Zaczerpnij, ruszaj i świadcz. Jak Taizé wpływa na młodych

Karol Białkowski

Gość Niedzielny |

publikacja 28.12.2023 18:45

W Lublanie rozpoczęło się Europejskie Spotkanie Młodych, organizowane przez braci z Taizé. To dobra okazja, by zapytać o to, jaki wpływ na młodzież ma ekumeniczna wspólnota z Francji.

Zaczerpnij, ruszaj i świadcz. Jak Taizé wpływa na młodych Karol Białkowski /Foto Gość Paweł Kwiatkowski ostatni raz w Taizé był na przełomie listopada i grudnia. To czas, gdy w wiosce jest znacznie mniej gości, a więc i więcej ciszy.

Doroczne Europejskie Spotkanie Młodych to etap tzw. Pielgrzymki Zaufania przez Ziemię. Zamysłem założyciela wspólnoty i inicjatora międzynarodowych spotkań - brata Rogera - było odwiedzanie młodzieży w środowisku ich codziennego funkcjonowania. To taka rewizyta u tych, którzy w okresie letnim uczestniczą w tygodniowych spotkaniach w samym Taizé. Ta idea jest kontynuowana już od ponad 45 lat.

Taizé to jednak coś więcej. Święty Jan Paweł II podczas swojej krótkiej wizyty w burgundzkiej wiosce w 1986 r. streścił to "coś" w kilku prostych zdaniach:

"Papież, tak jak wy, pielgrzymi i przyjaciele Wspólnoty, przybył tu na chwilę, ale do Taizé przybywa się jak do źródła. Wędrowiec zatrzymuje się, zaspokaja pragnienie i rusza w dalszą drogę. Wiecie, że bracia nie chcą was zatrzymać. Chcą w modlitwie i ciszy pozwolić wam pić wodę żywą obiecaną przez Chrystusa, poznać Jego radość, Jego obecność, odpowiedzieć na Jego wezwanie, byście mogli później wyruszyć i świadczyć o Jego miłości, służąc braciom w waszych parafiach, w waszych miastach i wioskach, w szkołach, na uczelniach i we wszystkich miejscach pracy".

Paweł Kwiatkowski jest sędzią z Wrocławia. Taizé określa jako miejsce, w którym się dla niego wszystko zaczęło. - Myślę, że dzięki braciom po prostu się nawróciłem i jestem w Kościele katolickim. Do tego miejsca jest też dobrze wracać, żeby utwierdzać się ciągle w pewnych ważnych wyborach i przypomnieć sobie, że Kościół piękny, w którym jest dużo zaufania i wzajemnego słuchania, jest możliwy - uważa.

W swoim pierwszym spotkaniu europejskim brał udział w 1991 r. w Budapeszcie. Miał wówczas 17 lat i udział w ESM traktował jako okazję do sylwestrowego wyjazdu za niewielką cenę. Na modlitwę wieczorną trafił ze znajomymi, bo brakło im już pieniędzy na imprezowanie w centrum miasta. Przyznaje, że to, co wówczas przeżył, było fascynujące.

Wspomina, że po raz pierwszy do wioski przyjechał w 1994 roku. Był wówczas studentem prawa. - Miałem 20 lat, a w głowie mnóstwo pytań o sens życia, o to, co jest ważne. Nie miałem jednak żadnych konkretnych oczekiwań. Celem było spędzenie miesiąca w tym miejscu jako wolontariusz. Okazało się wówczas, że odpowiedzialny za naszą grupę był brat Matthew [od początku grudnia przeor wspólnoty - przyp. red.]. Miałem z nim kilka rozmów, w których pytał mnie, o czym myślę, czego pragnę i szukam. Podszedł do mnie z dużą wrażliwością, a powiedziałem mu wówczas, że jestem niewierzący, że nie chodzę do kościoła. On miał dla mnie dużo zrozumienia, a jednocześnie nie pchał mnie w kierunku jakichś konkretnych wyborów. Dał mi dużo czasu i przestrzeni na zastanowienie się - opowiada.

Przypomina sobie jeszcze jeden wątek. Gdy powiedział, że chce zostać wolontariuszem, brat Matthew odpowiedział, iż wolontariat można realizować wszędzie, również w Polsce. - Zapytał mnie, czy chcę czegoś więcej, czegoś naprawdę. Wtedy mu powiedziałem, że chcę czegoś więcej, ale nie wiem, czego konkretnie. Zaproponował mi tydzień w ciszy, co było dla mnie absolutnym szokiem, ale to był dobry krok. Dziś mam pewność, że mój powrót do Kościoła rzymskokatolickiego zawdzięczam dwóm braciom - jeden jest ewangelikiem reformowanym, a drugi (brat Matthew) - anglikaninem - zaznacza.

Będąc związany ze wspólnotą od 30 lat, Paweł ma też własne przemyślenia dotyczące wartości ekumenicznego charakteru organizowanych spotkań. Zauważa, że są środowiska podważające wartość Taizé dla duchowego rozwoju młodych ludzi. Jako główne zagrożenie wymieniają pewien synkretyzm i zatarte różnice między chrześcijańskimi denominacjami. - Bracia bardzo szanują to, skąd i z czym przychodzimy. Nawet w sytuacji, gdy człowiek jest niewierzący, ale na przykład był ochrzczony w Kościele katolickim i jest wychowany w danej tradycji, to ma znaczenie. Bracia chcą budować na tym, co już jest. Tu nie ma jakiegoś przeciągania egzotycznego w stylu: skoro przyjechałeś jako były katolik, to teraz spróbuj być luteraninem lub prawosławnym. Historia życia ma znaczenie - wyjaśnia.

Oczywiście, poziom budowania jest zależny od świadomości. Poszukujący muszą sobie odpowiedzieć najpierw na podstawowe pytania. Ci, którzy przyjeżdżają do źródła, by czerpać, są na innym poziomie potrzeb. Bracia jednak są gruntownie wykształceni i są gotowi, by towarzyszyć w poszukiwaniu odpowiedzi. - To, co jest pewnym rysem charakterystycznym tego miejsca, to to, że bracia słuchają. W tym towarzyszeniu zachęcają, by w wolności dokonywać wyborów. Gdy byłem tym 20-latkiem, towarzyszyły mi takie myśli, czy jakakolwiek religia nie manipuluje ludźmi. I odkryłem, że ta duża wolność sprawia, iż nie ma mowy o manipulacji - tu chodzi o mnie, o moje wybory i moje sumienie, a bracia pokazują mi skarby - dary Kościoła i zachęcają: zobacz i spróbuj - wyjaśnia.

Paweł do Taizé przyjeżdża regularnie praktycznie każdego roku. Od wielu lat wspólnie z żoną. - Lubię to miejsce, ale też rytm modlitwy okraszonej pięknymi śpiewami trzy razy dziennie. To komfort, na który nie mogę sobie pozwolić w codzienności. Ten klimat pozwala na wyciszenie. Poza tym mogę tu spotkać ważnych dla mnie braci. Dobrze się tu czuję - puentuje.


Europejskie Spotkanie Młodych w Lublanie rozpoczęło się 28 grudnia i potrwa do 1 stycznia. W modlitwach wieczornych można uczestniczyć online. Szczegóły na stronie www.taize.fr/pl i na kanale "taize" na YouTubie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.