Jan Paweł II cudów nie czyni

GN 19/2011 Kraków

publikacja 15.06.2011 06:30

O kulcie relikwii, ludowej pobożności i świętości Ojca Świętego z ks. dr. hab. Janem Machniakiem, profesorem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, dyrektorem Instytutu Teologii Duchowości, rozmawia ks. Ireneusz Okarmus.

Jan Paweł II cudów nie czyni Andrzej Macura Msza św. beatyfikacyjna. Przyniesiono relikwiarz zawierający ampułkę z krwią Błogosławionego.

Ks. Ireneusz Okarmus: Na początku wyjaśnijmy, jak to jest. Modlimy się do błogosławionego Jana Pawła II czy też do Pana Boga?

Ks. prof. Jan Machniak: – Każda modlitwa chrześcijańska ma mieć charakter trynitarny, czyli modlimy się do Boga w Trójcy Jedynego. Natomiast święci pełnią rolę wstawienniczą. Modlimy się do Boga przez ich wstawiennictwo. Jeśli Kościół orzeka, że oni osiągnęli już cel swojej ziemskiej wędrówki i są w niebie, to znaczy, że mogą wstawiać się za tymi, którzy jeszcze tę drogę odbywają.

Ks. dr. hab. Jan Machniak   Foto: ks. Ireneusz Okarmus/ GN Ks. dr. hab. Jan Machniak
Profesor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, dyrektor Instytutu Teologii Duchowości.
A jak wygląda sprawa cudów. Jan Paweł II czyni cuda?

– Z punktu widzenia teologicznego błędem jest mówienie, że błogosławiony Jan Paweł II uczynił cuda. Modlimy się przez wstawiennictwo jakiegoś świętego, dlatego też jemu przypisujemy otrzymane łaski. Ale on jedynie wstawia się za nami. Innymi słowy, Bóg czyni cuda, posługując się świętym, który w życiu był wzorcowym chrześcijaninem, i w sposób idealny wypełnił te zadania, które stoją przed człowiekiem ochrzczonym.

Wyobraźmy sobie, że w jakimś kościele, w nawie bocznej, jest kaplica ku czci błogosławionego czy świętego. Ludzie, wchodząc do świątyni, kierują swe kroki najpierw do tej kaplicy, tam się modlą, a dopiero później witają się z Panem Jezusem. Czy to nie jest przykład źle ukształtowanej religijności, którą należałoby skorygować?

– Tak bardzo często bywa, że przed obrazem św. Faustyny, czy św. Franciszka z Asyżu jest więcej ludzi niż przed Najświętszym Sakramentem. To jest problem wychowania religijnego i zadanie dla księży, katechetów świeckich, ale i dla rodziców, bo to oni jako pierwsi wychowują religijnie dziecko. Oczywiście, najważniejszy w świątyni jest Bóg, ukryty w Najświętszym Sakramencie.

Z drugiej strony, trzeba zrozumieć pobożność ludową i nie potępiać jej. Niektórzy święci cieszą się ogromną popularnością. Tak jak na przykład św. Faustyna. Była prostą osobą, całe życie ciężko pracowała, a jednak otrzymała dar bezpośredniego rozmawiania z Chrystusem. Jej doświadczenie mistyczne uświadamia ludziom, że to jest możliwe.

Owszem, istnieje niebezpieczeństwo, że święty przesłoni Pana Boga. Sam słyszałem i takie stwierdzenie, że „Faustyna załatwiła mi tę łaskę”. Archiwa w Łagiewnikach zawierają wiele podziękowań za otrzymane łaski, które są skierowane do św. Faustyny, ale uważam, że w podtekście to jest podziękowanie Bogu.

Kościół, wynosząc kogoś na ołtarze, wskazuje, że osiągnął on świętość. Święty czy błogosławiony stawiany jest również za wzór do naśladowania. W czym możemy naśladować błogosławionego Jana Pawła II?

– On był cały czas zanurzony w Bogu, i to pomimo wielkiego świata, w którym funkcjonował. Podczas ogromnych spotkań liturgicznych widać było jego skupienie. Stworzył w sobie wewnętrzną przestrzeń, która sprawiała, że nawet wśród tłumów potrafił otworzyć się na Boga. Jednocześnie, będąc tak głęboko zanurzony w Bogu, widział drugiego człowieka. I to jest najważniejsze. Bo nie jest ważne, czy ktoś jest biskupem, papieżem, lekarzem czy rolnikiem, lecz ważne jest to, aby mieć właściwe odniesienie do Boga i do człowieka. Jeżeli człowiek otwiera się na Boga i kocha go, to inaczej patrzy na drugiego człowieka – dostrzega w nim obraz Boga.

Papież był niezwykle otwarty na ludzi, i w tym możemy go naśladować. Jest także między innymi wzorem dla chorych i cierpiących. On nie tylko pisał teologię cierpienia, ale sam przeżył cierpienie. Kiedy był chory – zwłaszcza w ostatnich pięciu latach życia, gdy choroba Parkinsona zaczęła dawać znać o sobie – pokazał, że nie trzeba się wstydzić swojej choroby.

Papież niósł swoje cierpienie. Do ostatnich dni przyjmował też środki terapeutyczne, nie odrzucił ich. Ale kiedy już sam widział, że zbliża się moment śmierci, powiedział: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”. Na pewno w gronie świętych Jan Paweł II zajmuje szczególnie miejsce, ponieważ pokazał człowiekowi, że można żyć w zjednoczeniu z Chrystusem. Po śmierci jego popularność nie zmalała, ale przeniosła się na inny poziom. W budowanym kościele w Centrum Jana Pawła II będzie złożona relikwia związana z osobą nowego błogosławionego.

Czy kult relikwii jest potrzebny? Przecież istnieje niebezpieczeństwo traktowania ich w sposób magiczny.

– Wydaje mi się, że dziś Kościół jest na tyle dojrzały, że bardziej będzie zwracał uwagę na duchowy wymiar świętości Jana Pawła II i więcej z tego korzystał. Relikwie krwi Jana Pawła II odsyłają do jego osoby. Nie chodzi o kult relikwii, ale o osobę błogosławionego. Jeżeli oddajemy szacunek relikwiom, to tym samym chcemy wyrazić szacunek dla duchowości świętego, czy błogosławionego, którego one przypominają.