół Katolicki. O powołania kapłańskie i za kapłanów trzeba się modlić. Czyzby katolicy ( księża katoliccy ) zapomnieli już o sile modlitwy??????