Cztery zawiasy

Andrzej Macura

W Anglii biskupi przywracają zasadę zachowania w piątki wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Niebawem mają też na właściwe miejsce w kalendarzu wrócić, przeniesione wcześniej na bardziej dogodne (niedzielne) terminy, uroczystości Objawienia Pańskiego, Wniebowstąpienia i Bożego Ciała. Znak czasu?

Cztery zawiasy

Chrześcijanie żyjąc i działając w świecie zawsze mniej czy bardziej muszą się do niego dostosowywać. Jeśli chcemy, by orędzie Jezusa stało się dla ludzi Dobrą Nowiną, nie możemy światu jawić się jako relikty z odległej przeszłości. Z drugiej strony niedobrze jest, jeśli na fali dostosowania się do współczesności gubi się chrześcijańska tożsamość. Gdzie są granice? Nie, nie kompromisu. O takim często w ogóle nie powinno być mowy. Gdzie są granice dostosowywania Ewangelii do współczesnego świata?

O ile przenoszenie ważnych uroczystości kościelnych na niedziele ma, moim zdaniem, ważne uzasadnienie – trudno świętować, gdy jest to normalny dzień pracy – o tyle rezygnowanie z postu to podważenie jednego z filarów, na którym opiera chrześcijańska duchowość. Podobnie jest w innych sprawach. Szczególnie bolesna w tym kontekście jest sprawa lekceważenia przez duchownych na Zachodzie wskazań Kościoła dotyczących konieczności indywidualnej spowiedzi.  To sprawa zbyt ważna, by ją poświęcać na ołtarzu wiary w to, że ludzie współcześni są mądrzejsi od swoich przodków.

Z drugiej jednak strony trzeba jasno powiedzieć: nie można mnożyć wymagań, które nie są wymaganiami płynącymi wprost z Ewangelii. Nie można odsądzać od czci i wiary tych katolików, którzy nie modlą się na różańcu, tych rodziców którzy decydują się na jedno tylko dziecko albo i tych, którym obce jest łączenie wiary i patriotyzmu. Czym więc się kierować?

Jako odpowiedź na tchórzliwą uległość wobec świata dość często panoszy się dziś w kręgach kościelnych opacznie rozumiane męstwo. Mnożą się ekstremizmy, w których drobiazgi urastają do rangi spraw pierwszorzędnych. Czasem trzeba mieć odwagę, by nawoływać do umiarkowania. Bo łatwo przypinać łatkę „postępowego katolika”, która dla niektórych jest jednoznaczna z pojęciem odstępcy i zdrajcy. Tymczasem teologowie moralni dawno już sprawę rozpracowali: mamy cztery cnoty kardynalne. Roztropność, umiarkowanie, sprawiedliwość i męstwo. To one powinny wytyczać zasady naszej wierności dziedzictwu i dostosowania się do współczesności. Bez nich życie moralne jest jak dwuskrzydłowe  drzwi bez zawiasów. Niestety, dwie pierwsze ostatnio się lekceważy.  A szkoda. Bez ich finezji wszystko robi się do bólu toporne.