Gościu z 7:48, jeśli były tam tak ważne dla prokuratury dokumenty, to mogła je zabrać już dawno. Albo osobiście mogła je do prokuratury zanieść pani Sadzik. Jak znam życie to nie o kwity na ks Stryczka tu chodziło, ale o wrażliwe dane, które - jak wynika z sądowego wyroku - znalazły się na parę miesięcy w rękach człowieka, który nie miał prawa nimi zarządzać. Pani Sadzik i spółka na odchodnym mogą je zabrać i sprzedać (nie posądzam, to tylko pokazanie możliwości), a odpowiadałby za to ks. Babiarz, który już powinien tym zarządzać. I tak to zdaje się ks. Babiarz właśnie tłumaczył, tylko niewielu go słuchało obłudnie oburzając się na styl, w jakim to zrobił.
jak dziala prokuratura mozna zobaczyc na przykladzie Szydlo czy Kaczynskiego.A ks. Babiarz nieprzystajacemu zachowaniu ksiedza za co slusznie zostal skarcony przez kurie szalachetnej paczce opini nie poprawil.
w tej sytuacji najbardziej pokrzywdzeni są pracownicy. ich nikt o zdanie nie zapyta. jeśli prezesem zostaje przyjaciel byłego szefa, to chyba nie czują się bezpiecznie. A że nie ma ludzi niezastąpionych ....