Konik polny zamiast chipsa

Justyna Jarosińska; GN 40/2011 Lublin

publikacja 19.10.2011 06:30

Jak zamocować wycieraczki w ciągniku czy ustawić kurę w klatce? Niby każdy wie. Jednak w tak ważnych kwestiach należy kierować się dyrektywami unijnymi.

Konik polny zamiast chipsa GN 40/2011 Lublin Ważną kwestią dla Francji było zakwalifikowanie ich ogromnych ilości ślimaków jako ryb, ponieważ Unia Europejska dotuje hodowlę ryb.

Jakiś czas temu brałem udział w spotkaniu z polskim wiceministrem rolnictwa w Parlamencie Europejskim. W pewnym momencie pan minister poinformował nas, że w jednej z dyrektyw pani komisarz Fischer Boel zaliczyła Polskę do krajów nieposiadających dostępu do morza – opowiada lubelski eurodeputowany Mirosław Piotrowski. – Zabrałem głos i powiedziałem, że byłem w okolicach Władysławowa i sam widziałem, że mamy morze. Wszyscy się na mnie rzucili, żebym dał sobie spokój, bo tego wymaga nasz interes narodowy. Ponieważ w naszym przypadku odległość od najdalszej granicy do morza jest zbyt duża, zaszeregowano nas jako kraj bez dostępu do morza. Z taką kwalifikacją miały się łączyć dodatkowe korzyści finansowe. Dla dobra Polski milczę do dziś w tej sprawie.

Europejskie cyrki

Czy Polska rzeczywiście ma interes narodowy w nieposiadaniu dostępu do morza, trudno stwierdzić. Na pewno ważną kwestią dla Francji było zakwalifikowanie ich ogromnych ilości ślimaków jako ryb, ponieważ Unia Europejska dotuje hodowlę ryb. Powołano też specjalną komisję regulującą kąt nachylenia banana, po to, by dotowane były tylko banany pochodzące z francuskich stref wpływów. W Portugalii natomiast dzięki odpowiedniemu lobbingowi marchewka jest owocem. Tam wyrabia się dżemy z marchewek, a wiadomo, że Unia dofinansowuje tylko i wyłącznie dżemy owocowe. Podobne przepisy, powstające w unijnych budynkach, można byłoby wymieniać bardzo długo. Jak informuje Mirosław Piotrowski, na porządku dziennym w PE są kilkugodzinne debaty dotyczące zupełnie abstrakcyjnych dla przeciętnego podatnika UE spraw typu: jak przybliżyć przestrzeń kosmiczną do ziemi albo „rola i znaczenie cyrku w Europie”.

Na tropie absurdów

Eurodeputowany Piotrowski już po raz 6. w tym roku organizuje konkurs na największe absurdy unijne. Wśród nagrodzonych do tej pory znalazła się m.in. dyrektywa dotycząca „produkcji jaj konsumpcyjnych na wolnym wybiegu”. Opisano w niej szczegółowe parametry wyposażenia klatki. Znalazła się tam też informacja, że „kura ma stać w klatce pazurami do przodu”.

W zeszłorocznym konkursie nagrodzona została broszura zatytułowana „Język neutralny płciowo w Parlamencie Europejskim”. Zalecane w niej jest, aby unikać zwrotów wskazujących na konkretną płeć typu: pan, pani, dyrektorka, kierowniczka, ponieważ takie rozróżnianie jest dyskryminujące. Tegoroczny konkurs, jak informuje dyrektor biura poselskiego Krzysztof Dudziński, potrwa do końca listopada br. Zgłoszenia można nadsyłać mejlowo lub listownie. Spośród wszystkich absurdów zostaną wybrane trzy najbardziej absurdalne, a ich autorzy, jak co roku, obdarzeni będą  wyjątkowymi nagrodami.

Nowe źródło białka

Niedawno w „Daily Telegraph” znalazła się informacja o tym, że UE chce przeznaczyć 3 mln euro na program promujący jedzenie insektów. Biurokraci z Brukseli twierdzą, że owady mogą być dobrym źródłem pokarmu i że mieszkańcy Europy powinni przejść na taką dietę. W założeniach miałoby to rozwiązać problem głodu na świecie i ocalić środowisko naturalne. – Najlepszą promocją spożywania insektów byłaby ich publiczna konsumpcja przez przewodniczącego Komisji Europejskiej pana Barroso. Trudno to sobie wyobrazić, skoro mimo zachęty odmówił on zjedzenia smacznej polskiej truskawki na rozpoczęcie polskiej prezydencji w UE – mówi Piotrowski. – Zamiast przeznaczać 3 mln euro na badanie wartości odżywczych owadów, lepiej tą kwotą dofinansować głodne dzieci. Ale jeśli taki projekt badawczy rzeczywiście będzie realizowany, to będziemy domagać się, aby nie pominięto polskich ośrodków naukowych, w tym świetnego Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie.

Wszystko to wydaje się śmieszne. Niestety, z powagą trzeba stwierdzić, że za wieloma na pozór komicznymi dyrektywami stoją jednak czyjeś interesy. I, jak dodaje poseł Piotrowski, bardzo duże pieniądze.