Prosił mnie o modlitwę

Alina Świeży Sobel; GN 17/2011 Bielsko-Biała

publikacja 02.05.2011 10:25

Niektórzy z nas przeżyli ten historyczny dzień w Rzymie, większość przed telewizorami i na organizowanych w wielu miejscach uroczystościach dziękczynnych. Wszędzie towarzyszyły nam wspomnienia związane z Janem Pawłem II i refleksje nad tym, czy wiernie idziemy jego śladem.

Prosił mnie o modlitwę Archiwum Marty Salamon

Do tych wspomnień i refleksji zachęcaliśmy kilka tygodni temu, zapraszając do przysyłania ich do naszej redakcji. Dziękujemy za wszystkie wypowiedzi. Spośród nich postanowiliśmy wyróżnić dwie. Pierwsza to wspomnienie niepełnosprawnej Marty Salamon z Milówki ze spotkania z Janem Pawłem II podczas pielgrzymki do Rzymu. Druga nagrodzona praca to refleksje Andrzeja Wrzeszcza z Bielska-Białej. Ich autorzy otrzymują w nagrodę albumy o Ziemi Świętej. Wyróżnionym serdecznie gratulujemy, a fragmenty wyróżnionych prac publikujemy poniżej.

Ślady w sercach

Lektura nadesłanych wspomnień uświadomiła nam, jak często w ciągu ostatnich prawie 20 lat, opisując wydarzenia ważne dla naszej diecezji, przedstawialiśmy właśnie różne ślady obecności Jana Pawła II. Począwszy od tego najważniejszego spotkania w maju 1995 r., kiedy setki tysięcy pielgrzymów brnęło w deszczu i błocie na szczyt skoczowskiej Kaplicówki, by razem z Ojcem Świętym dziękować Bogu za kanonizację Jana Sarkandra. W pamięci zostały losy Andrzeja Poloczka, który wówczas dla Jana Pawła II wytrzeźwiał – i trzeźwy do dziś pomaga innym, organizuje Apostolstwo Trzeźwości. Pozostały wspomnienia wzruszających chwil, kiedy kolejne grupy uczniów wybierały Jana Pawła II na swego patrona i ślubowały iść za jego wskazaniami. Wciąż śledzimy inicjatywy ludzi, którzy chcą pomagać cierpiącym i na rozmaite sposoby starają się wspierać budowę bielskiego Hospicjum im. Jana Pawła II. Jego imię noszą szpitale, ulice i place. Także wśród świątyń i kaplic przybędzie wkrótce tych dedykowanych Janowi Pawłowi II. Jemu poświęcone były koncerty, wystawy, książki.

Sylwetka papieża pozostała wśród figur Golgoty Beskidów – monumentalnej drogi krzyżowej zbudowanej przy szlaku na szczyt Matyski w Radziechowach. Pomaga Chrystusowi nieść krzyż. Figury Jana Pawła II stanęły w wielu miejscach naszej diecezji, także w Beskidzie Małym, na szczycie Gronia nazwanego jego imieniem, dokąd prowadzi szlak oznakowany białymi sercami.

On szedł do góry

– On nas od początku uczył, że żadnego kroku nie powinno się robić, zapominając o Bogu – mówi Stefan Jakubowski, budowniczy i opiekun górskiej kaplicy na Groniu Jana Pawła II, do której przez ostatnich 16 lat pielgrzymowały tłumy ludzi z całej Polski i spoza jej granic. Tylko podczas tegorocznej Niedzieli Palmowej modliło się tu ponad 2 tysiące osób. Jak zaznacza Stefan Jakubowski, ta modlitwa turystów i pielgrzymów trwa już prawie 30 lat. Podjęli ją uczestnicy górskich rajdów „Szlakami Jana Pawła II” zaraz po zamachu na życie Ojca Świętego w 1981 r. W czerwcu odbędzie się jubileuszowy trzydziesty rajd. W intencji papieża modlili się najpierw na otwartej polanie, później przy zbudowanym z kamienia krzyżu „Ludziom Gór”, z wizerunkiem Jana Pawła II.

W 1995 r. stanęła tu kaplica, zbudowana jako wotum wdzięczności za ocalenie życia Ojca Świętego po zamachu. Makietę tej kaplicy Stefan Jakubowski ofiarował papieżowi podczas Mszy na Kaplicówce. Wśród pamiątek przechowywanych w kaplicy są listy z Watykanu, zdjęcia helikoptera, którym Jan Paweł II przelatywał nad Groniem, błogosławiąc temu dziełu. Są papieskie buty i kamienna ścieżka, w której odcisnęły się ich ślady. – Przez całe lata modliliśmy się tu z nim i za niego, za jego posługę. Później prosiliśmy o rychłą beatyfikację. Teraz modlimy się przez jego wstawiennictwo. Bardzo mocno przeżywam ten upragniony dzień – mówi Stefan Jakubowski. Od lat Groń z kaplicą i pomnikiem Ojca Świętego był jego drugim domem, a niemal codzienne wędrówki papieskim szlakiem stały się tak ważną częścią jego życia, że o beatyfikacji nie potrafi mówić bez wzruszenia.

