Wojownicy idą na wojnę

Ks. Ireneusz Okarmus; GN 37/2011 Kraków

publikacja 21.09.2011 06:30

Katarzyna jest studentką reklamy i marketingu. Mówi, że stara się być „żywą reklamą Jezusa”, ale nie za pomocą pustych słów, lecz przez postawę i czyny w prozaicznych sytuacjach. Jest jedną z 34 pobłogosławionych ostatnio animatorek oazy.

Wojownicy idą na wojnę Tadeusz Warczak/ GN Każdy nowo pobłogosławiony animator nosi na szyi znak swej posługi w Ruchu Światło-Życie.

Na twarzach stojących 3 września u stóp polowego ołtarza w Kalwarii Zebrzydowskiej animatorów można było dostrzec autentyczne, głębokie przeżywanie Eucharystii. Ci młodzi ludzie zdają się być zaprzeczeniem tezy, że sprawy religijne to dla dzisiejszej polskiej młodzieży temat nieważny, a przyznawanie się do wiary w Boga i przynależności do Kościoła to powód do wstydu.

Uformowani duchowo

Wszyscy animatorzy i animatorki pobłogosławieni do tej posługi mają za sobą kilkuletnią formację podstawową w Ruchu Światło-Życie. – Jej celem – zgodnie z zamysłem ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu i kandydata na ołtarze – jest najpierw doprowadzenie do osobistego przyjęcia Chrystusa jako Pana i Zbawiciela, a później wprowadzenie we wspólnotę Kościoła, poprzez odkrycie chrześcijańskiej tożsamości. Na ostatnim etapie formacji oazowicze odkrywają, że dojrzałość chrześcijańska objawia się postawą służby we wspólnocie Kościoła, szczególnie w wymiarze parafii – wyjaśnia ks. Jerzy Serwin, który przez ostatnie 10 lat był moderatorem diecezjalnym Ruchu Światło-Życie.

Tym, którzy chcą być animatorami ruchu (a także animatorami muzycznymi czy liturgicznymi), stawiane są bardzo wysokie wymagania. Zarówno w wymiarze duchowym, jak i intelektualnym. I jest to zrozumiałe, jeśli weźmie się pod uwagę, że w oazie formacja odbywa się w małych grupach pod kierunkiem animatora, który jest dla swoich podopiecznych przewodnikiem na ścieżkach wiary. Tak jest zarówno podczas wakacyjnych rekolekcji, jak również w ciągu roku formacji w grupach parafialnych.

Jednak zanim powierzone zostanie animatorowi formowanie innych, on sam musi przejść podstawową formację w ramach Ruchu Światło-Życie. A to oznacza uczestniczenie we wszystkich trzech stopniach rekolekcji wakacyjnych dla młodzieży, tzw. Oazie Nowego Życia, i przeżycie rocznej formacji w grupie parafialnej po każdym z nich. Do tego dochodzi ukończenie dwuletniej Szkoły Animatora Ruchu. W naszej archidiecezji w siedem sobót, od końca września do końca marca, kandydaci i kandydatki na oazowych liderów przyjeżdżają do Katolickiego Centrum Edukacji Caritas Archidiecezji Krakowskiej, gdzie w pomieszczeniach Szkół Katolickich im. Świętej Rodziny z Nazaretu odbywają się przez cały dzień specjalne wykłady dla nich. Oprócz tego uczestniczą w tygodniowych rekolekcjach odbywających się w czasie ferii zimowych.

– Do diecezjalnej szkoły dla animatorów zgłaszają się tacy, którzy dopiero co skończyli 18 lat, ale także studenci kończący studia. Podstawowym kryterium przyjęcia nie jest wiek, ale przejście wszystkich stopni rocznej formacji podstawowej w parafialnej grupie oraz uczestnictwo w dwutygodniowych rekolekcjach wakacyjnych – mówi ks. Jerzy Serwin. Z formacją związane jest przyjęcie pewnych zobowiązań moralnych (np. całkowita abstynencja) i wejście w prawdziwie osobowy kontakt z Bogiem oraz podjęcie służby dla wspólnoty Kościoła, w zależności od swoich talentów i zdolności.

Mylące statystyki

Pesymiści mówią, że w obecnych czasach oaza przeżywa kryzys krakowskiej. Na potwierdzenie tej tezy przytaczają statystyki, także te dotyczące liczby nowych animatorów błogosławionych do posługi w Ruchu Światło-Życie. Rzeczywiście, biorąc pod uwagę tylko suche liczby, można stwierdzić, że największy rozkwit oaz w archidiecezji krakowskiej notowany był w połowie lat 80. ub. wieku. Wtedy - według danych z diecezjalnej centrali ruchu - co roku do posługi animatora było błogosławionych nawet 400 młodych ludzi. Jeszcze w połowie lat 90. było ich około 150, ale już 10 lat temu - tylko 84, zaś w tym roku - 34. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że Ruch Światło-Życie „poszedł w głąb”. Ilość rzeczywiście przeszła w jakość i dotyczy to zarówno animatorów, jak również uczestników poszczególnych stopni.

- Na wszelkie zestawienia statystyczne powinniśmy patrzeć w szerszym kontekście. Z jednej strony liczba uczestników tegorocznych rekolekcji może być dla kogoś mało imponująca (1580), ale jeśli się weźmie pod uwagę, że żyjemy w zlaicyzowanym świecie, gdzie młodzież ma mnóstwo różnych form wypoczynku wakacyjnego, jest to liczba niemała. To prawda, że ilość animatorów pobłogosławionych w tym roku do posługi jest kilka razy mniejsza niż to było 20 lat temu. Ale wyciąganie z tego wniosków, że oaza już się przeżyła, byłoby nieuprawnione – podkreśla ks. Mariusz Susek, nowy diecezjalny moderator ruchu w naszej archidiecezji.

