Pokochać miłość

Kieruj się na zachód – podpowiada czasem nawigacja. A ta nawigacja, którą nazywamy sumieniem?

Pokochać miłość

Kochaj Boga, kochaj bliźniego – dwa podstawowe przykazania. Nawet w czasach Jezusa nie rewolucyjnie nowe. Odwołujące się przecież do tego, co znaleźć można w Pięcioksięgu: pierwsze w Księdze Powtórzonego Prawa, drugie w Księdze Kapłańskiej. A przecież i prorocy Starego Testamentu krytykowali głównie dwa grzechy Izraela: bałwochwalstwo i niesprawiedliwość społeczną – czyli łamanie tych właśnie dwóch przykazań. Mimo to ciągle w praktyce zapominane. Traktowane jak ogólniki, które nic nie znaczą. Aż chciałoby się za świętym Franciszkiem powtórzyć, że ta miłość – do Boga i bliźniego – nie jest kochana. Bogu – wiadomo – ochłapy. Człowiekowi... No właśnie, co człowiekowi?

Moda dziś na różne poradniki i różnych kołczów (coachów).  Uczących tego i owego. Rozgrywania bliźnich też. Najbardziej ewidentnym przykładem jest ignorujący rozumność, prawdę, prawość, a grający na ludzkich emocjach świat polityki. No bo to jest skuteczne. A skoro skuteczne znaczy że dobre. Tak się na to patrzy. A że niemoralne? Czasem głęboko niemoralne? I krzywdzące bliźniego?

Łatwo i chrześcijaninowi w tym wszystkim się pogubić. Przecedzać komara, a połykać wielbłąda; wzywać bliźnich do nawrócenia i nie widzieć znacznie większych nieprawości we własnym myśleniu i postępowaniu. Bo ogólna zasada – kochaj bliźniego – musi być traktowana jako streszczenie wielu innych, bardziej szczegółowych zasad. Inaczej staje się frazesem.

Jakich zasad? W Katechizmie Kościoła Katolickiego,  w dziale poświęconym sumieniu znaleźć można ciekawą wskazówkę mocno ułatwiającą konkretyzowanie ogólnego przykazania. W punkcie 1789 czytamy:

Oto niektóre zasady, które stosują się do wszystkich przypadków:

  • nigdy nie jest dopuszczalne czynienie zła, by wynikło z niego dobro;
  • "złota zasada": "Wszystko... co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!" (Mt 7, 12);
  • miłość zawsze przejawia się w szacunku dla bliźniego i jego sumienia (...)

Już konkretniej, prawda? I bez komplikacji. Cel nie uświęca środków, nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe, szanuj sumienie bliźniego... Gdyby z tej perspektywy oceniać np. świat polityki, gdyby tak patrzyć na postępowanie bliźnich... I gdyby tak przede wszystkim patrzyć na swoją postawę, tak rozumieć miłość...

Niestety, miłość naprawdę nie jest dziś kochana. Jest jak niechciane dziecko: tylko przeszkadza. Więc się ją ignoruje, lekceważy, a gdy zbyt głośno upomina się o przyzwoitość, to się obrusza, że śmiała się odezwać... Może jednak to dobry czas by na nowo miłość (bliźniego) pokochać?