Wspomnij na młodość

Andrzej Macura

Że mają czasem głupie pomysły? Możliwe. Ale to czas najważniejszych wyborów.

Wspomnij na młodość

Znajomy ksiądz był rozgoryczony. „Wiesz, ten ksiądz z powodu tego drobiazgu darł się na matkę przy jej czternastoletniej córce. Trzeba było widzieć spojrzenie tej dziewczyny. Jestem pewien, że gdy dorośnie, przestanie chodzić do kościoła” – mówił gorzko. Czy miał rację?

Nie wiem. Wiem za to, że tak zwanym dorosłym często brakuje zarówno elementarnych zasad dobrego wychowania (których domagają się od młodych),  jak i zwykłego wyczucia. Czternasto-, piętnastolatków traktuje się często z mieszaniną pobłażania i wyższości. Młodzi są, nic nie rozumieją. Niewiele się zmienia, gdy mają lat 18. Czyli osiągają – jak się to nieco przewrotnie mówi – pełnoletniość. Potem przychodzi czas, gdy stają się całkiem dorośli. Mają  20 albo i 24 lata. W tym wieku wielu z nich podejmuje pracę, zakłada rodzinę, a są i tacy, którzy już ocierają się o bycie prezbiteroi, czyli starszymi w kościelnej wspólnocie. Ciągle jednak patrzy się na nich jak na dziwaków, którzy chcą wprowadzać jakieś rewolucje. Starsi, otrzaskani z układami, nie traktują ich poważnie.

„Poszukiwanie czegoś więcej poza codziennością życia i pracy, pragnienie czegoś prawdziwie większego, jest naturalną częścią młodości” – napisał Benedykt XVI w swoim orędziu na Światowe Dni Młodzieży, które właśnie trwają w Madrycie. I wcale nie uważa, że to coś, na co z perspektywy wieku można spojrzeć z przymrużeniem oka. „Pragnienie odnalezienia sensu życia jest znakiem dziecięctwa Bożego i «znamieniem» jakie w nas zostawił. Bóg jest życiem, i dlatego każde stworzenie dąży do pełni życia” – pisze dalej papież i odwołuje się do swojej młodości, do wyborów, które przyszło mu wtedy podejmować.

Młodość – i to czasem ta całkiem wczesna – to czas najważniejszych wyborów człowieka. To zasadniczo wtedy krystalizuje się ludzka hierarchia wartości, to wtedy człowiek decyduje się na wybór takiej czy innej drogi przez życie. Młodość to także czas, w którym widzi się znacznie wyraźniej kto, kiedy i w jaki sposób jest niewierny deklarowanym przez siebie wartościom. Młodzi ze swoim wiecznym stawianiem przed wszystkimi znaków zapytania to skarb. Bo my, starzy, często już nie dostrzegamy, w jakich niemoralnych układach ugrzęźliśmy; jak niesprawiedliwe wytworzyliśmy struktury, jak bardzo przywykliśmy do zła.

Czytając doniesienia z Madrytu nie wystarczy tylko cieszyć się, że młodzi garną się do wiary. Trzeba od młodych się uczyć. Właśnie tego dążenia do prawdy, do uczciwości. No i może jeszcze czegoś, o czym z biegiem lat wielu kiedyś szczerze wierzących jakby zapomina: że wiara nie jest ideologią. W swoim orędziu do młodych Benedykt XVI napisał "(…) wiara chrześcijańska nie polega tylko na wierzeniu w pewne prawdy, ale jest przede wszystkim osobistą relacją z Jezusem Chrystusem, jest spotkaniem z Synem Bożym, który całej naszej egzystencji nadaje nowego dynamizmu. Wchodząc z Nim w osobistą relację, Chrystus odkrywa naszą prawdziwą tożsamość, i dzięki przyjaźni z Nim, nasze życie dąży w kierunku całkowitego spełnienia”.  Ci, którzy dopiero uczą się chodzić po ścieżkach wiary zazwyczaj to rozumieją. Gorzej z tymi, którym wydaje się, że tak dobrze żyją z Bogiem, że  niczego w swoim życiu już zmieniać nie muszą.