Pięć chlebów i dwie ryby

Anna Kwaśnicka, GN 32/2011 Opole

publikacja 15.08.2011 06:30

Ponad 2,5 tysiąca pątników wyruszyło w drogę na Jasną Górę, ale tych, którzy pielgrzymom służyli noclegiem i poczęstunkiem zliczyć znacznie trudniej.

Pięć chlebów i dwie ryby Anna Kwaśnicka/ GN Ks. Jan Buhl na dalszą drogę błogosławi pielgrzymom strumienia nyskiego.

Pątnicy 35. Pieszej Pielgrzymki Opolskiej nie szli sami, towarzyszyli im mieszkańcy z mijanych wsi i miasteczek, a także niezliczona grupa duchowych pielgrzymów. Oni w zaciszu swoich domów, w miejscach pracy, a nawet w szpitalach, poprzez modlitwę i ofiarowanie swoich codziennych trudów łączyli się z tymi, którzy pokonywali kolejne kilometry dzielące ich od jasnogórskiego sanktuarium. Gdy rozeszła się wieść o nieszczęśliwym wypadku, który zdarzył się w środowy poranek w 1. Czerwonej, modlitwą objęli również tych, którzy odwiezieni zostali do szpitali.

Biskup też pielgrzymował

Po dwóch dniach spędzonych na szlaku do grupy duchowych pielgrzymów dołączył również bp Andrzej Czaja, który w tym roku pielgrzymował ze strumieniem opolskim 1 i 2 sierpnia z Opola przez Kamień Śląski na Górę św. Anny. – Kiedy na Eucharystii w grocie lurdzkiej ksiądz biskup żegnał się z nami, było widać, że chciałby mieć możliwość pójść dalej. Myśmy też żałowali, bo idąc z nami, nie tylko z wielką troską mówił nam o Kościele, ale także dał się nam lepiej poznać, odpowiadając na pytania o to, co lubi jeść, jak lubi wypoczywać – opowiada Ula Marczyk. Ze szlaku przenieśmy się jednak do miejsc, gdzie pielgrzymów przyjmowano w gościnę.

700 litrow zupy

Fasolowa, grochowa, rosół, dwa rodzaje pomidorowej, warzywna, ryżowa, ogórkowa, kalafiorowa w 10 wielkich garnkach czekały w poniedziałek na pątników strumienia nyskiego w Strzeleczkach, gdzie od 9.30 z różnych stron schodziły się grupy z okolic Prudnika, Nysy, Paczkowa, Niemodlina, Korfantowa i Otmuchowa. Pielgrzymów witał ks. proboszcz Jan Buhl, który szeroko otworzył drzwi plebanii. Tam na kilka godzin powstało centrum sztabowe pielgrzymki.

Gdy pątnicy szykowali się do Mszy św. w kościele św. Marcina, po drugiej stronie skrzyżowania w budynku przedszkola gospodynie kończyły przygotowanie obiadu dla ponad 400 osób. Część pań gotowała w domach, a siedem w kuchni w przedszkolu. Dzień wcześniej do godz. 22 szykowały wszystkie składniki, by od rana w poniedziałek zabrać się do warzenia. Są jabłka, woda mineralna, kompot, soczki dla dzieci, a także kawa. Wszystko dzięki indywidualnym sponsorom z parafii. 

– Czym chata bogata – podkreśla Edeltrauda. – Najważniejsze, by dla wszystkich starczyło. W zeszłym roku mieliśmy zupy na styk, a byłoby to bardzo przykre dla nas, gdyby jej zabrakło – opowiada Barbara Chartonik. – Od 13 lat gościmy pielgrzymów na boisku przy przedszkolu. Wcześniej obiad mieli dalej, pod lasem – wspomina ks. Jan Buhl, wyjaśniając, że parafianie włączają się w różny sposób w goszczenie pątników. – Przynoszą składniki na zupę, składają ofiary, dowożą drożdżówki czy owoce – wymienia proboszcz, podkreślając: – To jak w Ewangelii, gdy Pan Jezus prosi apostołów, by nakarmili zgromadzony tłum, a mają jedynie 5 chlebów i 2 ryby. I nakarmili.

