Po pierwsze: pokora

GN 24/2011 Gdańsk

publikacja 25.07.2011 23:00

O powołaniu do kapłaństwa oraz wizji seminarium z ks. dr. Grzegorzem Szamockim, rektorem Gdańskiego Seminarium Duchownego, rozmawia Andrzej Urbański.

Po pierwsze: pokora

Andrzej Urbański: Kapłaństwo to z jednej strony sprawa święta, a z drugiej często wyszydzana i umniejszana. Czy to znaki czasu?

Ks. dr Grzegorz Szamocki: – Pewnie tak, to wynik zeświecczenia w życiu codziennym. Istnieje dziś pewien nurt obojętności wobec tego, co święte i Boskie. To na pewno nie jest klimat prokapłański, raczej antykapłański. Uważam że my, jako kapłani i wychowawcy w seminarium, nie powinniśmy się tym zamartwiać, lecz przypominać sobie, co jest naszą misją i co jest misją tych, których Pan Bóg nam tutaj przysyła.

Ale przyzna Ksiądz Rektor, że ten klimat wpływa na to, w jaki sposób pracujecie z tymi młodymi ludźmi. Jak ich dziś przygotować, żeby funkcjonowali dla świata, ale nie zatracili ducha?

– Alumni muszą w sobie wyrabiać tę wewnętrzną, silną motywację i pamiętać, przez kogo i do czego zostali powołani. A zostali powołani do głoszenia Dobrej Nowiny, do uszczęśliwiania i pomagania innym. Do dawania radości i przywracania nadziei. Jeśli to sobie uświadamiają, łatwiej jest im się do tego zadania przygotowywać. I oczywiście fundamentalna sprawa – świadomość, że to nie oni siebie sami powołali, nie oni sami wybrali sobie taki kierunek, taką drogę życiową, takie zajęcia, ale to Pan Bóg ich powołał. A skoro tak, to na pewno da im też siły, by mogli temu zadaniu w przyszłości sprostać.

Co powinno oznaczać dla kapłana głoszenie Dobrej Nowiny?

– Dotykamy tutaj istoty, czyli orędzia Jezusa Chrystusa. Głosić Dobrą Nowinę, oznacza dzielić się swoim przekonaniem, że wierząc w Jezusa Chrystusa, realizując Jego program życiowy zawarty w Ewangelii, człowiek może być faktycznie szczęśliwy. Szczęścia nie dają same własne osiągnięcia, owoce pracy, a nawet poświęcenie się dla innych. Szczęście daje przede wszystkim świadomość bliskości Boga. Szczęśliwy jest ten, kto dochodzi do przekonania, że Bóg prowadzi go po drogach jego życia. Właśnie świadomość, że tak jest, pomaga ludziom żyć z większym optymizmem i z radością. Kapłan, jako głosiciel tej Dobrej Nowiny Jezusa, a także Dobrej Nowiny o Jezusie, przyczynia się do tego, że więcej jest ludzi szczęśliwych. Przynajmniej taki jest cel jego misji.

Usłyszałem kiedyś, że kapłan nie może przysłaniać Chrystusa. Tymczasem wiemy doskonale, że kapłani nie są kryształowi.

– Po pierwsze jako kapłani powinniśmy mieć świadomość, że Jezus zawsze powinien być w centrum, a my mamy głosić Chrystusa, a nie siebie. Jeśli mówimy coś dobrego do ludzi, jeśli w taki czy inny sposób pociągamy ich za sobą, to nie po to, aby przyciągnąć ich do siebie, ale do Chrystusa. Nawet jeśli mamy nie wiadomo jakie zdolności, to powinniśmy podporządkować je służbie Ewangelii, służbie łowienia ludzi dla Chrystusa. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma jakieś słabości. Pycha i egoizm nie opuszczają także kapłanów. I my, kapłani, ulegamy pokusom, żeby myśleć bardziej o sobie, ludzi wiązać raczej ze sobą aniżeli z Chrystusem. Ale to już jest kwestia pracy każdego kapłana nad sobą, zawierzenia siebie Bogu i uświadomienia sobie, do czego zostaliśmy powołani i jakiej sprawie powinniśmy służyć.

Czy zdarzyło się w ostatnim czasie, że do seminarium przyszła osoba, która nie dostała się na inną uczelnię i seminarium potraktowała jako okres „na przeczekanie”? Jak weryfikujecie kandydatów?

– Takie sytuacje w zasadzie weryfikują się same w ciągu pierwszego, ewentualnie drugiego roku. Nasza uczelnia jest specyficzna: ma swój rytm, program, a także dyscyplinę. Jest regulamin i są zasady codziennego życia. Jest dużo modlitwy, praktyk duchowych, spotkań i rozmów z przełożonymi. Zakładam, że wszyscy, którzy przychodzą do naszego seminarium, mają szczerą wolę bycia w przyszłości kapłanami – mają powołanie. Swoje zadanie widzę w pomaganiu im w dojrzewaniu w powołaniu i ostatecznie w doprowadzeniu do ufnego i radosnego wejścia w kapłaństwo. Oczywiście ta pierwotna decyzja i odczucia weryfikują się jeszcze w ciągu kolejnych lat, przez cały okres seminaryjnej formacji. Klerycy sami dochodzą do wniosku, czy to jest ich droga, czy też nie.

Każdy rektor seminarium duchownego powinien mieć wizję kapłaństwa i wzór kapłana, do którego warto dążyć. Jaka ona jest?

– Kapłan oraz kandydat do kapłaństwa powinien wszystko czynić w pokorze – wobec samego Boga oraz wobec Bożej mocy i mądrości. W pokorze wobec drogi, którą wskazuje sam Bóg. Pokorą powinna być nacechowana także relacja kapłana i kleryka do ludzi – najpierw do księdza arcybiskupa, jako swojego najwyższego przełożonego, w przypadku kleryka do przełożonych w seminarium, aż po pokorną relację do każdego człowieka, którego kapłan i kleryk spotka. Tylko relacja przeniknięta szeroko rozumianą pokorą pozwala na dotarcie do drugiego człowieka z Dobrą Nowiną. Kapłan i kleryk będzie zdolny do pokory, jeżeli będzie pamiętał, że to nie on sam wybrał sobie kapłaństwo, ale powołał go Bóg.