Pytanie o ewangelizację

ks. Tomasz Horak

GN 29/2011 |

Trzeba pójść za logiką Boga, który stał się człowiekiem, aby człowieka wyrwać z pułapki zła, prymitywizmu, materializmu, beznadziejności. Ale jak miałoby to wyglądać w praktyce?

ks. Tomasz Horak ks. Tomasz Horak

Problem najwyraźniej narasta, bo ostatnio przy różnych okazjach słyszy się słowo „ewangelizacja”, wraca temat, wraca też niepokojące pytanie. Oglądałem niedawno spektakl przygotowany przez młodzież wraz z księdzem. Zespół był duży, zróżnicowany, środki techniczne zaangażowane. I widać, że ludzie byli zaangażowani. We wprowadzeniu wiele razy padło słowo „ewangelizacja”. W tekście też. Istotnie – spektakl był przełożeniem na współczesny język musicalu Jezusowego wołania: „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

Ilu ludzi obejrzało i obejrzy to wołanie młodzieży? No dobrze, a ilu przeczyta ten numer „Gościa Niedzielnego”? Nie ma dokładnej odpowiedzi. Tak czy owak nie są to liczby zawrotne. Zatem nie chodzi o pytanie „ile?” O co więc chodzi? Kilka dni później miałem okazję dłużej porozmawiać z proboszczem pewnej parafii. Część mieszkańców wyrasta z dawnej tradycji. Ale ich niewielu i w większości starsi – młodzi dawno wyjechali w świat. Wiele w parafii bloków, także z mieszkaniami socjalnymi. W nich wiele setek mieszkańców. Mieszanina z całej Polski. Bez pracy. I nie szukają pracy – straciliby prawo do socjalnego mieszkania.

Żyją z dorywczych zajęć. Budynki nie ich, a więc zdewastowane. Oni sami wyrwani ze swoich środowisk, bez życiowych aspiracji, z religijnością z pogranicza wiary. Tu jest potrzebna ewangelizacja. I to nie w znaczeniu religijnym. Potrzebna ewangelizacja wszelkich ludzkich wartości, postaw, zasad życia. Czy ci ludzie zrozumieliby wspomniany na początku spektakl? Wydaje się, że nie. Nawet gdyby przyszli. Albo przyszłoby się do nich, na podwórze między blokami. Nie umniejszam ich umysłowych możliwości, ale oni języka religijnego, często nawet najprostszego, nie rozumieją.

Dlatego ewangelizacja w znaczeniu religijnym jawi się jako zadanie jeszcze trudniejsze. I trzeba by przyjść na podwórze między ich blokami już nie tylko ze spektaklem. Trzeba by wejść w ich życie, pójść za logiką Boga, który stał się człowiekiem, aby człowieka wyrwać z pułapki zła, prymitywizmu, materializmu, beznadziejności. Ale jak miałoby to wyglądać w praktyce? „Wiesz – powiedział mój rozmówca – robię jako ksiądz to, czego mnie nauczyli, co potrafię i co na pewno jest potrzebne. Ale to nie jest nowa ewangelizacja. Mówi się o niej dużo, ale tak naprawdę o co tutaj chodzi...” – urwał pytanie. Pytanie wielu duszpasterzy i świeckich.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.