Biskup "tęczową zarazą" nazwał ludzi idących w marszach. Dopiero jak zarzucono mu nienawiść zaczął mówić, że "nie miał na myśli ludzi, tylko ideologię". Akurat tak się składa, że ludzi idących w marszu nie łączy żadna ideologia, poza postulatem szacunku dla każdego człowieka.
Kamienie i obelgi nie są kierowane w stronę ideologii, tylko ludzi. W marszach nie chodzą ideologie, tylko ludzie. Poza tym Kościół tyle mówi, że wszędzie trzeba dostrzegać drugiego człowieka, ale tu go dostrzec nie chce.
Nie odpisuj jednemu z trolii GN. Ten człowiek nie ma dobrej woli. Miłość bliźniego ma tylko na języku. Dla niego ludzie dotknięci homoseksualizmem powinni nie zmieniać się i w związku z tym pójść na zatracenie. Szatańska miłość bliźniego.
Ideologia komunizmu też jest przez nas - była - nazywana zarazą, ale Kościół walczył z działaniami komunistów, ale ludzi zapraszał i zaprasza do nawrócenia. Tak samo jest z wypowiedzią arcybiskupa Jędraszewskiego. Jest zła wola żeby rozumieć tą wypowiedź opacznie. Ale w pewnym sensie masz rację - nasze złe czyny określają nas, dlatego jeśli ktoś czyni zło, wtedy potępianie słownie tego zła w pewnym stopniu potępia go (chodzi mi o seksedukacje i dążenie środowisk homoseksualnych do jej wprowadzenia i nie tylko). Jak np. Jezus w Ewangelii: "Idźcie precz ode mnie przeklęci! W ogień wieczny przeznaczony Diabłu i jego aniołom. Bo byłem..." Człowiek który wybiera zło niejako staje się tym złem, tak że jeśli tego nie żałuję, Bóg nie może go zbawić! Bo Bóg jest Święty. Dlatego też chociaż jest Miłością - odrzuca niektórych na wieki, bo wybierając zło i nie nawracając się stają się niejako jednym ze złem. Człowieka zawsze Bóg kocha i chcę zbawić, ale zła nienawidzi, dlatego jeśli ktoś wybiera zło, ten sprawia że Bóg nie może go zbawić! Niech Bóg okaże swą miłość i pomoc homoseksualistom. Współczuję im, jestem pewien że arcybiskup Jędraszewski też. Są tak bardzo okłamywani w naszych czasach! I nie tylko. Tak trudno jest wyjść z tej skłonności! Jest to cierpienie i zło w sensie krzywdy której doświadczają.
Ciekawe że to tylko ludzie dotknięci homoseksualizmem mają się zmieniać, a ci, co oskarżają kogoś jako trola, mówią o jego zlej woli już zmieniać się nie muszą. Ideologia pomówień i ideologia kłamstwa maja się jak widać dobrze.
Homoseksualizm nie jest ideologią, bo nie jest wynikiem przyjęcia jakiejś postawy intelektualnej. A wezwanie do nawrócenia nigdy nie polega na wyzwiskach od "tęczowej zarazy".
Szkoda że podobnie często i radykalnie nie mówi się wprost do tych katolików, co swym postępowaniem niszczą rodzinę i rozwodami podważają wprost naukę moralną Kościoła. Szkoda że równie ostro nie mówi się do tych księżny którzy swymi grzechami niszczą stan duchowny. Po co szuka się wrogów, gdy to dobrowolnie i w pełni świadomie wielu z nas niszczy Kościół gdy zapomina co to jest prawda, gdy stosuje obmowę i odrzuca miłość bliźniego
Owszem, mówi się ostro i wprost o złu rozwodów, o tych, którzy podążają naukę Kościoła, czy niszczą stan duchowny. Krytykuje się obmowę. Skąd Twoja opinia, że się nie mówi i zapomina? Ja nie raz słyszałam, że się mówi - podczas homilii, czy np. na konferencjach podczas pielgrzymki. Albo w katechezach radiowych, gdzie omawia się kolejno i szczegółowo cały Katechizm.
