Ostatnio klimat wokół Fundacji Świętego Józefa nie był najlepszy

PAP |

publikacja 19.09.2025 08:18

Ostatnio klimat wokół Fundacji Świętego Józefa nie był najlepszy; linia wypracowana przez osoby pracujące ze skrzywdzonymi dostała od KEP żółtą kartkę - powiedział były członek FSJ ks. Grzegorz Strzelczyk po tym, jak jej prezeska Marta Titaniec przekazała, że nie będzie kandydować na kolejną kadencję.

Ostatnio klimat wokół Fundacji Świętego Józefa nie był najlepszy Roman Koszowski /Foto Gość ks. Grzegorz Strzelczyk

W czwartek prezeska Fundacji Świętego Józefa Konferencji Episkopatu Polski Marta Titaniec poinformowała, że po sześciu latach kierowania Fundacją zdecydowała się nie kandydować na kolejną kadencję. Odnosząc się do powodów tej decyzji, Titaniec podkreśliła, że "na jej podjęcie wpłynęło także to, że nie zawsze spotkała się ze zrozumieniem działań Fundacji".

Były członek zarządu Fundacji Świętego Józefa, ks. Grzegorz Strzelczyk, powiedział PAP, że jest pełen podziwu dla Titaniec, że stanowisko prezeski pełniła tak długo.

- Ta praca powoduje gigantyczne psychiczne obciążenia. Z jednej strony obciążający jest kontakt z osobami, które zostały skrzywdzone wykorzystaniem seksualnym. Z drugiej strony w tej pracy człowiek dowiaduje się o sytuacjach, w których władze kościelne, delikatnie mówiąc, nie najlepiej obeszły się z osobami pokrzywdzonymi - to jest ogromna trudność dla człowieka wierzącego. A trzecia trudność polega na tym, że biskupi, którzy przecież powołali Fundację, nie wszyscy jednakowo angażują się po stronie osób skrzywdzonych - zaznaczył.

Zdaniem ks. Strzelczyka Fundacja została powołana w momencie, kiedy biskupi "stanęli pod pręgierzem opinii publicznej". - Wtedy była duża presja, żeby coś zacząć robić. Fundacja została powołana, ale nie zawsze była traktowana jako chciany partner we współpracy. To potęgowało trudności, z którymi zarząd musiał się mierzyć - stwierdził duchowny.

Według ks. Strzelczyka jedną z nich był fakt, że choć diecezje zobowiązały się, iż będą wpłacać składki na rzecz Fundacji, nie wszystkie to robiły.

Podkreślił, że w ostatnim czasie klimat wokół Fundacji Świętego Józefa "nie był najlepszy". "Pewna linia wypracowana przez osoby, które długo pracują z osobami skrzywdzonymi, dostała od Episkopatu żółtą kartkę" - ocenił.

Ks. Strzelczyk przypomniał, że przez długi czas był członkiem zespołu kierowanego przez prymasa Polski abpa Wojciecha Polaka, którego zadaniem było opracowanie dokumentów dotyczących funkcjonowania komisji niezależnych ekspertów do zbadania zjawiska wykorzystywania seksualnego osób małoletnich przez duchownych. Zaznaczył, że jakiś czas temu zrezygnował z członkostwa w zespole z powodu innych zobowiązań, które utrudniały mu uczestnictwo w jego pracach. Dodał, że jednym z powodów jego rezygnacji był również fakt, że w pewnym momencie stracił wiarę w to, że zespół jest w stanie doprowadzić do powstania tej komisji.

- Deklaracja, że taka komisja powstanie, została złożona w momencie, kiedy był kryzys medialny, a kiedy kryzys się skończył, to determinacja ewidentnie opadła. Mam wrażenie, że część biskupów pomyślała: w zasadzie mamy ten problem za sobą - ocenił.

Zdaniem ks. Strzelczyka ruchem zmierzającym do zablokowania niektórych działań tej komisji było stanowisko Rady Prawnej KEP, które wyciekło do mediów w marcu tego roku i stało się publicznie znane. Jak zaznaczył, z ujawnionego dokumentu wynikało, że część biskupów związanych z Radą Prawną sprzeciwia się nie tyle samemu powstaniu Komisji, ile niektórym jej założeniom, m.in. składaniu zeznań przez osoby skrzywdzone.

Przypomniał, że podczas 401. Zebrania Plenarnego KEP, które obradowało w marcu br. w Katowicach, zespół pod przewodnictwem prymasa Polski abpa Wojciecha Polaka zakończył działalność przy tworzeniu Komisji. Powołany został nowy zespół ds. opracowania dokumentów dotyczących funkcjonowania Komisji, na którego czele stanął bp Sławomir Oder.

- Moim zdaniem - wbrew interpretacjom, które pojawiły się w mediach - zespół prymasa nie został odsunięty od pracy nad powołaniem Komisji, tylko rzeczywiście zakończył pracę nad projektem, a zespół bpa Odera miał wypracować dokumenty techniczne. Natomiast odbiór medialny tej sytuacji był związany z bardzo nieporadnymi wypowiedziami osób, które zabierały głos w imieniu Episkopatu. Pojawiła się narracja o zmianie wrażliwości i to wywołało taki, a nie inny odbiór społeczny - zastrzegł ks. Strzelczyk.

Duchowny zaznaczył, że z informacji podawanych przez KEP wynika, że zasady funkcjonowania Komisji opracowane przez zespół pod kierownictwem abpa Polaka nie ulegną zmianie i zostanie ona powołana według tych założeń. Jednocześnie podkreślił, że kluczowa będzie osoba przewodniczącego Komisji.

- Chodzi o to, na ile ta osoba będzie miała rzeczywistą swobodę w doborze zespołu i swobodę w działaniach. Po tym poznamy, czy jest rzeczywista wola prawdziwego wyjaśnienia tych spraw - ocenił ks. Strzelczyk.

Duchowny podkreślił, że podobnie jak w przypadku Komisji, dla Fundacji Świętego Józefa kluczowe jest to, kto zostanie jej nowym prezesem. - Fundację można prowadzić pasywnie lub aktywnie. Pasywnie, czyli tak, że będzie wypełniać cele statutowe w minimalnym zakresie. To znaczy, że jak ktoś się będzie mocno dobijał o pieniądze, to ewentualnie je dostanie. Albo można prowadzić Fundację proaktywnie, na przykład inicjując działania prewencyjne, takie jak przygotowanie poradnika dla spowiedników czy materiałów do wykorzystania w ramach lekcji religii w szkole. Ale żeby tak było, konieczne jest, by w jej zarządzie byli ludzie zaangażowani i wrażliwi na potrzeby skrzywdzonych - zastrzegł.

Fundację Świętego Józefa KEP powołali biskupi podczas 384. Zebrania Plenarnego Konferencji Episkopatu Polski, obradującego w Warszawie od 8 do 9 października 2019 r. Celem Fundacji jest świadczenie pomocy osobom skrzywdzonym przemocą seksualną przez osoby duchowne. Fundacja utrzymuje się z pieniędzy przekazanych przez poszczególne diecezje. Partycypacja finansowa diecezji została rozłożona proporcjonalnie do liczby należących do nich biskupów i księży.

Iwona Żurek (PAP)