Wyzwania prawdziwe i urojone

Andrzej Macura

„Miejsce Kościoła w Polsce” – to temat debaty Klubu Ekspertów „Rzeczpospolitej”. Czytając opinie dyskutantów mam wrażenie, że żyję nie w tym świecie.

Wyzwania prawdziwe i urojone

„Polski kler zabiega (…) o swój prestiż i pozycję, a nie o religijne przesłanie. Zachowuje się jak ambitna grupa zawodowa, a nie jak rycerze wiary”. „Niepokoję się staczaniem się kościelnych instytucji w kierunku korporacji”. „Środowisko polityczne PiS oczekuje od Kościoła większej jednoznaczności i stanowczości”.  I narzekanie na brak przywództwa. To niektóre spośród tez przedstawianych przez „ekspertów” od Kościoła. Brzmią znajomo. Od lat w ten sposób w mainstreamowych mediach dyskutuje się o Kościele. Jakby Kościołem byli tylko biskupi, niektórzy księża i część kościelnych instytucji. I jakby głównym jego celem miała być dobra pozycja w społeczeństwie i państwie.

Nienawykły do takiego patrzenia na Kościół i zaniepokojony postawioną przez ekspertów diagnozą bez ociągania po niedzielnej  Mszy dałem się zaprosić proboszczowi na kawę by przy okazji wziąć go na spytki. Może w ciągu ostatnich dwóch tygodni głównym celem jego pracy w parafii stał się prestiż, a on sam stał się lokalnym szefem kościelnej korporacji? Nic z tych rzeczy. Problemy jak dawniej. Główny: jak przyciągnąć ludzi, żeby chcieli się angażować w parafialne inicjatywy. Zwłaszcza w istniejące w parafii grupy. Smutna refleksja, że ludzie mają dziś większy niż dawniej problem, by znaleźć pasujący wszystkim termin spotkania. A potem nowy pomysł: zorganizujmy w parafialnym ogrodzie wieczory z piosenką religijną. Ale kto miałby to prowadzić? W tę część dyskusji włączył się już nawet emerytowany proboszcz z sąsiedniej parafii pocieszając, że najtrudniej jest zacząć.

Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że znam i parę innych zmartwień mojego proboszcza. Jak poszerzyć czas funkcjonowania stałego konfesjonału, jak lepiej przygotować młodych do bierzmowania i jak wciągnąć rodziców dzieci pierwszokomunijnych w sensowną katechezę. Parę problemów gospodarczych też się znajdzie. Ocierających się o świat polityki również. Wszak wobec zagrożenia, że niebawem na wyremontowanym przez miasto placu przed kościołem staną ogródki piwne nie można przechodzić obojętnie. Ale żeby zaraz chciał się angażować w partyjne przepychanki?

Kościół funkcjonując w Polsce początku XXI wieku siłą rzeczy musi się jakoś się do tej rzeczywistości odnieść. Nie wydaje mi się jednak, by głównym jego i jego pasterzy problemem była walka o pozycję czy stan posiadania. Tu naprawdę chodzi w pierwszym rzędzie o sprawy Boże. Czasem walcząc o nie trzeba zahaczyć i o cesarskie. Ale to jednak co innego.