Co za noc!

Marcin Jakimowicz

GN 16/2011 |

publikacja 25.04.2011 16:43

Dlaczego ta noc różni się od wszystkich innych nocy? – pytali żydzi w czasie Paschy. My zapytaliśmy o to ks. prof. Grzegorza Rysia.

– W noc Paschy masz prawo czuć się królem – przekonuje ks. Grzegorz Ryś, rektor krakowskiego seminarium duchownego fot. Henryk Przondziono – W noc Paschy masz prawo czuć się królem – przekonuje ks. Grzegorz Ryś, rektor krakowskiego seminarium duchownego

Marcin Jakimowicz: Dlaczego tuż po Zmartwychwstaniu czuwająca jak pies przy grobie Maria Magdalena myli Jezusa z ogrodnikiem, a uczniowie idący do Emaus przekonują, że jest „jedynym, który nie wie”?
Ks. Grzegorz Ryś: – Trzeba pamiętać o tym, że wzrok w Piśmie Świętym jest zawsze znakiem wiary. To nam pokazuje jasno, że Zmartwychwstanie jest ścisłą prawdą wiary. Podkreśla to jeszcze mocniej symbolika nocy: Chrystus, zmartwychwstał, gdy „jeszcze było ciemno”. Zmartwychwstania nikt nie widział. Chrystus zmartwychwstając, nie wchodzi w to samo życie, co poprzednio. Wchodzi w życie Boga. Zmartwychwstanie nie jest takim wydarzeniem jak na przykład wskrzeszenie Łazarza, córki Jaira czy młodzieńca z Nain. Byłaby to oczywista oczywistość: można było z nimi pogadać, dotknąć, nakarmić. Jezus też pozwala się dotknąć i nakarmić, ale On żyje już życiem Boga, czyli życiem wiecznym. To można przyjąć tylko wiarą.

Czy zdarzyło się Księdzu Profesorowi minąć człowieka, doświadczenie, wydarzenie i dopiero po pewnym czasie złapać się za głowę: przecież tam był Pan!
– Ile razy przechodzimy przez doświadczenie pasyjne, czyli doświadczenie krzyża, Boga widzimy zawsze po czasie. Nigdy nie widzi się Go w tym momencie. Trzeba odczekać. Rozpoznaje się Go później. Mocno zderzyłem się z prawdą o Zmartwychwstaniu w czasie pierwszej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Spędzałem długie godziny w Grobie Pańskim w takim bezradnym poczuciu, że niczego nie odkrywam. Przyleciałem kawał drogi do najważniejszego miejsca na ziemi i… nic. Cisza, pustka. Przynajmniej tak mi się zdawało. I wówczas przeczytałem Ewangelię: „Czemu szukasz żywego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj!”.

Trudno nam uwierzyć na słowo. Przed Całunem w Turynie ustawiały się dłuuugie kolejki. Ludzie zapisywali się pół roku wcześniej. Coraz większe tłumy zjeżdżają do Manoppello. Musimy dotknąć kawałka szmatki, mieć w ręce dowód?
– To, że ktoś dotknie Całunu czy Chusty w Manoppello, nie da mu tej wiary, do której wzywa nas Jezus w Ewangelii. Bo ta wiara jest zawierzeniem Bogu na słowo. W ciemno. Każdy z nas chciałby wiedzieć, jak było z tym Zmartwychwstaniem. A to nie jest istotne, jak to było. Ważne jest to, co to znaczy dla mnie. Czy ja doświadczam Chrystusa żyjącego we mnie. To naprawdę znaczy więcej niż stwierdzenie przed Całunem: „Wierzę, że Jezus wstał z grobu”. No dobrze, a co dalej? Czy za tym idzie zawierzenie Jezusowi „na słowo” w to, że ci, którzy płaczą, są ubodzy, prześladowani, cisi, są błogosławieni, czyli szczęśliwi? Że to Boży pomysł na szczęście? Gdybyśmy potrzebowali wiedzieć, w jaki sposób Jezus zmartwychwstał, to On by nam o tym powiedział. Widoczne to nie jest aż tak ważne.

Dlaczego Maria Magdalena słyszy w ogrodzie „Noli me tangere” –  Nie zatrzymuj mnie. Czy człowiek ma moc zatrzymania samego Boga?
– Słyszy dosłownie „Nie dotykaj mnie”. Może to są słowa „Nie zatrzymuj mnie” z dopiskiem „dla siebie”? Może brzmiały one tak: „Idź, jesteś posłana. Biegnij do uczniów”. Nie chodzi teraz o to, by rozkoszować się przeżywaniem wiary, tylko biec z nowiną do innych.

Nawet jeśli nie uwierzą?
– Nawet jeśli nie uwierzą. Ta historia świetnie pokazuje, że przekaz wiary w Kościele nie dokonuje się tylko w jedną stronę. To nie jest tak, że po jednej stronie są tylko apostołowie, którzy głoszą, a po drugiej owieczki, które pokornie słuchają. To działa w obie strony. Nie ma wiary apostołów bez wiary owiec.

