Niewinni

Andrzej Grajewski

GN 27/2011 |

publikacja 07.07.2011 14:41

Umorzenie postępowania wobec składu orzekającego Komisji Majątkowej w sprawie gruntów w Białołęce ma wymiar nie tylko prawny, ale i moralny.

Niewinni Henryk Przondzion/Jakub Szymczuk Ks. Mirosław Piesiur i dr Krzysztof Wąsowski zostali oczyszczeni z zarzutów. Kto naprawi wyrządzoną im krzywdę?

Przede wszystkim zaś przywraca dobre imię członkom Komisji Majątkowej, uwolnionym od zarzutu popełnienia przestępstwa. W tej sprawie wyrządzono także krzywdę Kościołowi, wobec którego kierowane były medialne oskarżenia.

Sprawa zaczęła się 10 czerwca 2008 r., kiedy Komisja Majątkowa przyznała zgromadzeniu sióstr elżbietanek w Poznaniu mienie zamienne w postaci gruntów znajdujących w zasobach Agencji Nieruchomości Rolnych na terenie gminy Białołęka. Było to odszkodowanie za majątek zagrabiony w czasach PRL. Orzeczenie w tej sprawie zostało wydane przez I zespół Komisji Majątkowej w składzie: ks. Mirosław Piesiur, dr Krzysztof Wąsowski – jako przedstawiciele strony kościelnej oraz Zbigniew Filipkowski i Andrzej Marciniak, dyrektorzy w MSWiA – jako przedstawiciele strony rządowej. Orzeczenie wywołało medialną krytykę, zarówno „Rzeczpospolitej”, jak „Gazety Wyborczej”. Najgłośniej w tej sprawie wypowiadał się burmistrz Białołęki Jacek Kazanowski, twierdząc, że ziemię przekazano na podstawie operatu, który wyraźnie zaniżał wartość przyznanych gruntów.

3 lata i nic

Latem 2008 r. burmistrz Kazanowski złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury, które formalnie zapoczątkowało jej działania w tej sprawie. W mediach Kazanowski był przedstawiany jako orędownik interesów lokalnej społeczności, która rzekomo została pokrzywdzona w tej sprawie. Tylko że gmina w ogóle nie była stroną tego orzeczenia, gdyż ziemia była własnością Agencji Nieruchomości Rolnych. W ramach śledztwa czynności podjęła ABW, a później CBA. 8 czerwca 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie postawiła czterem członkom I Zespołu Orzekającego Komisji Majątkowej oraz sekretarce tego zespołu zarzut „fałszu intelektualnego”, wyrażający się „poświadczeniem nieprawdy w dokumencie”. Chodziło o to, że nie wszyscy członkowie Komisji podpisali jednocześnie orzeczenia w sprawie Białołęki w dniu jego wydania. Zarzut „poświadczenia nieprawdy w dokumentach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej” usłyszeli także dwaj rzeczoznawcy, którzy sporządzili operat szacunkowy, wyceniający wartość gruntów w Białołęce. Śledztwo jednak zakończyło się kompletnym fiaskiem.

30 czerwca br. Prokuratura Okręgowa wydała komunikat informujący o umorzeniu sprawy, gdyż w trakcie weryfikacji materiału okazało się, że „kwestionowana decyzja Komisji Majątkowej, jako że miała charakter kolegialny, nie została wydana w dniu 10 czerwca 2008 r., lecz jedynie była tego dnia sporządzona”. Członkowie Komisji „nie wyczerpali więc znamion poświadczenia nieprawdy, gdyż odpowiedzialność karna za takie przestępstwo powstaje dopiero z chwilą wydania dokumentu, a nie jego sporządzenia”. Nieprawdziwe okazały się także oskarżenia o rzekome zaniżenia wartości operatu szacunkowego, czyli wyceny gruntów w Białołęce. Jak napisano w komunikacie prokuratury: „Zgromadzone w dalszym toku śledztwa dowody nie uprawdopodobniły tezy, że rzeczoznawcy, choć dopuścili się uchybień w wycenie, świadomie zmierzali do zaniżenia wartości szacowanych nieruchomości i działali z zamiarem osiągnięcia korzyści majątkowej”.