Jakoś umknęła mi homilia polskiego biskupa potępiającego z ambony życie w drugich małżeństwach, Możesz mi takową przypomnieć? Jakoś nie słychać donośnego głosu przy okazji każdej kolejnej uroczystości wołającego o nawrócenie i odrzucenie kłamstw, obmów w życiu społecznym. Jakoś "zapomniano" że w Polsce nadal w świetle prawa można dokonywać aborcji. Ale za to co uroczystość to słowa o panoszących się w Polsce wrogach Kościoła
Nie mogę przypomnieć, ponieważ nie kojarzę konkretnej. Ale zdecydowanie na pewno często słyszałam. Trudno mi teraz powiedzieć, czy były to homilie podczas uroczystości, czy podczas niedzielnych Mszy Św. W każdym razie, katolik, który chce formować swoje sumienie, to ma ku temu szansę. Jeśli słucha tylko homilii biskupów podczas uroczystości, to może rzeczywiście to być za mało. No ale cóż - każdy ponosi odpowiedzialność za siebie.
Czym innym jest głos biskupów, szczególnie ten z medialnych przekazów, a czym innym jest głos księdza w małej parafii. Ten pierwszy wpływa na wielu, a jak jest głoszony w obecności władzy winien i na nią wpływać. Natomiast dziś cała ta narracja o wrogach zewnętrznych wpisuje się jedynie w polityczne życie i nie niesie żadnego przekazu dla katolików. No bo w końcu jak ktoś zdradzi zonę to zapewne winna jest ideologia LGBT. A jak dorosłe dziecko żyje na kocią łapę to zapewne ma to związek z tą przyszłą edukacją szkolną.
Nie wiem, może chodzi o to, że ten głos ma dotrzeć do wielu, którzy na parafialne msze nie chodzą. Bo jest to jednak duże ukryte niezpieczenstwo - zakamuflowane, zakryte pod plaszczykiem tolerancji i wolności, czyli może wydawać się dobre...
Życie człowieka polega na tym, że ogranicza mu się jego wolność decydowania i wolność wyborów? Nam naprawdę ma chodzić o narzucanie innym naszego postrzegania świata przez negowanie ich praw do decydowania o sobie? Nie bardzo rozumiem narrację o złej wolności.
Tylko właśnie chodzi o to, że w natrętnej ideologii LGBT ta wolność jest tylko pozorna. Prawdziwa wolność człowieka nie polega na tym, że robi on wszystko co mu się podoba, włącznie z zaspokajaniem swoich najniższych popędów. A niestety taką postawę chcą rozpowszechniać (również w szkołach) zwolennicy ideologii LGBT. Pisałeś wcześniej o aborcji - ona też bierze się stąd, że człowiek chce być "wolny", nie mieć niechcianego dziecka, pozbyć się "problemu", decydować o sobie i swoim ciele. Z tym, że zapomina, że w tym ciele, jest drugi człowiek, który też ma swoje prawa. Akurat tak się składa, że zwolennicy nachalnej ideologii LGBT, "edukacji" seksualnej, antykoncepcji na życzenie popierają również aborcję - oczywiście wszystko w imię "wolności" i możliwości decydowania "o sobie". A obrzucają błotem i profanują to, co jest związane z wartościami głębszym - z wiarą. Też oczywiście w imię "wolność wypowiedzi".
Teraz piszesz bzdury. Zwolennicy edukacji seksualnej i antykoncepcji jako jeden z celów wymieniają zmniejszenie liczby aborcji. Za przykład podają Szwajcarię, gdzie praktycznie nie wykonuje się aborcji, mimo, że jest bezpłatna i ogólnie dostępna.
Są ludzie którzy wybierają różne ideologie. I mają (poza ściśle wyliczonymi w prawie przypadkami) pełne prawo do głoszenia i postępowania zgodnie z tym co głoszą. Naszym problemem jest to, ze tak łatwo obwiniamy innych o nasze grzechy w tym o wszelkie możliwe zło w naszym życiu. Naszą "obroną" winno być życie jak naucza Pan, a nie szukanie wrogów.