 

Jesteśmy mu to winni

– Niedzielne popołudnie 3 kwietnia 2005 roku. W Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach trwały obchody święta Niedzieli Miłosierdzia. Jakże wyjątkowe. Dzień wcześniej do domu Ojca powrócił  Jan Paweł II . Na modlitwie trwały tłumy skupionych, szczerze smutnych, ale wyjątkowo tego dnia bliskich sobie ludzi, połączonych stratą, a nade wszystko szczerą miłością do Tego, który odszedł. I właśnie wtedy kard. Franciszek Macharski mówił słowa, które były wielkim zaskoczeniem: – Dziś płaczemy po naszym Janie Pawle, ale był taki czas, kiedy bardzo cierpiał przez nas, bo nie chcieliśmy słuchać tego, co chciał nam powiedzieć! To było w 1991 roku, gdy przybył po raz pierwszy do wolnej Polski i mówił nam fundamentalne homilie o Dekalogu. Kard. Macharski przypominał gorzką prawdę o odrzuceniu, jakie spotkało polskiego Papieża ze strony rodaków. Mówił to właśnie wtedy, gdy trudno było w Polsce znaleźć kogoś, kto nie płakałby po Janie Pawle II .

Nie było mi dane uczestniczyć w 1991 roku w spotkaniach z Papieżem w Polsce, ale niedawno przypomniałem sobie wszystkie tamte homilie. Dla mnie to największe, osobiste odkrycie. To przesłanie, które mamy obowiązek ocalić. W 1991 roku Jan Paweł II , niczym Mojżesz, przybył do swojego narodu z kamiennymi tablicami, na których wyryte zostało dziesięć najważniejszych słów. Ale myśmy mieli już wtedy złotego cielca, którego blask nas oślepił. Broniliśmy się lub wręcz odrzucaliśmy fundamentalną katechezę. Zdziwili się tzw. oświeceni – czyżby Papież przyjechał po to, aby uczyć nas pacierza? Tak, ale po jego odmówieniu musimy sobie przypomnieć i nauczyć się dobrze, co znaczy: wolność, demokracja, godność człowieka, tolerancja, wolność słowa. By się nam nie myliła wolność ze swawolą, miłość z seksem i sprawiedliwość z aferami.

Najwyższy czas tę nieodrobioną lekcję, nadal aktualną i uniwersalną, na nowo odkryć, przemyśleć i nareszcie przyjąć jako testament. Niech to będzie wspaniały nasz dar dla Ojca Świętego na dzień Jego beatyfikacji.

Andrzej Wrzeszcz Bielsko-Biała

Mój święty

– Zrobiło się wielkie zamieszanie, nikt nie zwracał uwagi, że jestem na wózku, każdy nas wyprzedzał, jak na wyścigu, kto silniejszy, kto szybszy, kto bliżej stanie, kto go dotknie, a ja jak zwykle – na końcu. – Niech idą inni, mnie już wczoraj było dane z nim rozmawiać – mówię mamie. Nagle porządkowi pokazują mamie, żebyśmy szły za nimi. Znalazłam się przed samym tronem mojego świętego. – Boże – pomyślałam. – Znowu jestem tak blisko, znowu najbliżej ze wszystkich.

Nagle naprzeciw mnie otwierają się drzwi, w których pojawia się On. Idzie powolnym krokiem, lekko pochylony, ale na jego twarzy widać uśmiech. Jego spojrzenie padło na mnie, lekko się uśmiechnął, a potem uczynił ręką znak krzyża. Następnie objął spojrzeniem wszystkich obecnych. Twarz jego promieniała radością, to na nasz widok – Polaków. Z wielkiej auli dochodziły okrzyki radości, powitania, piękny polski śpiew. Teraz nastąpił czas przedstawiania poszczególnych grup Ojcu Świętemu i jego przemówienie do nas.

Pod koniec uroczystości Ojciec Święty nagle wstał i zaczął iść w moją stronę. A miał się przecież nie witać, miał nie podchodzić do nikogo! Nie wierzę własnym oczom. A on podszedł do mnie, przytulił mocno do siebie, nachylił się nade mną i powiedział mi do ucha: – Proszę cię o modlitwę, bo to wy, niepełnosprawni, cierpiący, jesteście moją nadzieją i siłą. Wy, którzy pomagacie mi dźwigać ten świat przez swoje modlitwy, cierpienia, bóle dnia codziennego. Zamarłam w bezruchu, nie umiałam pojąć, co się dzieje. Przecież to ja chciałam prosić go o modlitwę. Nie zdążyłam – to Jan Paweł II poprosił mnie. Obiecałam, że będę się modlić. Papież ucałował mnie w czoło, pobłogosławił, włożył mi do ręki różaniec i odszedł. Z niewiarygodnej radości łzy same płynęły mi po policzkach…

Miałam to wielkie szczęście być tak blisko, rozmawiać, czuć jego dotyk, uścisk dłoni, słuchać, jak mówi tylko do mnie. Tu na ziemi dane mi było spotkać Świętego Człowieka. Tak, to prawda: mam swojego świętego w niebie. Często się zastanawiam: czym sobie zasłużyłam, że tak mnie wyróżniłeś, Panie...

Marta Salamon Milówka