Chrześcijanie dla lwów!

Wszystko ma swój czas – mówił Kohelet. Teraz widać czas niechęci wobec chrześcijaństwa.

Chrześcijanie dla lwów!

Dwudziesty pierwszy dzień listopada... Do Polski wkracza zima. Portal Axios publikuje projekt porozumienia, które ma zakończyć wojnę na Ukrainie. Może to przejaw realizmu, ale jak by nie patrzyć okazuje się, że agresja i zabijanie mają zostać nagrodzone.... Tak to już jest na tym świecie. Agresja często się opłaca. Także jeśli przejawia się z zakulisowych rozgrywkach. Wcześniej czy później wszyscy staniemy jednak przed trybunałem Boga. Od nas zależy, czy będziemy wtedy mogli dumnie podnieść głowę, czy ze wstydem ją opuścić...

Polski rząd planuje usunąć z zapisów prawnych możliwość karania więzieniem za obrazę uczuć religijnych. To, zdaniem rządzących, zbyt dotkliwa kara. Według podawanych w mediach informacji, na podstawie dotychczasowych przepisów w latach 2020-2024 do więzieni trafiło 17 osób, a 5 tymczasowo aresztowano. Szkoda że nie podano więcej konkretów. Czyli co konkretnie te osoby zrobiły. Bo nie przypominam sobie żadnej głośnej sprawy, w której doszłoby do skazania kogoś za obrazę uczuć religijnych na karę więzienia. Wręcz przeciwnie: ciągle takie działania usprawiedliwiano. Tymczasem biskup Kopenhagi, Czesław Kozon, a jednocześnie wiceprzewodniczący Komisji Episkopatów UE podczas spotkania z  władzami Unii zaapelował o powołanie „koordynatora ds. walki z antychrześcijańską nienawiścią”.  Jak zauważył, „coraz częściej pojawiają się doniesienia o przestępstwach przeciwko chrześcijanom oraz o nienawiści, nietolerancji i dyskryminacji wobec nich w Unii Europejskiej”. A powodów, dla którego wielu chrześcijan spotyka się obecnie z „dyskryminacją, wykluczeniem, molestowaniem, nienawiścią i przemocą” jest jego zdaniem więcej niż jeden, konkretny.

Cóż, takie mamy czasy. Wszystko trzeba tolerować „z wyjątkiem”. A katalog tego, czego tolerować nie trzeba czy wręcz nie wolno, ciągle się poszerza. Myślę, że to w dużej mierze efekt laicyzacji naszego społeczeństwa. „Kochaj bliźniego jak siebie samego” – głosi Ewangelia. I chodzący do Kościoła czy chce czy nie chce, tego rodzaju wskazania usłyszy. Czy się tym przejmie to już inna sprawa. Ale ten, który nie chodzi, jest sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Nie konfrontuje swoich postaw z jakimiś obiektywnymi normami. „Uważam”, „chcę” są dla niego ostateczną instancją tego, co dobre a co złe. Przy skażonej grzechem ludzkiej naturze nietrudno w takiej sytuacji zabrnąć na manowce...

Nie obrażam się jednak na tę rzeczywistość. Jest jak jest. A że w oczach wielu z powodu swojej wiary jestem tym gorszym? Cóż, Jezus powiedział, że jeśli z Jego powodu nam urągają, prześladują i mówią kłamliwie wszystko złe na nas, jesteśmy błogosławieni. I możemy się cieszyć, bo w niebie czeka nas za znoszenie takich szykan wielka nagroda.