Słudzy Jezusa i Kościoła

Młodzi ludzie przechodzący całą formację oazową i podejmujący zadania animatora są prawdziwą duchową elitą Kościoła. Potrafią w rozmowach ze swoimi rówieśnikami bez lęku i wstydu podjąć trudne tematy dotyczące wiary w Boga, Kościoła, zasad moralnych. Michał studiuje informatykę na AGH. Od roku animatorem liturgicznym. Mówi, że wśród kolegów z roku zna takich, którzy otwarcie mówią, że są ateistami. – Rozmowy z nimi na tematy wiary to okazja do dawania świadectwa Chrystusowi i wykorzystania wiedzy religijnej zdobytej na rekolekcjach oazowych.

Katarzyna jest studentką II roku na kierunku reklamy i marketingu. Mówi, że stara się być „żywą reklamą Jezusa”, ale nie za pomocą pustych słów, lecz przez postawę i czyny w prozaicznych sytuacjach. – Mam nadzieje, że Pan Jezus kiedyś mnie rozliczy z tego, czy kogoś do Niego przyciągnęłam. Bycie animatorem to odpowiedzialność za drugiego człowieka. Często spotykam ludzi, których prowadziłam na rekolekcjach wakacyjnych. I oni mi przypominają wtedy jakieś rozmowy i słowa, które mówiłam. To mi uświadamia, jak wielka jest odpowiedzialność za formowanie drugiego człowieka, za jego wiarę.

Michał jest studentem drugiego roku administracji publicznej. W tej chwili jest po pierwszym roku szkoły animatora. Za rok chce przyjąć błogosławieństwo. Jest przekonany, że najważniejsza jest postawa życia wypływająca z wiary i gotowość przyznawania się do Chrystusa.

Rozmawiając z animatorami i animatorkami, można się przekonać, że są to ludzie mający świadomość odpowiedzialności za Kościół, za to, jak będą go postrzegać ludzie nie identyfikujący się z nim. Mariusz skończył studia, jest mężem, ale dalej pełni posługę animatora – Staram się towarzyszyć w drodze do Boga tym, dla których jestem animatorem. Widzę siebie jako „wojownika Pana”, gotowego na walkę ze złem i przygotowanego, aby innych na tę wojnę prowadzić. I najważniejsze jest to, aby wytrwać. Pracuję w środowisku ludzi, którzy co najwyżej sympatyzują z Kościołem. W tej sytuacji mógłbym się zachowywać tak, jak oni. Ale ja nie ukrywam tego, że jestem w Ruchu Światło-Życie. Wiem, że oni patrzą na Kościół przez pryzmat tego, jak ja się zachowuję, jak się wypowiadam, ale też jakim jestem fachowcem w pracy. Mam ciekawy zawód. Tworzę reklamy. I tu jest też problem. Bo najprostszą reklamą skierowaną do mężczyzn jest roznegliżowana dziewczyna. Ja walczę o to z klientami, aby zaproponować coś innego. Nawet kilka razy straciłem intratne zlecenia, bo nie chciałem robić tego, co oni proponowali. Ale wewnętrznie czuję się spokojny. Okazałem wierność Chrystusowi, który mnie prowadzi.

Agnieszka, absolwentka Akademii Medycznej, jest przekonana, że najbardziej atrakcyjny w Kościele jest Jezus Chrystus. – My jako animatorzy, mamy pokazać wszystkim, że najważniejsza jest relacja człowieka z Jezusem. I to jest jedyna droga, na której człowiek może się spełnić - podkreśla. Olgierd studiuje informatykę na AGH, w tym roku otrzymał błogosławieństwo do posługi animatora muzycznego. Uważa, że świadectwo życia, umotywowane osobistym odniesieniem do Chrystusa, jest najważniejsze. - Koledzy ze studiów, choć nie wiedzą, kto to jest animator, gdy widzą, że nie piję alkoholu i słyszą ode mnie, z jakich motywów to robię, na pewno się zastanowią.

Skarb nieodkryty

Animatorzy Ruchu Światło-Życie mogą być i często rzeczywiście są wielką pomocą dla kapłanów w ich działaniach duszpasterskich w parafii. Przecież przeszli odpowiednią formację wewnętrzną i zostali przygotowani teoretycznie i praktycznie do różnych działań w Kościele. W większości mają wielki młodzieńczy zapał i gotowość do służenia Bożej sprawie. Bywa jednak, że nie mogą znaleźć pola do działania w swojej parafii. Różne są tego przyczyny. Pierwsza i prozaiczna wynika z tego, że parafialne grupy oazowe są tylko w jednej czwartej parafii w naszej diecezji. To powoduje, że animatorzy szukają możliwości realizowania swojej posługi poza macierzystą wspólnotą. Druga z przyczyn wynika z fałszywego stereotypu, że oazowicze to dziwni, „nawiedzeni” ludzie, o mentalności wręcz sekciarskiej. To krzywdząca opinia. Są przecież uformowani do diakonii, czyli służby, a tę można realizować w parafii na wielu polach działania. Na pewno jest potrzebne obustronne otwarcie – księży na współprace z animatorami i ich samych na współpracę z duszpasterzami.