Zakazane jest w krajach Ameryki Łacińskiej. Dozwolona jest w Szwajcarii, Kanadzie, czy Australii. W Salwadorze, Gwatemali czy Nikaragui aborcją kończy się 50-40 na każde 1000 ciąż. Szwajcarii są to 0,2 przypadki na 1000. Zakazami nigdzie na świecie nie udało się zapobiec aborcji, edukacją jak najbardziej.
Jestem zwolennikiem całkowitego prawnego zakazu aborcji wraz z karaniem kobiet i skończeniem z tymi trzema wyjątkami. I nadal się dziwie, jak politycy chcący bronic polskiej rodziny nie uchawili tego prawa. I dziwi mnie głos biskupów, aby nie karać kobiet. Bo to powoduje, ze ustawa jest fikcyjna ochroną.
Przykład takiego prawa masz w Salwadorze. Skutkiem jest jeden z najwyższych wskaźników aborcji na świecie, bo kobiety, które zaszły w ciążę pozbywają się jej jak najszybciej, by nikt nie zauważył ciąży i nie oskarżył o aborcję w przypadku poronienia.
Bo Kościół zawsze stara się w człowieku widzieć dobro (nawet w tym najbardziej zdeprawowanym), stara się zrozumieć, co pchnęło go do tak okrutnego postępowania i daje mu szansę nawrócenia. Dlatego krytykuje niebezpieczne deologie, a nie człowieka w nie uwikłanego. A jednocześnie jasno wskazuje na zło. Tak samo czynił Pan Jezus.
Jakoś Kościół nie sprzeciwia się karze więzienia dla przestępców i nie postuluje ich otwarcia. A prawo karne które nie niesie sankcji karnych jest fikcją. Można dla przykładu zapisać, że morderstwo jest niedopuszczalne, ale morderca unika więzienia i jest wolnym?
Może to wynika z tego, że kobieta, która zabija swoje nienarodzone dziecko, często jest w pewnym sensie "ofiarą", jest pod bardzo silnym wpływem innych ludzi, kieruje się lękiem... choć pewnie wymaga to szczegółowego rozpatrywania w konkretnych sytuacjach. Nie wiem - tak sobie teraz myślę.
Poczytaj sobie, co Kościół mówi na temat kary więzienia w ostatnich latach. Sankcja musi być skuteczna, a nie być karą dla samej kary. Dlatego korzystniej ocenia się model wieziennictwa, który prowadzi do szybkiej resocjalizacji i uwolnienia, niż wieloletnie ciężkie kary. Znów przywołam przykład Skandynawii, gdzie za pewne przestępstwa nie dostaje się kary, tylko idzie się na resocjalizację. Efekt jest taki, że współczynnik recydywy mają najniższy na świecie. Słowem - kara, która nie spełnia swojej zapobiegawczej roli nie jest karą, tylko zemstą.
Ale przecież po to są sądy, ab rozpatrywać skalę winy. I jak najbardziej kobieta nie musi być winna aborcji. Tyle że dziś nikt tego nie weryfikuje, nikt matki, która kilka razy z pełną premedytacją wykonała aborcję nie ukarze. Ale już za w sumie niewinne w porównaniu z aborcją przejście na czerwonym świetle czy niepłacenie abonamentu RTV karę się dostanie.
Owszem - więzienie jest mało efektywne. W Skandynawii np. mandaty są zależne od zarobków i są jednymi z najwyższych na świecie. W Polsce póki co nikt nie protestuje, gdy za zabicie narodzonego dziecka matce grozi dożywocie, a za zabicie nienarodzonego dziecka matce nic nie grozi.
