7 x 7 = 49

Marcin Jakimowicz

Jezus tchnął na uczniów i powiedział: „weźmijcie Ducha Świętego”. I co? Zerwali się i ruszyli w świat? Nie. Czekali jeszcze 49 dni.

7 x 7 = 49

Jezus tchnął na uczniów i powiedział: „weźmijcie Ducha Świętego”. I co? Zerwali i ruszyli w świat? Nie. Czekali jeszcze 49 dni. Słowa Mistrza nie podziałały na nich jak piorun. Nie były natychmiastowym duchowym trzęsieniem ziemi. Pozamykani na cztery spusty, zabarykadowani w skorupie lęku apostołowie czekali dalej, aż zostaną uzbrojeni mocą z wysoka. Jeszcze długich 49 dni.

Nie potrafię czekać. Żądam natychmiastowych efektów. A Pan Bóg ma czas. Jego słowo krąży i krąży tak długo, aż wyda owoc.

Szadrak, Meszak i Abed-Nego zostali wrzuceni do pieca. Nabuchodonozor rozpalił go, „tak że płomień wznosił się czterdzieści dziewięć łokci ponad piec”.

Po czterdziestu dziewięciu dniach tęsknoty zstąpił na apostołów Duch Święty, a języki ognia nie spalały ich.

– Istnieją piękne średniowieczne opowieści, w których Jezus zaskakuje cysterskich mnichów swoją mistyczną, rozpalającą serce obecnością w najbardziej zwykłych miejscach: w drewutni przy rąbaniu drzewa, w stajni, na pastwisku przy pilnowaniu wołów...– opowiadał mi. o. Michał Zioło, trapista – W życiu monastycznym chodzi o uważność. Bóg przychodzi, kiedy chce, Często robi takie właśnie psikusy, że przychodzi, gdy kompletnie nie jesteśmy do tego przygotowani. Nie jesteśmy ani umyci, ani dobrze ubrani, jesteśmy w trakcie przebierania się na modlitwę i wtedy jest dotknięcie. Mocne dotknięcie. Kiedyś brat Łukasz z Tiberine powiedział nam genialną rzecz. Opowiadał o tym, kim jest mnich. Mnich to taki facet, który stoi sobie na peronie dworca i czeka. Ktoś czyta gazetę, inny przechadza się nerwowo gadając przez komórkę, a on sobie stoi i czeka. Ludzie na niego patrzą i mówią: Skoro on czeka, to znaczy, że pociąg przyjedzie. A on stoi. Czeka. I nic przy tym nie robi.

„Czekamy, czekamy na sygnał z centrali” – śpiewał Tomek Lipiński w „Brygadzie Kryzys”. No to czekamy…