Diabeł to smutas

Marcin Jakimowicz

GN 27/2011 |

publikacja 07.07.2011 00:15

O tym, czy warto liczyć demony siedzące na tabletce homeopatycznej i dlaczego złe duchy nie znają się na żartach, z egzorcystą ks. prof. Leszkiem Misiarczykiem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Diabeł to smutas Henryk Przondziono Ks. dr hab. Leszek Misiarczyk - egzorcysta diecezji płockiej, psychoterapeuta, patrolog, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

Marcin Jakimowicz: Przychodzi Ksiądz do biskupa, a on wypala: „Zostaje Ksiądz egzorcystą”. Pierwsza reakcja?

Ks. Leszek Misiarczyk: – Nie chcę! Jezus, Maria! (śmiech) Ja mam walczyć z demonami? Przecież krążą różne mity, że na egzorcyzmach one recytują jak z nut grzechy kapłana.

Jeden z egzorcystów uprzedził młodych, którzy wspierali go modlitewnie: „Możecie usłyszeć o mnie różne dziwne rzeczy: pamiętajcie: diabeł jest ojcem kłamstwa” (śmiech).

– Tak jest! Na temat egzorcyzmów krąży sporo mitów.

Na moje biurko regularnie trafiają książki o demonach. Skąd taka fascynacja złym duchem?

– Pierwszy powód wypływa ze współczesnej kultury. Żyjemy w epoce nihilizmu. A to szatan jest ojcem nihilizmu, bezsensu. Jest przeciwnikiem Boga, który Jedyny jest sensem. Po drugie widać wśród nas coraz więcej zniewoleń i opętań. Egzorcyści mają pełne ręce roboty, pracują do późnej nocy. Nikt nie prowadzi statystyk, ale widać, że coraz więcej osób jest dręczonych. Ludzie widzą w czasie modlitw o uzdrowienie sporo manifestacji i sięgają potem chętnie po książki. Sporo namieszały produkcje hollywoodzkie: „Egzorcysta”, „Rytuał”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.