Zagadka w Ruchu

Agnieszka Małecka; GN 34/2011 Płock

publikacja 11.09.2011 06:30

To świetny cement, który wzmacnia, a nieraz i zlepia to, co się już rozsypuje w relacjach z drugim człowiekiem i Bogiem, mówią małżeństwa o Domowym Kościele, rodzinnej gałęzi Ruchu Światło–Życie.

Zagadka w Ruchu Agnieszka Kocznur/ GN To świetny cement, który wzmacnia, a nieraz i zlepia to, co się już rozsypuje w relacjach z drugim człowiekiem i Bogiem, mówią małżeństwa o Domowym Kościele, rodzinnej gałęzi Ruchu Światło–Życie.

Znaleźć czas na letnie oazy to dziś karkołomne przedsięwzięcie w życiowym grafiku przeciętnej rodziny, ale jeśli komuś się udaje, to zwykle jest to czas dobrze zainwestowany. Pokazują to zarówno nasze diecezjalne statystki, jak i świadectwa ludzi, którzy niedawno przeżywali jakąś formę rekolekcji; dodajmy, zwykle z dziećmi. Jeszcze w czerwcu rozpoczęła się piętnastodniowa oaza II stopnia w Rycerce Górnej, w okolicach Żywca, a wyjechało na nią 5 małżeństw z płockiej diecezji. Kolejne 5 par było w sierpniu w Wilnie; jedna w Rzymie, a 13 pojedynczo na innych rekolekcjach. Kolejnych 9 małżeństw uczestniczyło w tygodniowej tzw. sesji pilotowania kręgów, organizowanej w Sikorzu. Najtrudniej zdecydować się na oazę –piętnastodniowe rekolekcje (gdzie każdego dnia przeżywana i rozważana jest kolejna tajemnica Różańca) ale nie jest to niemożliwe, zapewniają ci, którym to się udało. Mówią, że trzeba zaplanować to dużo wcześniej, włożyć trochę wysiłku, nie zrażać trudnościami, bo one będą na pewno.

Fenomen dzielenia się

– Każde rekolekcje to postęp, to 50 kroków do przodu w naszym małżeństwie – przekonuje nowa para diecezjalna Bożena i Jan Gałkowie z Golubia Dobrzynia, którzy prowadzili oazę II stopnia w Rycerce. Co było najtrudniejsze w tych rekolekcjach? – Pogoda – żartują – bo wtedy trudno było zająć dzieci, chociaż mieliśmy wspaniałą diakonię opiekuńczą. Rzeczywiście aura dała się we znaki, jak przyznaje jedna z par uczestniczących w rekolekcjach w Rycerce, ale nie złamała ducha rekolektantów. Bo jakość tego czasu nie zależy od takiej czy innej pogody.

– Na rekolekcjach mieliśmy okazję poznać inne małżeństwa, podzielić się doświadczeniem bycia we wspólnocie, budowaniem relacji małżeńskich, czy też doświadczeniem w wychowywaniu dzieci – wspominają Ania i Jarek Janiszewscy Płocka. – Byliśmy bardzo zbudowani, że mimo trudów dnia codziennego, pary małżeńskie, które idą przez życie z Chrystusem, potrafią je przeżywać w radości i wzajemnej miłości. Na rekolekcjach dzieliliśmy się jak przeżywamy naszą wiarę, jak pokonujemy trudności, które nas spotykają każdego dnia. Pod kierunkiem księdza moderatora zagłębialiśmy się w tajemnice Pisma Świętego i próbowaliśmy zrozumieć dzieje Izraela z okresu wyjścia z Egiptu.

Skąd bierze się ta możliwość, nawet łatwość dzielenia się zakamarkami swojego serca i duszy? – To jest tak, że na rekolekcjach i w kręgach oazowych jest się wśród swoich, czyli ludzi, którzy mają podobną filozofię życia, wartości, światopogląd. Możemy różnić się w szczegółach, ale mamy wspólną podstawę, która sprawia, że od razu łatwiej się porozumieć, że czujemy więź, że nadajemy na tych samych falach. Tu nikt nie udaje – wyjaśniają Beata i Mariusz Kanieccy, para pilotująca nowy krąg w Gostyninie. – Kiedy byliśmy na oazie I stopnia zaskoczyło mnie, że ludzie nie opowiadali, kim są, gdzie pracują, dopiero później, przypadkiem to wychodziło. Na przykład była tam pewna para, która przyjechała z Francji. On był naszym animatorem muzycznym, później okazało się, że jest pierwszym solistą w operze paryskiej – dodaje Mariusz Kaniecki.

