Węgierska prezydencja była prorodzinna. A polska?

Stefan Sękowski

publikacja 03.06.2011 15:13

- z węgierskim sekretarzem stanu ds. społecznych Miklosem Solteszem rozmawia Stefan Sękowski

Węgierska prezydencja była prorodzinna. A polska? Jakub Szymczuk Miklos Soltesz (w środku)

Stefan Sękowski: Polityka prorodzinna była jednym z priorytetów węgierskiej prezydencji w UE. Uważa Pan, że to nasza wspólna sprawa?

Miklos Soltesz*: Niedawno zorganizowaliśmy spotkanie ministrów ds. rodziny państw Unii Europejskiej. To spotkanie wykorzystaliśmy zapraszając specjalistów, którzy na poszczególnych panelach przekazywali ministrom swoją wiedzę. Naszą największą radością było to, że każdy nasz gość bez wyjątku dziękował za zapoznaniem ich z tą wiedzą i ze smutkiem stwierdzali, że to temat bardzo zaniedbany.

Podczas wizyty w Polsce zamierza Pan zachęcać polskich polityków do rozwiązań prorodzinnych?

Sądzę, że Polska jest silnym, dużym krajem europejskim i wpływowym w Unii Europejskiej. Dlatego to, co Polska podejmuje, ma szansę odnieść większy skutek. Mam zamiar przekonywać polskich partnerów, że warto przejąć tę pałeczkę. Prezydencja to głównie kwestia polityki zagranicznej, ale przecież wszyscy wiemy, że to zasadniczo polityka wewnętrzna. Możemy prowadzić nie wiem jak cudownie wymyśloną politykę gospodarczą, ale jeśli nie będzie miał kto pracować, wszystkie pomysły będą pisane na wodzie.

Obecnie UE nie pozwala na stosowanie obniżonej stawki VAT na artykuły dziecięce. Węgry mogą współpracować z Polską w kierunku zmiany tego stanu rzeczy?

To skomplikowane pytanie. UE wtrąca się do pewnych spraw podatkowych, do innych – nie. Niestety do VAT Unia wtrąca się mocno. Nie chcę nawet stworzyć pozoru, jakobym chciał doradzać polskiemu rządowi, co ma robić, ale jeśli nie można obniżyć VAT, to zawsze można wesprzeć rodziny w ramach podatku dochodowego. W tym zakresie możemy łatwo prowadzić politykę prorodzinną. Niech osoby, które mają więcej dzieci, mogły zatrzymać większe sumy pieniężne przy sobie. Dobrym przykładem na to jest Francja. Dzięki temu, że opłaca się tam mieć dzieci, w klasie średniej pojawiła się wręcz snobistyczna moda na wielodzietność.