Po prostu ojciec

KAI |

publikacja 23.05.2011 06:46

„To była wtedy moja wina i mój błąd. Ale nie martw się, synku, Prymas Polski ma mnóstwo sposobów do uleczenia takich sytuacji!”.

Po prostu ojciec "Prymas Tysiąclecia" Milena Kindziuk, wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska

Jeszcze inna cecha przebijała w życiu codziennym kardynała Wyszyńskiego: ogromna wrażliwość na drugiego człowieka.

Kiedyś jechał samochodem. Na przystanku autobusowym, który mijał na skraju lasu, zobaczył niewidomą kobietę. Poprosił kierowcę, by się zatrzymał. Zabrał ją do samochodu i podwiózł do Warszawy.

Inny przykład: Jeden z księży, w pierwszą rocznicę swoich święceń kapłańskich, postanowił wraz z kolegami zaprosić Prymasa na zjazd kursowy dla księży. Wszyscy naokoło mówili mi, że to niemożliwe, że nie wypada, że Prymasa to można zaprosić przynajmniej na 25-lecie kapłaństwa. Kiedy poszedł jednak do Prymasa i powiedział mu o tej prośbie, usłyszał:

„Synku, jak ja na to czekałem!”.

Kiedyś jeden z duchownych wyznał mu, że jakiś proboszcz ma do Prymasa o słuszny żal i wymienił sprawę, Wyszyński odparł:

„To była wtedy moja wina i mój błąd. Ale nie martw się, synku, Prymas Polski ma mnóstwo sposobów do uleczenia takich sytuacji!”.

Barbara Dembińska dodaje, że dla wszystkich pracowników Sekretariatu Prymasa Wyszyński umiał być ojcem:

– Bardzo się o nas troszczył. Nawet w codziennych, bardzo prozaicznych sytuacjach. Wiedział na przykład, że przepadam za jabłkami. Często po kolacji sam mi je obierał, a gdy zjadałam, zmieniał talerzyk i kładł następne.

Ojcowską troskę Wyszyńskiego wspomina też kard. Józef Glemp:

– Zimą 1968 roku jechaliśmy z Prymasem na wizytację parafii do Gniezna. Mieliśmy wypadek. Nasz samochód wpadł w poślizg i rozbił się na drodze w okolicy Krośniewic. Nie odnieśliśmy ciężkich obrażeń, ja jednak rozbiłem głowę o przednią szybę i miałem rozcięte czoło. Do dziś pamiętam ojcowską troskę i współczucie, jakie okazywał mi Prymas Wyszyński.

Tak zresztą się do niego zwracałem: „Ojcze”. Prymas Wyszyński zaś mówił do mnie: „Józiu”.

Traktował mnie jak syna – wspomina kardynał Józef Glemp, który po śmierci Wyszyńskiego, już jako jego następca na urzędzie Prymasa Polski, mówił w jednym z kazań:

„Był mi tak bliski, był dla mnie ojcem, uczyłem się od niego wielu rzeczy”. Nie lubił, jak się przy nim narzeka. Nawet rodzonej siostrze Janinie tłumaczył: „Tobie nie wolno się skarżyć, przecież jesteś siostrą Prymasa Polski!”