Święty maksymalista

Ks. Tomasz Jaklewicz

GN 32/2011 |

publikacja 11.08.2011 00:15

Jego imię dobrze go opisuje. Zawsze stawiał sobie maksymalne cele. Tak żył, tak wierzył, tak pracował i tak umarł. Po prostu Maksymilian.

Jedno z ostatnich zdjęć o. Maksymiliana z roku 1940 Reprodukcje Henryk Przondziono Jedno z ostatnich zdjęć o. Maksymiliana z roku 1940

Kiedy obóz koncentracyjny Auschwitz obiegła wiadomość o ucieczce więźnia, pozostali wiedzieli, że dziesięciu z nich czeka śmierć w bunkrze głodowym. 2 sierpnia 1941 roku więźniowie z bloku 14. ustawili się na apelu. Stali w słońcu długie 10 godzin. Dopiero wieczorem lagerführer Karl Fritzsch wybierał dziesięciu skazańców. Jednym z nich był Franciszek Gajowniczek. Kiedy Niemiec wskazał na niego, grobową ciszę przerwał szloch: „Moja żona, moje dzieci!”. Po chwili z szeregu wystąpił jeden z więźniów i skierował się w stronę oficera SS. Za coś takiego groziła śmierć na miejscu. Esesmani stali jednak jak skamieniali. „Was ist los?” – rzucił Fritzsch. Więzień numer 16670 odpowiedział po niemiecku: „Jestem księdzem katolickim. Chcę pójść do bunkra za jednego z więźniów, on ma żonę i dzieci…”.

Tylko miłość jest twórcza

Karl Fritzsch nie był nowicjuszem. Pracował wcześniej w Dachau i już od roku w Auschwitz. To on we wrześniu 1941 r. pierwszy wypróbował skuteczność cyklonu B. Nigdy nie przydarzyła mu się podobna historia. Mógł na miejscu zastrzelić więźnia albo dopisać go po prostu do listy skazańców. Dlaczego tego nie zrobił? „To dla nas było cudem” – wspomina współwięzień Michał Micherdziński. „Nie trafiało się to nigdy wcześniej. Był to ewenement w historii obozu…”; „Był to dla nas dowód, że w tym dniu w obozie rządziła poprzez swojego rycerza Matka Boża”. Więzień ze Śląska Bruno Borgowiec, nr 1192, obozowy tłumacz, wynosił ciała zagłodzonych w celi bloku numer 13. Po wojnie wspominał, że esesmani nie mogli znieść łagodnego spojrzenia o. Kolbego, który zawsze patrzył prosto na nich, gdy wchodzili do celi. Maksymilian i trzech innych więźniów konało najdłużej.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
  • Zobacz więcej w bibliotece
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.