Pokaż mi, jak żyjesz

Krzysztof Kozłowski; GN Olsztyn

publikacja 08.08.2011 11:59

- Nasz przekaz jest tak skonstruowany, że każdy chrześcijanin na świecie podpisze się pod nim. Bo my nie wchodzimy w rzeczy, które nas dzielą. My po prostu czynimy – mówi Łukasz Bajeński z Kościoła Chrystusowego w RP, prezes Fundacji Realna Nadzieja.

Pokaż mi, jak żyjesz Krzysztof Kozłowski/ GN Marta (po prawej) wraz ze swoją grupą malowała żółte paski na schodach. – Myślę, że w każdym mieście powinna działać taka grupa ludzi, którzy pomagaliby innym. Nie przez tydzień, a przez cały rok – uważa Marta.

Pięć lat temu grupa młodych osób z różnych Kościołów chrześcijańskich, głównie z ewangelickich, postanowiła stworzyć fundację, której głównym celem będzie świadczenie o Ewangelii swoim czynem, a nie jedynie głoszonym słowem. – Chodziło nam o to, żeby osoby wierzące aktywować do działania. Wpisaliśmy to w hasło „Bądź człowiekiem nadziei”. My chcemy pokazywać, że Bóg jest prawdziwy w życiu ludzi i zmienia życie ludzi. A celem naszym jest aktywowanie chrześcijan do wykonywania dobrych uczynków w społeczeństwie. Bo jeśli jesteś chrześcijaninem, to pokaż mi, jak żyjesz, co robisz. Właśnie z tego pomysłu wyszedł jeden z naszych projektów „Realna akcja” – mówi Ł. Bajeński.

Pierwsi do pomocy

Do Ostródy w ramach „Realnej akcji” przyjechało prawie 120 osób z całego świata (z Irlandii, Belgii, Holandii, Anglii, Francji, Białorusi, USA, Kanady, Australii i Polski), by swoim czynem pokazać, że właśnie z chrześcijaństwa i postawy miłości można czerpać siły i radość z dawania siebie innym. A jak? W sposób, który może niektórym przypominać czasy komuny, kiedy to ludzie musieli w czynie społecznym posprzątać park czy osiedle. W ramach pomocy wolontariusze malują na schodach żółte paski, by osoby słabo widzące mogły bezpiecznie po nich schodzić, malują płot przy cmentarzu, ławki i barierki przy plaży miejskiej, mur, by poprzez graffiti upiększył miasto, w końcu remontują najbiedniejszym rodzinom mieszkania (łącznie 10). Wszystkie działania wykonywane są po wcześniejszej konsultacji z urzędem miasta i MOPS-em wskazującym rodziny, którym trzeba pomóc. Jednak tu nie ma mowy o przymusie. Co ważniejsze, materiały budowlane niezbędne do remontu mieszkań często kupują sami wolontariusze, a czasem zdarza się, że po jego zakończeniu kupują również nowe meble, wyposażenie kuchni czy zabawki dla dzieci. Oni również sami opłacają koszt pobytu w danym mieście.

 – My jako chrześcijanie powinniśmy być pierwsi, jeśli chodzi o niesienie pomocy innym. To przecież wynika bezpośrednio z Ewangelii i naszej wiary. I chodzi nam o to, żeby na kilka dni stworzyć takie miejsce, gdzie ludzie mogliby poczuć siłę tego, co się dzieje, kiedy oni mogą służyć innym, skupić się na potrzebach drugiego człowieka. A jednocześnie jest to dobre dla nich – wyjaśnia Łukasz. Poza tym na terenie Ostróda Camp wspólnie z ostródzkim MOPS-em zorganizowali oni obóz dzienny dla 100 dzieci z biednych rodzin. Tu mają zorganizowany czas, zabawy i ciepłe posiłki.

Pierwszy owoc

Każdego dnia przed rozpoczęciem prac wolontariusze spotykają się, by wziąć udział w rozważaniach na temat Jezusa, Ewangelii i życia. – Ze względu na fakt, że są tu osoby z różnych Kościołów, spotkania te mają charakter ekumeniczny. Każdego dnia staramy się przekazać jedną z wartości, które powinny cechować życie chrześcijanina. Zależy nam, żeby obok pracy była również duchowa formacja. Każdy powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jestem, jak zauważać drugiego człowieka. Czyli – jak być człowiekiem nadziei nie tylko przez tydzień, ale i na co dzień – mówi Rafał Piekarski, wiceprezes fundacji.

Po spotkaniu odbywa się podział prac. – To jest niezwykłe przeżycie, kiedy człowiek może coś z siebie dać. Koordynowałam pracę zespołu, który maluje żółte paski na schodach. I ludzie, widząc nas, często dziękowali, mówili, że to, co robimy, jest cenne. Uśmiechali się. To jakby pierwszy owoc dobra, uśmiech i życzliwość – mówi Marta, mieszkanka Ostródy, która włączyła się w „Realną akcję”. – Wraz z grupą odnawiamy mieszkanie w Ostródzie. Nie ma w nim wody, ogrzewanie jest tylko elektryczne. Mieszkanie w bardzo złym stanie. Dużo szpachlowania. Mnóstwo roboty. Pan, który tam mieszka, codziennie nam dziękuje i podkreśla, że on sam nigdy nie byłby w stanie tego zrobić. Okoliczni mieszkańcy pozytywnie nas przyjęli. Mówią, że podobają im się tacy młodzi ludzie, którzy pomagają – mówi Andrzej z USA, ze stanu Connecticut.