Niepodzielny

Jan Drzymała

Jeśli beatyfikacja nie przemawia do autorytetów, to obawiam się, nie jest to problem z beatyfikowanym, ale problem z autorytetami, albo z tymi, którzy chcą się na autorytety kreować.

Niepodzielny

Pośród setek komentarzy na temat beatyfikacji Jana Pawła II trafiłem także na opinię włoskiego watykanisty Luigiego Accatoli, w którym autor przekonywał, że wyniesienie polskiego Papieża do chwały ołtarzy jest głównie dla zwykłych, prostych ludzi. Intelektualnej debaty raczej nie wywoła.

Prawda, że nie trzeba było czekać na oficjalne potwierdzenie ze strony Kościoła, by zauważyć wielkość papieża Polaka. Prawda, że już przed uroczystą beatyfikacją można było być pod ogromnym wrażeniem dorobku Jana Pawła II. Sądzę jednak, że beatyfikacja – oficjalne potwierdzenie, że sługa Boży jest w niebie i wstawia się za nami – to coś więcej niż zwykły szacunek dla zasług tego człowieka.

Chrześcijaństwo jest religią świadków. Właśnie poprzez nich objawia nam się dzisiaj Bóg. Jeśli mówimy o kryzysie w Kościele, to może właśnie z powodu kryzysu świadectwa. A może kryzysu właściwie nie ma, tylko my sami zamykamy się na działanie Boga?

Takich świadków jak Jan Paweł II potrzeba nam dziś jak powietrza. Świadków, którzy nie tylko będą mówili, że są chrześcijanami, ale również potwierdzą to swoim życiem. Polski papież to z jednej strony setki tomów dokumentów, tekstów, książek, a z drugiej strony sentymentalne rozmowy z wiernymi o kremówkach. Jan Paweł II potrafił spotykać się z najtęższymi umysłami w Castel Gandolfo, by zaraz potem wychodzić do utrudzonych życiem biedaków w różnych częściach świata. Z jednej strony wiele pisał o godności człowieka, z drugiej tę godność głosił własnym życiem. Wyciągał ręce do pielgrzymów, tulił dzieci, a kiedy z kimś rozmawiał, był na tę krótką chwilę cały dla niego. Potwierdza to wielu jego współpracowników. Można się o tym przekonać oglądając najnowszy film o Janie Pawle II „Szukałem was…”.

Nie da się w tym błogosławionym człowieku rozdzielić tych dwóch płaszczyzn głoszenia Ewangelii: słowem i czynem. Nie da się oderwać encyklik, adhortacji, listów od szczerych rozmów z pielgrzymami i uśmiechów.

Beatyfikacja tego człowieka nie miała być zrobieniem z niego maskotki dla tłumów. Ten uroczysty gest Kościoła jest również zadaniem dla wszystkich wiernych. Kościół, potwierdzając heroiczność cnót Jana Pawła II, mówi: „zobaczcie, ten człowiek jest święty, żyjcie tak, jak on, a też będziecie święci”. To wezwanie jest uniwersalne. Zresztą on sam wielokrotnie je powtarzał.

Jeśli beatyfikacja nie przemawia do autorytetów, to obawiam się, nie jest to problem z beatyfikowanym, ale problem z autorytetami, albo z tymi, którzy chcą się na autorytety kreować.

W czasie medialnych relacji mogliśmy się sami przekonać, jak wiele jeszcze mamy do zrobienia. Co rusz pojawiały się wypowiedzi ludzi, którzy chcieliby wpływać na opinię publiczną. Mówili: „Jan Paweł II uzdrowił francuską zakonnicę”, „modliłem się do Jana Pawła II” i tym podobne bzdury. Przecież to nie papież uzdrawia, tylko Bóg, którego on był świadkiem. To nie do błogosławionego będziemy się modlić, ale do Boga przez jego wstawiennictwo. Długa droga przed nami. Mam nadzieję, że beatyfikacja będzie jej początkiem, nie końcem, by Jan Paweł II nie stał się tylko kolejnym elementem polskiego folkloru.