W tej sprawie działo się wiele dziwnych rzeczy. Obaj oskarżeni ze strony kościelnej nigdy nie byli w tej sprawie przesłuchiwani. Dopiero pod koniec maja br. mieli wgląd w część akt, kiedy już było wiadomo, że sprawa zostanie umorzona. Przez rok wszyscy, którym przedstawiono zarzuty, znajdowali się pod pręgierzem opinii publicznej. Jedną z konsekwencji tej sprawy była później decyzja o likwidacji Komisji Majątkowej w atmosferze pomówień i oskarżeń. Dyrektorzy MSWiA stracili stanowisko, przedstawiciele strony kościelnej przez rok żyli w niesławie, a były także zakusy, aby wyciągnąć wobec nich konsekwencje służbowe. Dr. Wąsowskiemu tak skutecznie zepsuto reputację, że stracił urząd delegata krajowego Rycerzy Kolumba w Polsce.

Manipulacja mediów

Ta sprawa pokazuje nie tylko niewydolność wymiaru sprawiedliwości, ale także stan polskich mediów: stronniczych, niekompetentnych, służących nie informowaniu, lecz dezinformacji opinii publicznej. Gdy członkom Komisji Majątkowej były stawiane zarzuty, donosiły o tym na czerwonym pasku, gdzie umieszcza się najważniejszą informację dnia, wszystkie stacje telewizyjne i portale internetowe. Następnego dnia ta informacja była tematem dnia dla wielu dzienników. Kontekst większości komentarzy był jednoznacznie negatywny nie tylko dla osób, którym przedstawiono zarzuty, ale i dla całego Kościoła, którego winę jeśli nie przesądzano, to poważnie domniemywano. Nikt nie słuchał merytorycznych wyjaśnień w tej sprawie, nie dociekał problemów wynikających z konieczności zamawiania operatów przez samych zainteresowanych, gdyż w kasie państwowej nie było na to pieniędzy.

W publicystyce z ograbionych w przeszłości podmiotów kościelnych robiono oszustów, godnych napiętnowania, gdyż sięgających po cudze mienie. Ślepo wierzono demagogicznym oskarżeniom samorządowców z Białołęki, podnoszącym rwetes, że ziemię oddano elżbietankom za bezcen. Nikt nie pytał, jakie są podstawy do takich oskarżeń. Znamienna była także reakcja mediów po decyzji o umorzeniu śledztwa. Poza komunikatem PAP największe dzienniki zamieściły o tym jedynie maleńką wzmiankę na odległych stronach. Nikt poza portalem gosc.pl nie spróbował zdobyć dodatkowych informacji w tej sprawie, pokusić się o własną analizę czy komentarz. Kompletnie zawiodła Katolicka Agencja Informacyjna, która w swym codziennym serwisie nie omówiła nawet informacji PAP.

Właśnie dlatego opinia publiczna powinna poznać wszystkie okoliczności tej sprawy, która nie dotyczy tylko działalności Komisji Majątkowej, ale znacznie szerszego spektrum relacji Kościół–państwo. Doktor Krzysztof Wąsowski, pytany o komentarz do decyzji Prokuratury Okręgowej w Warszawie, powiedział: „Bardzo się cieszę, że prokuratura, wprawdzie po dość długim namyśle, przyznała w końcu całkowicie rację członkom Komisji Majątkowej, którzy od początku tej sprawy twierdzili, że orzeczenie w sprawie Białołęki nie ma żadnych wad prawnych. Jednocześnie chciałbym wyrazić swe głębokie pragnienie, aby wszystkie akta postępowania przygotowawczego zostały ujawnione opinii publicznej. Sprawa była publiczna, więc opinia publiczna ma prawo domagać się pełnej przejrzystości”.

W tej sprawie zgromadzono ogromny materiał, który liczył ponad 50 tomów. Jednak w miarę postępowania śledztwa kolejne wątki były umarzane i postawieni w stan oskarżenia mogli zajrzeć jedynie do części dokumentacji zgromadzonej w czasie śledztwa. Co jest w pozostałych, nikt nie wie, a kwestia ta może mieć fundamentalne znaczenie dla zrozumienia przyczyn umorzenia sprawy. Gdyby doszło do procesu, strony musiałyby otrzymać wgląd w całość materiału, obrazującego również głębokość działań operacyjnych prowadzonych przez służby specjalne. Być może lepiej było prokuraturze przełknąć gorycz porażki i wziąć na siebie odium spartaczonego zadania, aniżeli ujawnić całość zgromadzonych materiałów. Jedno nie ulega wątpliwości – pełna jawność będzie także testem wiarygodności intencji w tej sprawie. Pozwoli bowiem odpowiedzieć na pytanie, czy w tym śledztwie chodziło o zrozumiałą i konieczną obronę interesu publicznego i stanie na straży praworządności, czy szukanie haków na ludzi Kościoła?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.