Sto tysięcy nierozsądnych facetów

Miałem w minioną niedzielę wyjątkowego pecha. Widziałem na własne oczy tysiące ludzi nierozsądnych.

Sto tysięcy nierozsądnych facetów

„Gazeta Wyborcza” ogłosiła we wtorek (31 maja br.), że Polacy chcą ustawy o związkach partnerskich, ale póki co nic z tego nie będzie, bo „rządząca Platforma nie zamierza się zajmować projektem w tej kadencji Sejmu, bo nie chce przed wyborami zrażać do siebie konserwatywnego elektoratu”.

Żeby nikt nie miał wątpliwości, w czym rzecz, Seweryn Blumsztajn wyjaśnia w komentarzu, że wcale nie chodzi tu głównie o legalizację związków jednopłciowych, bo homoseksualiści, choć ich obecna sytuacja „dyskryminują”, to „Tak naprawdę jednak stanowią oni tylko margines problemu. Uregulowanie praw ludzi żyjących w nieformalnych związkach to nieunikniona odpowiedź na zmiany w kulturze i stylu życia. A przede wszystkim na emancypację kobiet. Już ponad 20 proc. dzieci rodzi się w związkach nieformalnych”.

Nie kryję, że mam poważne opory, aby na podstawie jednego badania telefonicznego na pięciuset osobach ogłaszać od razu, że „Ponad połowa Polaków jest za ustawą o związkach partnerskich”. Zwłaszcza wtedy, gdy wiem, że pytanie zadawane respondentom brzmiało: „Czy jest Pan/Pani za ustawą o związkach partnerskich, która daje nieformalnym związkom (również jednej płci) prawo do wspólnego rozliczania się, dziedziczenia, zasięgania w szpitalu informacji o stanie zdrowia partnera, decydowania o jego miejscu pochówku?”. Trzeba być przecież wyjątkowo paskudnym, aby nie chcieć ludziom ułatwić życia w tak podstawowych kwestiach, prawda? A mało kto lubi okazywać się paskudnym.

Gdy czytałem teksty w GW, przypomniały mi się słowa, które niedawno słyszałem: „Jest dziś wiele lekceważenia i deptania woli Pana, choćby w formie różnorakiej nieczystości pośród nas. Mam na myśli plugawe i zafałszowane słowa w wielu naszych domach, coraz częstszy brak czystości przedmałżeńskiej i czystości w pożyciu małżeńskim, zdrady małżeńskie i tzw. związki partnerskie bez ślubu kościelnego. Są to grzeszne postawy i zachowania, których Kościół nie może aprobować, gdyż nie podobają się Bogu. Jego wola jest nam wyraźnie objawiona: Nie cudzołóż, Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu Twemu, Nie pożądaj żony bliźniego swego; Co Bóg złączył człowiek niech nie rozdziela. Tak jasno wyrażonej woli naszego Pana nie można lekceważyć. Nie można wystawiać Boga naszego na próbę (por. Mt 4,7). Jeśli nie ma żadnych przeszkód, nie można zwlekać z zawarciem sakramentalnego związku, a do tego czasu, nie wolno nam żyć razem pod jednym dachem. W takiej sytuacji jest się powodem zgorszenia, chrześcijanie dają zły przykład i w tym nasza grzeszność. Trwając uporczywie w takim stanie, bez woli zmiany życia, nie wolno nam przystępować do stołu Pańskiego, aby nie znieważać Chrystusa”.

Co to jest? To fragment kazania, jakie biskup opolski Andrzej Czaja wygłosił w Piekarach Śląskich do stu tysięcy mężczyzn i młodzieńców, przybyłych w ostatnia niedzielę maja na doroczną pielgrzymkę.

Dr Wiesław Baryła ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej komentując w GW wyniki sondażu twierdzi: „Polacy wykazują po prostu więcej rozsądku niż politycy”. No to miałem w minioną niedzielę wyjątkowego pecha. Widziałem na własne oczy tysiące ludzi nierozsądnych. Nie tylko biskupa Andrzeja Czaję (nota bene przez niektórych określanego jako „otwarty”), ale sto tysięcy mężczyzn w różnym wieku, w tym sporo młodych. Bo oni kazanie biskupa Czai w Piekarach Śląskich przyjęli oklaskami.