Nergalowy jazgot

Bp Edward Dajczak

Powiem Wam szczerze, że tego tematu miałem nie poruszać. Ale po jednym z ostatnich tekstów odczytanych po Skrzatuszu pomyślałem sobie, że jednak warto.

Nergalowy jazgot

 

 A tekst brzmi tak: „Muszę się cofnąć trochę w czasie. Po ostatnim spotkaniu znowu we mnie coś ożyło. Kiedy ksiądz mi wręczył Biblię, właśnie w Skrzatuszu, w czasie naszej zeszłorocznej młodzieżowej modlitwy, to przywiozłem ją do domu i położyłem na godnym miejscu. Trochę to trwało, ale któregoś razu, po otrzymaniu kolejnego »esemesa z nieba« wziąłem Biblię, otworzyłem i trafiłem na list św. Jana może dlatego, że tam była wcześniej otwierana. Kolejny raz przeczytałem, że Bóg jest miłością i że jego uczniowie to Ci, co miłości uwierzyli. W tym roku, w Skrzatuszu, mówiliśmy, że trzeba by być człowiekiem Jezusa. Od paru miesięcy karmię się słowem Bożym, dzień po dniu, i proszę księdza biskupa, niech powie tym wszystkim, którzy Pismo Święte dostali, by je wzięli do ręki. Warto! Po jednym słowie, czy po jednym zdaniu zamieniałem ten tekst na życie i choć nie jestem żaden ideał, ale już jestem inny”.

Miałem w ten jazgot dyskusji nazwijmy ją „nergalowej” nie włączać się. Ale pomyślałem sobie, że jak ten chłopak tak pięknie karmi się Bożym słowem, to trzeba to powiedzieć. Barbarzyństwo jest barbarzyństwem, a piękna ludzka droga jest czymś, co warto spełnić. Macie swój rozum, oczy i serce, więc nie będę próbował Was przekonywać do tego, do czego przekonywać nie trzeba. Racja jest po stronie miłości, a Biblia jest słowem miłości. Nie będę się bawił w dyskusję, ale chcę Was prosić, żeby była częściej w waszych rękach. Ostatnie słowo należy do miłości.

Obejrzyj całość: www.dobremedia.org.pl

Tekst opublikowano w koszalińsko-kołobrzeskim wydaniu GN 39/2011; Foto: Julia Markowska/ GN