Bigos pierwsza klasa

We wtorek po godz. 13 dzwony rozdzwoniły się w Starej Kuźni. Przed kościołem ks. proboszcz Teofil Cyrys wraz z ministrantami witał pielgrzymów strumienia raciborskiego. Skropił ich wodą święconą i poprowadził w stronę boiska, gdzie parafianie przygotowali obiad. – Zawsze łączymy się w grupy po kilka rodzin i każda z tych grup przygotowuje jeden garnek – opowiada Urszula Suffner. – Od pierwszej pielgrzymki każdego roku gotujemy zupę – podkreślają Agnieszka Kansy i Henni Sołtysek, dodając, że gdyby nie przygotowały poczęstunku, to czułyby się, jakby zgrzeszyły. Ta piękna tradycja goszczenia pielgrzymów w Starej Kuźni, w tym roku oprócz zupy był tez bigos, który okazał się nie lada hitem, przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. – Dzieci również pomagają, np. myjąc i krojąc jarzyny – opowiada Joanna Malarz, nakładając kolejne porcje do pielgrzymich kubków. – Przed laty, przed pierwszą pielgrzymką, przyjechali do mnie ks. Jan Szywalski i ks. Stefan Pieczka, prosząc o ugoszczenie pielgrzymów strumienia raciborskiego i głubczyckiego. Tak zostało do dziś, z jedną zmianą – pątnicy z Głubczyc teraz idą inną trasą – opowiada ks. proboszcz, uzupełniając, że do pomocy włączają się nie tylko mieszkańcy Starej Kuźni, ale również Ortowic i Kotlarni.

Świąteczny dzień

W domu państwa Stasiów w Piotrówce pichcenie trwało od środowego poranka. A gospodyni, pani Gertrudzie, pomagali m.in. mąż, córka, siostra i synowa. Na łące, użyczonej przez sąsiada, stanęły stoły, ławki i krzesła. Przygotowano miski z wodą i ręczniki, a od godz. 13 dzieci wypatrywały, czy zbliża się grupa, która od kilku lat zatrzymuje się u nich na obiedzie. – Pątnicy, idący ze Strzelec Opolskich do Zawadzkiego, zatrzymują się na boisku w Jemielnicy, a do nas kierowana jest jedna ok. 100-osobowa grupa – opowiada ks. proboszcz Alojzy Piechota, który wraz z gospodarzami czeka na wizytę pielgrzymów. Parafianie z Piotrówki złożyli się na kołocz, który każdego roku znika w ekspresowym tempie, a panie przyszły do pomocy przy rozlewaniu zupy. – Nie idziemy w pielgrzymce, to chociaż trochę możemy ofiarować tym, którzy tędy wędrują. To nasze pielgrzymowanie – mówią państwo Stasiowie, gospodarze, jakich życzyć każdemu wędrowcowi.

Głodny nikt nie będzie

Strzeleczki, Stara Kuźnia i Piętrówka to tylko trzy z wielu miejscowości, które podejmują pielgrzymów zarówno obiadem, śniadaniem, jak i noclegiem. – Idąc, nie myśli się o tym, gdzie się będzie spało, co się zje, bo mieszkańcy traktują nas wyjątkowo gościnnie – mówi Dorota Wilczek z 6. Żółtej. – Po drodze jesteśmy częstowani lodami, kawą, kompotami – dodaje Władysława Kucharska, a Dorota dopowiada: – Utrzymujemy kontakt z rodzinami, które przyjmują nas na nocleg. Wysyłamy im kartki na święta i pamiętamy o nich w modlitwie. I to jest najpiękniejsze – modlitwa, która łączy nie tylko 2,5 tysiąca pielgrzymów, ale i tych wszystkich diecezjan, którzy pątników na każdym kroku wspierają, jak tylko potrafią najlepiej.

 

TAGI: