Czy wolno karać śmiercią?

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 31/2011 |

publikacja 04.08.2011 00:15

Jaka może być sprawiedliwa kara dla wielokrotnego okrutnego mordercy? Masakra w Norwegii sprawiła, że odżyły pytania o karę śmierci.

Jaka może być sprawiedliwa kara dla wielokrotnego okrutnego mordercy? henryk przondziono Jaka może być sprawiedliwa kara dla wielokrotnego okrutnego mordercy?

Wiadomość, że sprawcy wielokrotnego okrutnego mordu grozi kara 21 lat więzienia (podobno bardzo komfortowego), wywołuje oburzenie. Norweskie prawo przewiduje taki właśnie najwyższy wymiar kary. Wprawdzie, jak wyjaśniała prasa, po odsiedzeniu tego wyroku można go przedłużać wielokrotnie o kolejne pięć lat, jeśli przestępca jest nadal niebezpieczny dla społeczeństwa. Ale takie „sztukowane” dożywocie wydaje się dziwnym prawnym tworem. Na jakiej podstawie dokona się rozpoznanie, czy zabójca już nikomu nie zagraża? Czy zostanie przeprowadzony kolejny proces? Kto to może wiedzieć, czy na wolności morderca nie zaatakuje po raz kolejny?

Czy kara śmierci jest sprawiedliwa?

Dość powszechne jest odczucie, że kara 21 lat więzienia za wielokrotne zabójstwo z zimną krwią jest zwyczajnie niesprawiedliwa. Zdrowy rozsądek podpowiada, że kara powinna być adekwatna do winy. Im większe przestępstwo, tym większa kara. W dość powszechnym odczuciu jedyną sprawiedliwą karą za morderstwo, zwłaszcza wielokrotne i dokonane z premedytacją, jest kara śmierci. W którejś z radiowych dyskusji jeden z publicystów wyraził głośno taką opinię, na co oponent zripostował: „Kara śmierci jest barbarzyństwem i zemstą”. Pogląd to co najmniej kontrowersyjny. Nie można zrównać kary śmierci z morderstwem. Morderstwo jest czynem z winy agresora. Egzekucja jest skutkiem prawnym jego winy.

Jeżeli zgodzimy się, że kara śmierci jest zbyt surowa nawet dla masowych zabójców w stylu Breivika, to jaka powinna być sprawiedliwa kara? Czy chodzi tylko o utylitarny wymiar kary (ochronę społeczeństwa przed zbrodniarzem lub próbę jego resocjalizacji), czy też istnieje coś bardziej podstawowego – po prostu sprawiedliwość?

Przeciwnicy kary śmierci (abolicjoniści) odwołują się głównie do godności osoby i ludzkich praw, których w ich opinii nie traci przestępca. Zwolennicy (retencjoniści) wskazują na obowiązek państwa ochrony społeczeństwa przed agresją przestępców. Obie strony wysuwają rzecz jasna o wiele więcej argumentów za i przeciw, których nie sposób tu wyliczyć.

 

Po zakończeniu II wojny światowej abolicjonizm zdominował państwa zachodnie. Kara śmierci nie obowiązuje dziś już prawie w żadnym kraju Europy. Wyjątkiem jest Białoruś, gdzie jest ona orzekana i wykonywana. Rosja ma moratorium na wykonywanie wyroków, na Łotwie śmierć nadal grozi za zdradę i przestępstwa wojenne. W samej Norwegii karę śmierci w czasie pokoju zniesiono w 1905 roku, a w 1979 roku zniesiono także tę karę w czasie wojny. Wśród państw demokratycznych i przestrzegających praw człowieka karę śmierci utrzymują Japonia, Indie, Korea Południowa i częściowo Stany Zjednoczone (obowiązuje ona w większości stanów).

Katechizm nie odrzuca całkiem kary śmierci

Tradycyjna nauka Kościoła katolickiego zawsze opowiadała się za moralną dopuszczalnością kary śmierci. W pierwszym wydaniu „Katechizmu Kościoła Katolickiego” znalazły się słowa: „Ochrona wspólnego dobra społeczeństwa domaga się unieszkodliwienia napastnika. Z tej racji tradycyjne nauczanie Kościoła uznało za uzasadnione prawo i obowiązek prawowitej władzy publicznej do wymierzania kar odpowiednich do ciężaru przestępstwa, nie wykluczając kary śmierci w przypadkach najwyższej wagi” (KKK 2266). Ten fragment został zmieniony po wydaniu przez Jana Pawła II
encykliki „Evangelium vitae” w 1995 roku. Można nieraz usłyszeć opinię, że papież całkowicie zmienił nauczanie Kościoła w tej kwestii. To nieprawda.

Jan Paweł II nie zanegował zasadniczo zasady dopuszczalności kary śmierci, ale doszedł do wniosku, że w dzisiejszym społeczeństwie jej stosowanie powinno być znacznie lub nawet całkowicie wstrzymane. Mamy więc do czynienia ze swoistym moralnym moratorium na wykonywanie tej kary. W tym duchu należy rozumieć jego późniejsze apele z tym związane. W orędziu na Boże Narodzenie z 1998 r. papież wśród niepokojących znaków współczesności wymienił karę śmierci. Podczas wizyty w Meksyku w 1999 roku apelował: „Trzeba położyć kres nieuzasadnionemu stosowaniu kary śmierci!”.

Po korektach związanych m.in. z encykliką „Evagelium vitae” passusy o karze śmierci otrzymały nowe brzmienie. „Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem, władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale” (KKK 2267).

Uprawniona obrona a kara śmierci

Przypomnienie tradycyjnego nauczania Kościoła o dopuszczalności kary śmierci wywołuje nieraz zdumienie. Jak to, przecież Kościół sprzeciwia się tak zdecydowanie aborcji, eutanazji, zabijaniu ludzkich embrionów, a godzi się na karę śmierci? Podobny okrzyk oburzenia usłyszałem z ust dziennikarza w radiu. Albo to faryzeizm, albo brak wiedzy. W przypadku aborcji czy eutanazji mamy do czynienia z osobami niewinnymi. Nie wolno na tej samej płaszczyźnie stawiać prawa do życia niewinnej, bezbronnej osoby ludzkiej oraz uzbrojonego po zęby złoczyńcy, który mierzy we mnie z karabinu lub detonuje bombę w autobusie.

„Katechizm Kościoła Katolickiego” podejmuje zagadnienie kary śmierci, omawiając przykazanie „nie zabijaj”, w części zatytułowanej „Uprawniona obrona”. To bardzo istotny kontekst. Dopuszczalność kary śmierci, wiąże się ściśle z sytuacją aktu agresji na niewinne ludzie życie. „Uprawiona obrona osób i społeczności nie jest wyjątkiem od zakazu zabijania niewinnego człowieka, czyli dobrowolnego zabójstwa” – czytamy w katechizmie (KKK 2263). Przykazanie „nie zabijaj” ma charakter absolutny tylko w odniesieniu do człowieka NIEWINNEGO! Napastnik, który zmierza do zabicia niewinnych osób, nie jest osobą niewinną. Istotą przykazania „nie zabijaj” jest ochrona wartości, jaką jest życie. Dlatego „Uprawnione jest domaganie się przestrzegania prawa do własnego życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios” (KKK 2264). „Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby, za wspólne dobro rodziny lub państwa. Zdarza się niestety, że konieczność odebrania napastnikowi możliwości szkodzenia prowadzi czasem do pozbawienia go życia. W takim przypadku spowodowanie śmierci należy przypisać samemu napastnikowi, który naraził się na nią swoim działaniem” – stwierdza Jan Paweł II. I dodaje: „W tej perspektywie należy też rozpatrywać problem kary śmierci” („Evagelium vitae” 55–56).

Uzasadnienie kary śmierci leży więc w katolickiej doktrynie na linii prawa do obrony niewinnego człowieka. Ksiądz Tadeusz Ślipko, jezuita, etyk, zwraca uwagę, że agresor sam stawia swoje prawo do życia poza granicami nienaruszalności, ponieważ ofierze napaści przysługuje prawo odebrania mu życia w obronie swojego życia. Ksiądz Ślipko uważa, że „ze śmiercią ofiary agresji nie schodzi do grobu jej moralne prawo do życia i do jego obrony”. „Ponieważ nie dane było ofierze napaści skorzystać z tego prawa – pisze autor – wobec tego prawo to zezwala państwu jako gwarantowi porządku sprawiedliwości uczynić to w ramach sankcji wymaganej przez sprawiedliwość”.

Modlę się za Breivika

Przypominam o tym wszystkim nie dlatego, jakobym wzywał do przywrócenia kary śmierci lub egzekucji Breivika. Uważam tylko, że istnieją argumenty za karą śmierci, których nie wolno lekceważyć. Irytuje mnie też tonacja oburzających się na karę śmierci, w której wyczuwam lekceważenie dla sprawiedliwości, a momentami obłudę.

Ci, którzy uważają, że państwo nie ma prawa pozbawić życia nawet najcięższych przestępców, jednocześnie często godzą się bez mrugnięcia okiem na to, że matka i ojciec mają prawo zabijać legalnie własne, nienarodzone jeszcze dzieci. Powie ktoś, co ma piernik do wiatraka. Warto, aby ci, którzy tak chętnie cytują punkt 56 „Evangelium vitae”, przeczytali też kolejny. Zaczyna się on od słów: „Jeśli tak wielką uwagę zwraca się na szacunek dla każdego życia, nawet dla życia przestępcy i niesprawiedliwego napastnika, to przykazanie »nie zabijaj« ma wartość absolutną w odniesieniu do osoby niewinnej, i to tym bardziej wówczas, gdy jest to człowiek słaby i bezbronny, który jedynie w absolutnej mocy Bożego przykazania znajduje radykalną obronę przed samowolą i przemocą innych”. Jest swoistym paradoksem, że liberalne demokracje dostrzegają i chronią prawa przestępców, a nie zauważają praw nienarodzonych czy umierających.

Nauczanie Kościoła zachęca mnie zarówno do szacunku dla ludzkiego życia i jego obrony, jak i do szacunku dla sprawiedliwości. Rozważania o sprawiedliwej karze nie mają nic wspólnego z duchowym nastawieniem do nawet najcięższego przestępcy. Modląc się za ofiary Breivika, modlę się także za niego, bo on najbardziej potrzebuje Bożego miłosierdzia. Chciałbym też dla niego sprawiedliwej kary.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.