Lekarstwo na kryzys

Na sesji o pilotowaniu kręgów w Sikorzu, w której tego lata uczestniczyli Kanieccy, były dwa małżeństwa z Niemiec i Szwecji. Znamienne, że pierwsi z nich cieszyli się, że mogli tu przyjechać i spotkać, jak sami mówili, zdrowe rodziny i normalnych ludzi. Ale nikt nie jest idealny, a kryzysy są i będą w każdym małżeństwie, mówią pary z naszej diecezji, tylko ich zdaniem w Domowym Kościele łatwiej i skuteczniej je pokonywać.

– Dla niektórych małżeństw to nawet sprawa życia i śmierci. Ile razy jakiś związek został uratowany i wyszedł z kryzysu. Bo kryzysy są; to jest życie, a nie laurka. Ale jeśli w to życie wplecie się Boga, to wszystko wraca na swoje miejsce. Problem w tym, że nie zdajemy sobie dostatecznie sprawy z tego, co to jest sakrament małżeństwa. I trzeba budzić na nowo tę wiadomość. Trzeba też nauczyć się zmieniać siebie, a nie innych – mówi Jan Gałka. – Ciekawe, że ludzie dbają o rozwój umysłowy, zawodowy, fizyczny, ale nie duchowy, albo poszukują go w formach typu sekty, joga. Teraz Domowy Kościół właśnie powinien się odbudować, bo jest bardzo potrzebny, gdy rodzina jest w kryzysie. W naszych oazowych zasadach ważny jest dialog i wspólna modlitwa. A komunikacja to w małżeństwie podstawa. Jest u nas takie porównanie małżonków do dłoni złożonych w daszek – jeśli małżonkowie zbliżają się ku górze, do Boga, to jednocześnie zbliżają się do siebie. Jeśli znajdzie się dobrą relację z Bogiem, to i z drugim człowiekiem – mówi Beata Kaniecka. Małżonkowie przyznają, że na co dzień nie jest idealnie i pojawiają się pytania, po co to wszystko: te spotkania, rekolekcje. Czasem wygląda na to, że jest gorzej, nie lepiej. Ale potem człowiek przestaje wątpić.

Letnia oaza pozwala zatrzymać się i spojrzeć głębiej się siebie, na relacje do Boga i drugiego człowieka. – Ja tę sesję o pilotowaniu kręgów przeżyłam bardziej jak rekolekcje. Ona pozwoliła mi spojrzeć na pewne sprawy z innej strony. Pozostał mi po niej spokój, poczucie, że ostatecznie o wszystkim decyduje Pan Bóg; On jest tu głównym „szefem” – wyznaje Beata. – Rekolekcje to cement dla całej rodziny, dlatego niektórzy jadą na nie kosztem swoich urlopów. Bardzo ważne jest, że dzieci widzą na nich swoich rodziców razem – podkreśla nowa para diecezjalna.

Krok dalej

Kiedy młodzi i starsi oazowicze spotkają się 3 września (tekst z niedzieli 28 sierpnia) w parafii pw. Matki Bożej Fatimskiej w Ciechanowie, dobiegnie końca peregrynacja ikony Świętej Rodziny – najważniejsze wydarzenie w Domowym Kościele diecezji płockiej. Swoje obowiązki przejmie też nowa para diecezjalna, która zastąpi w tej funkcji małżeństwo z Rypina – Renatę i Darka Borkowskich, którzy już od kilku miesięcy są krajowymi skarbnikami Ruchu Światło–Życie, którego centrum mieści się w Krościenku nad Dunajcem. Właśnie w Krościenku przygotowywali się ostatnio do pracy w diecezji Bożena i Jan Gałkowie. – Czerpiemy u źródeł, bo ważne, by była jedność Ruchu. Oczywiście są różne osobowości ludzkie, różne charyzmaty, specyfika poszczególnych diecezji, ale całość musi stanowić jedność. Staramy się być wierni charyzmatowi ks. Franciszka Blachnickiego, on jest nam bardzo bliski. To jest dla nas bardzo ważny człowiek – podkreślają.

W opinii moderatora diecezjalnego DK ks. Andrzeja Pieńdyka, ważnym zadaniem na kolejny rok pracy powinno być wypełnianie wezwania o tworzenie grup posługujących – diakonii. – Jest to wezwanie do całego Ruchu Światło–Życie: młodzieży i gałęzi rodzinnej. Chodzi o to, by tworzyć różne diakonie: modlitwy, ewangelizacji, życia, Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. My na razie w tym raczkujemy; chcemy zacząć od diakonii modlitwy. Chodzi o to, by znaleźć swoje miejsce we wspólnocie. Aby ludzie nie tylko zatrzymywali się na formacji, ale zastanowili się, gdzie jest ich miejsce w Kościele.