Samo wołanie o wyjaśnienie, czy skupienie wyłącznie na wierzchołku góry lodowej nic nie dadzą. Pełne wyjaśnienie nie może pominąć przyczyny podstawowej: sodomii. Jednak o tym o. Lombardii nie wspomniał, a w każdym razie nie ma tego w notce.
Mimo usilnych poszukiwań tabunów politpoprawnie ustawionych (a zapewne i w znacznej części zboczonych) naukowców, w odróżnieniu od dewiacji (odchyleń od biologicznej normy) tożsamosciowo-seksualnych, które jednak są uwarunkowane błędami biologicznego rozwoju, nie udało się znaleźć nawet śladów istnienia jakichś "szczególnych" genów lub struktur w układzie nerwowym odpowiedzialnych za takie dewiacje jak pedofilia czy homoseksualizm. A już żadych nawet poszlak odpowiedzialych - za tzw. kulturowo uwarunkowane "poczucia płci" (p. gender).
Te niebiologicznie uwarunkowane dewiacje, to tylko wynik błędnego myślenia chorych (a więc muszą być wyleczalne). I są one jak sasiadujące kolory w tęczy: jak jeden kolor (wbrew temu co się maluje na transparentach) przechodzi płynnie w drugi, tak "słonności" homoseksualne przechodzą płynnie w "skłonności" pedofilskie.
By zatem zwalczyć pedofilny margines trzeba rozprawić się z homoseksualnymi "skłonnościami". Bezwględnie. Bez tego wszystko co się powie, wszystko co się w Kościele "zarządzi" będzie tylko pustym gadaniem. I ciągle liczni, będą obwiniani za grzechy nielicznych.
Te niebiologicznie uwarunkowane dewiacje, to tylko wynik błędnego myślenia chorych (a więc muszą być wyleczalne). I są one jak sasiadujące kolory w tęczy: jak jeden kolor (wbrew temu co się maluje na transparentach) przechodzi płynnie w drugi, tak "słonności" homoseksualne przechodzą płynnie w "skłonności" pedofilskie.
By zatem zwalczyć pedofilny margines trzeba rozprawić się z homoseksualnymi "skłonnościami". Bezwględnie. Bez tego wszystko co się powie, wszystko co się w Kościele "zarządzi" będzie tylko pustym gadaniem. I ciągle liczni, będą obwiniani za grzechy nielicznych.