Pytanie brzmi, czy zależy nam na tym, by aborcji było jak najmniej, czy też bardziej zależy nam na zaspokojeniu własnego poczucia sprawiedliwości? Bo wiemy, że karanie nie jest skuteczne, a wręcz przeciwnie. Pokazały to przykłady Brazylii, Salwadoru, czy Rumunii.
Edukacja w tym zakresie faktycznie by się przydała, ale nie poprzez wychowanie do rozpusty, ale do życia w czystości i brania odpowiedzialności za swoje czyny.
Nie trzeba od razu wychowywać do czystości, wystarczy uczyć odpowiedzialności. Efekty widać na przykładzie Szwecji, gdzie prowadzi się permisywną edukację seksualną, ale przeciętny Szwed jest wierniejszy od Polaka i o średnio trzy lata później rozpoczyna współżycie.
Owszem, trzeba taką edukację stworzyć i pokazać jak piękne jest katolickie rozumienie małżeństwa. Problem w tym, że to my przestaliśmy już wierzyć w małżeństwo i nie potrafimy żyć zgodnie z tym co tak usilnie głosimy.
Ja też znam wiele pięknych małżeństw. I znam tych co się rozwiedli, tych co w niedziele w kościele, a w domu przemoc czy pijaństwo. Znam pobożnych mężów nie bardzo kryjący się z kochankami, znam pobożne oazowiczki idące do ślubu w ciąży.
Stąd warto spojrzeć w obiektywne dane GUS, a one wprost wskazują jak to wygląda w Polsce. Oczywiście można założyć, że rozwody, dzieci pozamałżeńskie czy też panny młode w ciąży to nie są katolicy, ale wtedy narracja o narodzie katolickim legnie w gruzach.
"Walczy się z człowiekiem wmawiając mu, że jest wolny" - w tej kwestii bardziej ufam Bogu niż abp Jędraszewskiemu. To Bóg dał człowiekowi wolną wolę i tym samym uczynił go wolnym. I nie był to z Jego strony akt "walki" z człowiekiem, tylko miłości do niego.
Po co szuka się wrogów, gdy to dobrowolnie i w pełni świadomie wielu z nas niszczy Kościół gdy zapomina co to jest prawda, gdy stosuje obmowę i odrzuca miłość bliźniego
Jakoś nie słychać donośnego głosu przy okazji każdej kolejnej uroczystości wołającego o nawrócenie i odrzucenie kłamstw, obmów w życiu społecznym.
Jakoś "zapomniano" że w Polsce nadal w świetle prawa można dokonywać aborcji.
Ale za to co uroczystość to słowa o panoszących się w Polsce wrogach Kościoła
Ten pierwszy wpływa na wielu, a jak jest głoszony w obecności władzy winien i na nią wpływać. Natomiast dziś cała ta narracja o wrogach zewnętrznych wpisuje się jedynie w polityczne życie i nie niesie żadnego przekazu dla katolików. No bo w końcu jak ktoś zdradzi zonę to zapewne winna jest ideologia LGBT. A jak dorosłe dziecko żyje na kocią łapę to zapewne ma to związek z tą przyszłą edukacją szkolną.
Nie bardzo rozumiem narrację o złej wolności.
Naszym problemem jest to, ze tak łatwo obwiniamy innych o nasze grzechy w tym o wszelkie możliwe zło w naszym życiu. Naszą "obroną" winno być życie jak naucza Pan, a nie szukanie wrogów.
A prawo karne które nie niesie sankcji karnych jest fikcją.
Można dla przykładu zapisać, że morderstwo jest niedopuszczalne, ale morderca unika więzienia i jest wolnym?
W Polsce póki co nikt nie protestuje, gdy za zabicie narodzonego dziecka matce grozi dożywocie, a za zabicie nienarodzonego dziecka matce nic nie grozi.
Stąd warto spojrzeć w obiektywne dane GUS, a one wprost wskazują jak to wygląda w Polsce. Oczywiście można założyć, że rozwody, dzieci pozamałżeńskie czy też panny młode w ciąży to nie są katolicy, ale wtedy narracja o narodzie katolickim legnie w gruzach.