Pociecha. To mi wystarczy

Andrzej Urbański; GN 18/2011 Gdańsk

publikacja 19.05.2011 06:30

– Wie pani, dlaczego Chrystusa ukrzyżowali? – Kazimierz Kossowski, człowiek niewidomy od urodzenia, pyta swoją sąsiadkę z Domu Pomocy Społecznej w Sopocie. I sam odpowiada: – Między innymi dlatego, że mówił prawdę.

Pociecha. To mi wystarczy Andrzej Urbański/ GN Na zdjęciu: Kazimierz Kossowski

Janina Siemianowska-Winkiel urodziła się w Sopocie. Gdy była kilkuletnią dziewczynką, zmarła jej mama. Pojawiła się macocha. – Choć była dobrą kobietą, w domu było już inaczej – opowiada pani Janina, obecnie mieszkanka sopockiego DPS. Potem wybuchła wojna. Koszmar. Germanizacja, obóz, kolejna żona taty. – Ja nie miałam marzeń – opowiada o swoim życiu pani Janina. Kazimierz Kossowski „patrzy” na świat przez czarne okulary. W swoim życiu przeszedł niebo, czyściec i piekło. Nie wchodząc w szczegóły, te etapy jego życia związane były ze szkołami, w których – jako niewidomemu – przyszło mu się uczyć. Tylko podwarszawskie Laski wspomina bardzo ciepło.

Zmartwychwstał i co dalej?

Co zrobić, by wydarzeniem Wielkiej Nocy żyć dłużej niż tylko przez oktawę? – pytają siebie ci, którzy na Zmartwychwstanie patrzą nieco głębiej. – Dla mnie Zmartwychwstanie to w pewnym sensie coś bardzo realnego. Zdaję sobie sprawę, że życie ziemskie ma swój początek i koniec. My po prostu do tego zmartwychwstania ciał zmierzamy – wyjaśnia pan Kazimierz. – On zupełnie inaczej postrzega codzienność i nieco dalszą perspektywę – uważa pani Janina, patrząc na swojego znajomego z sopockiego DPS. Pan Kazimierz podkreśla, że ma nadzieję, iż w przyszłości właśnie, poprzez Zmartwychwstanie znikną wszystkie bolączki i ciężary, które dźwigamy. – Będziemy po prostu egzystować w chwale Boga, w życiu, którego nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić – podkreśla. A że w czasie swojego życia przeszedł wiele krzywd i spotykał się z wielkim niezrozumieniem, wie, co mówi i na co liczy.

Skomplikowane wezwanie

Dla Janiny Siemianowskiej-Winkiel Zmartwychwstanie to pewien skomplikowany proces. – Tu nie chodzi tylko o Wielkanoc. Codziennie staram się robić coś dobrego tym, którzy moich nóg i rąk jeszcze potrzebują. To jest właśnie dla mnie taka mała cząstka zasłużenia na Zmartwychwstanie – mówi. Z drugiej strony wiara w Zmartwychwstanie to wezwanie. – To jednocześnie świadomość, że trzeba czynić tyle dobra, na ile tylko mnie stać, by osiągnąć ten cel – dopowiada pani Janina.

Przyznaje się również do swoich słabości. – Na co dzień jestem złośliwą paskudą. Jednak staram się nad tym pracować – zaznacza. Pan Kazimierz nie zgadza się z sąsiadką. – Każdy ma zalety i wady. To zupełnie naturalne – stwierdza. Przypomina jednak, że o swoich wadach należy pamiętać, ale zdecydowanie częściej doceniać właśnie zalety. Jednak panią Janinę trudno przekonać. – Uważam, że za często mówię drugiemu człowiekowi prawdę o nim samym, a to często boli – zaznacza uporczywie.  – A wie pani, dlaczego Chrystusa ukrzyżowali? – pyta nagle pan Kazimierz. – Między innymi dlatego, że mówił prawdę ludziom, którzy nie chcieli jej słyszeć – przekonuje niewidomy mężczyzna. – Chcieli słyszeć, że są dobrymi ludźmi, a Chrystus ich z tego samozadowolenia wytrącał. Świat nienawidzi ludzi, którzy są gorsi, ale jeszcze bardziej tych, którzy są lepsi – przekonuje pan Kazimierz.

Widzieć Zmartwychwstanie

– Widzę je jako coś zupełnie nieznanego. Jako coś, o czym wiara mówi, że to nadejdzie. Wierzymy, że dążymy do tego przez całe nasze ziemskie życie. Uważam, że każdym naszym dobrym uczynkiem powiększamy swoją szansę na szczęście wieczne – wyjaśnia Kazimierz Kossowski. Zmartwychwstanie określa słowem pociecha. – Jeśli tutaj na ziemi jest nam ciężko, a kiedyś będziemy mięli to szczęście egzystencji z Bogiem, to czuję się tym pokrzepiony – mówi. Ale życia po śmierci sobie nie wyobraża. – Tak jak niewidomy nie umie sobie wyobrazić czym są kolory, a człowiek głuchy – czym jest dźwięk – tłumaczy. Sądzi jednak, że spełnione zostaną wszystkie jego pragnienia. Jednym z nich jest potrzeba bycia kochanym. – Wierzę, że usłyszę kiedyś od Boga słowa pełne miłości, że Bóg mnie kocha. To mi wystarczy – mówi.