Ręce pełne słów

Agata Combik; GN 38/2011 Wrocław

publikacja 06.10.2011 06:30

Dłoń w górze, daszek z palców, zakreślone w powietrzu kółko. Ks. Tomasz w czasie Mszy św. wciąż jest w ruchu. Kapłan miga, a obok... migocą bombki – bo w kaplicy na Piasku wyrosło kolorowe Betlejem. Tu przez obraz i gest, pokonując mur ciszy, ludzie spotykają Boga i siebie nawzajem.

Ręce pełne słów Agata Combik/ GN Obrazkowy rachunek sumienia.

Niedawno przypadał Międzynarodowy Dzień Głuchych. Kiedy ks. Kazimierz Błaszczyk zaczynał pracę z nimi, przeznaczona dla nich kaplica św. Sebastiana we wrocławskim kościele pw. NMP na Piasku była pusta. – Stał w niej ołtarz i wisiała jedna żarówka – wspomina s. Małgorzata Szewczyk. – Ksiądz zagospodarowywał pomieszczenie własnymi rękami. Na Boże Narodzenie w 1967 r. zrobił pierwszą szopkę, z kilkoma postaciami poruszanymi jednym silniczkiem. Wzbudziła zachwyt. Z biegiem lat stajenka rosła coraz bardziej. Razem z nią wzrastała wspólnota głuchoniemych; ludzi, którzy Ewangelię muszą zobaczyć – w obrazie, znaku, kolorze.

Do serca przez oczy

Długoletni duszpasterz niesłyszących zetknął się z nimi już jako kleryk we wrocławskim seminarium. Do pracy wśród nich został skierowany niedługo po święceniach otrzymanych w 1967 r. Do dziś im towarzyszy. Kiedy gromadzą się na piątkowym spotkaniu przy herbacie, obok księży i osób głuchoniemych są także ich krewni oraz nauczycielki ze szkoły dla niesłyszących przy ul. Dworskiej. Wspominają, jak przed laty ks. Kazimierz przychodził do ich dzieci, bawił się z nimi.

Pani Krystyna jest związana z duszpasterstwem od 1978 r. Jej córka Danuta straciła słuch w dzieciństwie, po przejściu zapalenia opon mózgowych. Dziś jest już samodzielna, mieszka daleko, ale jej mama dalej przychodzi na Piasek. Pamięta, jak ks. Kazimierz starannie przygotowywał specjalne książeczki, obrazki – dotyczące np. rachunku sumienia, z przedstawionymi graficznie grzechami czy mały modlitewnik dla dzieci pierwszokomunijnych. – Bo do niesłyszących trzeba przemówić przez obraz. Pokazywał im fi my, na tablicy wiele rysował. Zdobywał dla nich kredki, zeszyty i inne pomoce – opowiadają razem s. Małgorzata i pani Krystyna.

Pani Renata nie słyszy od urodzenia. Od drugiego roku życia nosi aparat słuchowy, z trudem zdobyty przez jej tatę. Można z nią rozmawiać bez znajomości języka migowego. Jako osoba z pogranicza świata słyszących i świata ciszy bywa tłumaczem, jest też „prawą ręką” kapłana – wspiera go np. w miganiu w czasie Mszy św., zwłaszcza gdy on ma dłonie zajęte wykonywaniem czynności liturgicznych.

W innym świecie

Ks. Tomasz Filinowicz jeszcze w seminarium wybrał się na wakacyjny kurs języka migowego, nie wiążąc z nim zresztą swojej przyszłości. Tymczasem wkrótce okazało się, że jest jedynym kapłanem, który może zastąpić duszpasterza osób niesłyszących i niewidomych – ks. Kazimierza – któremu z racji wieku trudno już pełnić obowiązki. Ks. Tomaszowi nie pozostało nic innego, jak tylko dalej się kształcić – ma za sobą specjalistyczny kurs języka migowego, przeznaczony dla duszpasterzy i katechetów. Korzystać może z modlitewników ks. Kazimierza, z podręczników ze szczegółowo opisanymi migami. Czasem zaskakują. Okazuje się na przykład, że podobnie miga się słowa „Bóg” oraz „Wrocław” – w pierwszym wypadku czyni się okrąg dłonią ustawioną jak przy literze B, w drugim – jak A.

Nowy duszpasterz niesłyszących mówi o licznych pułapkach czyhających na osoby uczące się migów. Niektóre z nich są różne w poszczególnych regionach Polski, na dodatek istnieją migi stare i nowe, czym innym jest język migowy w ścisłym znaczeniu tego słowa, a czym innym tzw. system językowo-migowy. Głuchoniemi mają swoje charakterystyczne powiedzonka. Istnieją ponadto osoby głuchoniewidome, dla których stworzono inny alfabet, z literami „rysowanymi” na dłoniach.

