Przebudzenie wszędzie jest możliwe

GN 32/2011 Gliwice

publikacja 25.08.2011 06:00

Rozmowa z ks. Damianem Trojanem, kapelanem Aresztu Śledczego w Bytomiu.

Przebudzenie wszędzie jest możliwe GN 32/2011 Gliwice Ks. Damian Trojan

Klaudia Cwołek: Jak się to stało, że został Ksiądz kapelanem w areszcie?

Ks. Damian Trojan: – Jeszcze za czasów studiów w seminarium za sprawą ks. Tadeusza Słockiego, duszpasterza więziennictwa w diecezji opolskiej, zacząłem jeździć z pomocą do aresztu w Opolu. Mój kolega kursowy zebrał wtedy grupę sześciu chętnych, ale w ostatnim momencie wszyscy zrezygnowali. Wtedy poprosił mnie, żebym z nim poszedł. I tak co sobotę byliśmy w areszcie. Później raz w miesiącu jeździliśmy dodatkowo do Zakładu Karnego w Strzelcach Opolskich, gdzie kapelanem jest ks. Józef Krawiec. To on nas wypuścił na głębokie wody, od razu zlecając konkretne zadania – prowadzenie spotkań biblijnych i przygotowanie do bierzmowania. Przed moimi święceniami kapłańskimi bp Jan Wieczorek pytał mnie, czy gdyby był potrzebny kapelan więzienny, zgodziłbym się podjąć tego zadania. Tak się też stało. Cztery lata temu przyszedłem do parafii Trójcy Świętej w Bytomiu i zostałem równocześnie kapelanem w areszcie, zastępując ks. Marcina Królika.

Jaki był pierwszy kontakt Księdza z osadzonymi w Bytomiu?

– W posługę, jeszcze w czasie wakacji, wprowadzał mnie ks. Marcin. Tutaj praca wygląda trochę inaczej niż w Opolu czy Strzelcach, gdzie zawsze przychodziliśmy do kaplicy i gdzie doprowadzano nam osadzonych, na których czekaliśmy. W Bytomiu najpierw mam spotkania indywidualne. Do pokoju wychowawcy osadzeni przychodzą pojedynczo i rozmawiam z nimi sam na sam, bez obstawy. Niektórzy korzystają z tych spotkań, po prostu żeby się wygadać, bo w celi nie mogą o wszystkim rozmawiać. Czasem ktoś o coś prosi, ale wielu próśb nie mogę spełnić.

Kapelani w służbie więziennej mają swój regulamin. Czego Księdzu nie wolno?

– Jak każdy pracownik musiałem podpisywać zakres obowiązków, a jako ksiądz jestem w areszcie tylko od posługi duchowej. Na przykład nie mogę pośredniczyć w przekazywaniu  korespondencji na zewnątrz. Podobnie nie przekazuję informacjirodzinom – od tego są wychowawcy. Ale gdy czasem ktoś z zewnątrz prosi o przekazanie słów wsparcia czy zapewnienia o modlitwie, wtedy to robię. To jest ważne, bo aresztowani na początku mają bardzo ograniczony kontakt z najbliższymi i zwłaszcza ludziom młodym jest wtedy bardzo ciężko, nie wiedzą, co robić.

Czy posługa w areszcie i więzieniu rożni się od siebie?

– Tak, bo aresztowani są w innej sytuacji, mają mniej praw. W więzieniu, w którym pracowałem, cele są otwarte, osadzeni mogli swobodnie przechodzić do otwartej kaplicy. Tu cele są cały czas zamknięte, przewidziana jest tylko godzina dziennie na spacer, chyba że ktoś pracuje na terenie aresztu.

W bytomskim areszcie kaplica jest dostępna dla chętnych tylko w wybrane soboty.

– Kaplica znajduje się na terenie szpitala więziennego, wewnątrz aresztu, dokąd przywożone są też osoby z innych ośrodków. Do czwartku osadzeni muszą zgłosić wychowawcy, że chcą skorzystać z posługi indywidualnej księdza. Żeby wziąć udział we Mszy św., też trzeba najpierw się zapisać i z tym  jest sprawa bardziej skomplikowana. Każda grupa może uczestniczyć w niej co siedem tygodni, bo tyle jest grup izolacyjnych, z których osadzeni nie mogą się ze sobą kontaktować. Chyba że któraś z grup rezygnuje, wtedy oczekiwanie się skraca. Ale każdy z osadzonych może przystąpić raz w tygodniu do Komunii, jeśli wyrazi taką wolę.

Czy ten wymuszony rytm Eucharystii dla osób przebywających w areszcie jest dużym ograniczeniem?

– Na pewno są wśród nich osoby, które chciałyby uczestniczyć  we Mszy św. częściej, czasem o tym mówią. Niektórzy oglądają transmisję w telewizji, o ile mają w celi odbiornik, na co musi się zgodzić dyrektor aresztu.

Czy udział we Mszy to rzeczywiste pragnienie, czy może okazja do wyjścia z celi?

– Ci osadzeni, którzy są na Mszy św., naprawdę w niej uczestniczą,  śpiewają, odpowiadają, wiedzą, jak się zachować. Niektórzy przez długi okres swojego życia byli na bakier z Kościołem, ale teraz mają dużo czasu na przemyślenia i do niego wracają.

Czyli przebudzenie duchowe w więzieniu jest możliwe?

– Tak. Czasem żartuję, że największą popularnością w areszcie cieszy się resocjalizacja religijna. Zdarza się, że ludzie szczerze postanawiają zmianę życia, powrót do praktyk religijnych. I od tego ja tu jestem. Żeby pomóc im duchowo i z powrotem przyciągnąć do Kościoła.

Lubi ksiądz tę pracę?

– Tak. Sprawia mi może nie przyjemność, ale satysfakcję.

A jest dużym obciążeniem psychicznym?

– Czasami tak.