Może dlatego, że to po prostu jeden ze słabszych i nudniejszy dokumentów? Zbliżony raczej partii Zielonych i ich walce o środowisko aniżeli codziennym problemom typowego katolika? Tzw. ekoteologia, która nie zbawia ludzkiego życia, bardzo fajnie zapoczątkowana przez JP II i kontynuowana z teologiczną głębią przez Benedykta XVI, w obecnym wydaniu jednak ciągnięta jakby na siłę, bez siły przebicia właśnie. Może to jest główna przyczyna jej nieznajomości wśród wiernych?