Tekst odszyfrowany

Bariera, którą trzeba pokonać, dotyczy nie tylko problemów ze słuchem czy mową, ale też z nieco innym sposobem myślenia tych ludzi – tłumaczy ks. Tomasz. I jako przykład przywołuje niedzielne czytania, gdzie padły słowa „zejdź mi z oczu”. Wierne ich przetłumaczenie na język migowy sprawia, że niesłyszący rozumieją je dosłownie: ktoś stoi komuś na oczach i ma z nich zejść. Niejasne pozostaje dla nich m.in. określenie „zaprzeć się siebie”. Ks. Tomek nieźle się kiedyś nagimnastykował, by szykującej się do ślubu parze wyjaśnić sens pytania o to, czy nie są „związani węzłem pokrewieństwa”…

– Najtrudniejsze jest zrozumienie penitentów podczas spowiedzi – przyznaje. Stopniowo jednak nabywa doświadczenia. W czasie kazania czasem radzi się słuchaczy, jak coś zamigać. – W ostatnim czasie kupiliśmy do kaplicy multimedialny rzutnik i ekran, które ułatwiają udział w liturgii – tłumaczy. – Do tej pory funkcjonował tzw. magiel – płótno z wypisanymi tekstami Mszy św., nawinięte na walce i obracane korbami. Zakupiony rzutnik umożliwia wyświetlanie również np. tekstu Ewangelii na daną niedzielę, rozmaitych obrazów towarzyszących kazaniu.

Nowy duszpasterz celebruje Mszę św. w każdą niedzielę w kaplicy kościoła NMP na Piasku, raz w miesiącu dojeżdża do głuchoniemych w Oławie i Jelczu-Laskowicach, katechizuje w zespole szkół na Pilczycach; przygotował też kilka osób do małżeństwa. Ostatnio z grupą z naszej diecezji był na ogólnopolskiej pielgrzymce głuchoniemych na Jasnej Górze. Gromadzą się ponadto m.in. w pierwsze piątki miesiąca, na zmianie tajemnic różańcowych i przy herbatce. – Chciałbym, żeby co tydzień odbywały się spotkania, na których będzie można pobyć ze sobą, porozmawiać – mówi ks. Tomek. I dodaje, że w seminarium jest obecnie czterech kleryków po kursie języka migowego, może więc zyska w nich pomocników?

Człowiek legenda

Ks. kan. Kazimierz Błaszczyk

Przez ponad 40 lat był duszpasterzem niesłyszących. Opiekował się także niewidomymi i innymi osobami niepełnosprawnymi. Wiele wysiłku włożył w przygotowanie niesłyszących dzieci do I Komunii Świętej. Zwoził je z całej diecezji do Wrocławia, gdzie przez trzy tygodnie mieszkały na Ostrowie Tumskim i uczestniczyły w specjalnych zajęciach. Organizował pielgrzymki na Jasną Górę, również rowerowe, oprowadzał po mieście wycieczki z niepełnosprawnymi osobami, odwiedzał chorych, Grywał na akordeonie, mandolinie. Niesłyszący, gdy chcą zamigać coś o ks. Kazimierzu, do dziś pokazują gest grania na strunach. Został uhonorowany wieloma nagrodami. Ruchomą szopkę jego autorstwa można oglądać przez cały rok, ale w pełnej formie prezentowana jest w okresie Bożego Narodzenia. Przygotowanie na ten czas wszystkich figurek zaczyna się już od września.

Jak muzyka

S. Małgorzata Szewczyk

– Do duszpasterstwa przyszłam w 1976 r. Służę tu jako zakrystianka. Odwiedzam rodziny osób niesłyszących; odwiedzam ich także w szpitalu – gdzie często są bardzo osamotnieni, nie mogąc się z nikim porozumieć; organizuję w razie potrzeby wizytę kapłana. Na Mszę św. co niedzielę przychodzą do nas niesłyszący z całego Wrocławia, przed Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą przyjeżdżają do spowiedzi osoby nawet z dalszych stron. Cała kaplica jest przystosowana do ich potrzeb – mamy specjalny konfesjonał, ołtarz umieszczony nieco wyżej, wyświetlane na bieżąco teksty liturgiczne. Czy łatwo jest nauczyć się języka migowego? Z tym jest jak z muzyką, z grą na instrumencie. Trzeba nieustannie ćwiczyć.

Renata Maciejewska

– Nie wiadomo, czemu nie słyszę. Mama będąc ze mną w ciąży, miała wietrzną ospę, ponadto wśród przodków były osoby głuchonieme, może miało to jakiś wpływ na mój słuch. Do piątej klasy chodziłam do normalnej szkoły, potem do szkoły dla niesłyszących przy ul. Chopina. W 1975 r. koleżanka zaprosiła mnie do kościoła NMP na Piasku, gdzie odbywały się Msze św. dla niesłyszących, i odtąd jestem związana z tym miejscem. Pomagałam na różne sposoby ks. Kazimierzowi, m.in. w przygotowaniu dzieci do I Komunii Świętej. Uczę języka migowego kleryków. W 1986 r. wyszłam za mąż, mam dwójkę dzieci – Anię i Beatkę. Mąż też jest głuchoniemy. Pomagam kapłanowi w czasie Mszy św., nabożeństw, biorę udział w organizowaniu rekolekcji, np. na Górze św. Anny. Jako krawcowa szyję szaty liturgiczne. Należę do neokatechumenatu w parafii św. Augustyna we Wrocławiu.