Apostołowie nie uwierzyli ani kobietom, ani uczniom wracającym z Emaus. To nie podcina nam skrzydeł? Jak świat może uwierzyć nam, szaraczkom?
– Nie. To niczego nie podcina, ale ustawia właściwie rzeczywistość. Wiara jest łaską. Wiara jest na słowo, nie na dowód. Jezus mówi wyraźnie: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”. Wierzę Bogu na słowo, nie szukam namacalnych dowodów. Pamiętajmy, że w końcu jesteśmy jednak zderzeni ze świadectwem apostołów, którzy mówią, że widzieli Go żywego. I wierzymy temu, co mówi nam Kościół: że On żyje, dotyka, jest mocny, działa, uzdrawia, nie należy do przeszłości.

Kiedy zatraciliśmy zdolność świętowania Zmartwychwstania? Kiedy Msza rezurekcyjna przestała być ucztą?
– W uproszczeniu można powiedzieć tak: gdy Kościół stał się masowy, stał się Kościołem barbarzyńców, Komunia św. częsta i powszechna powoli zanikała. Kiedyś zadałem sobie jednak trud i wyszukałem mnóstwo średniowiecznych tekstów świadczących o tym, że idea częstej Komunii żyła. Pamiętajmy o tym, że człowiek średniowieczny miał ogromne poczucie grzechu, niegodności stania przed Bogiem. Element pokutny nasuwał się jako pierwszy i przesłaniał radość świętowania.

Ojciec Wojciech Ziółek opowiada o jednym z portugalskich jezuitów, który przed wiekami sprzedał ostatni egzemplarz Biblii, by w noc Paschy kupić wino dla swych współbraci. Cieszmy się, Jezus zmartwychwstał!
– Intuicje paschalne były bardzo głębokie. Kościół średniowieczny trzymał się starej tradycji, że Wielki Czwartek jest dniem rozgrzeszenia, czyli… zmartwychwstawania w indywidualnym wymiarze. Pierwsze misteria powstające obok liturgii (pamiętajmy, że uczestniczą w niej ludzie, którzy jej nie rozumieją i chłoną jakiś zamknięty dla nich kod łacińskich słów i znaków) to sztuki o Zmartwychwstaniu. Misteria paschalne. Barwne opowieści o kobietach, które idą do grobu, rozmawiają z aniołem… Pierwsze nasze polskie pieśni to opowieści o Zmartwychwstaniu. I niezwykle ważna rzecz: to właśnie w noc Paschy Kościół udzielał sakramentu chrztu. To była bardzo stara intuicja, potem, niestety, zapuszczona. Na pewno jeszcze Mieszko I był chrzczony w noc Zmartwychwstania. Dzięki temu można ustalić datę tego chrztu na 14 kwietnia.

Dlaczego chrzczono właśnie w noc Paschy?
– To jest to, co nas najbardziej interesuje w Zmartwychwstaniu. I kryje się też w tym odpowiedź, dlaczego nie potrafimy już cieszyć się i świętować. Najstarsze teksty o Zmartwychwstaniu znajdujemy u Pawła, w Pierwszym Liście do Koryntian: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy”. Doświadczeniem Zmartwychwstania dla człowieka jest wyjście z grzechu do życia w Bogu. Pierwszym doświadczeniem tego przejścia, tej Paschy jest chrzest.

„Zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli”. Czy można mówić wiarygodnie o Zmartwychwstaniu, jeśli w swoim życiu nie doświadczyło się dotknięcia śmierci?
– Jednym z pierwszych kluczowych tekstów, jakie starożytny Kościół dawał do czytania katechumenom, był fragment o wskrzeszeniu Łazarza. To był klucz, skrutynium, pewnego rodzaju test. Kto się z tym tekstem nie zmierzy, nie nadaje się do chrztu. A tekst mówi wyraźnie: jesteś trupem, który odzyskuje życie za cenę śmierci Jezusa, który… zastępuje cię w twym własnym grobie. Jak ktoś nie widzi w sobie trupa i nie widzi, że życie zostaje mu podarowane za cenę śmierci samego Boga, to nie nadaje się do chrztu. Ten tekst pokazuje nam też coś ważnego o Bogu. O Bogu, który spóźnia się na pogrzeb przyjaciela. Łazarz umiera, a Jezus z premedytacją odczekuje spokojnie dwa dni. Przyszedł cztery dni po pogrzebie. Jak na przyjaciela to dość dziwne zachowanie... Ale co nam pokazuje ten tekst? To, że Bóg ma zdolność przeprowadzenia nas przez śmierć.

Czemu to trwa kilka dni? Cztery – w przypadku Łazarza, trzy – w historii Jezusa. Czemu to nie dokonuje się momentalnie, jak pstryknięcie palcami?
– Każdy ma inne doświadczenie, ale w moim wypadku to nieraz muszę odczekać o wiele dłużej niż cztery dni, by się w końcu wygramolić z tego grobu (śmiech). Pan Bóg umie czekać. W przeciwieństwie do nas.

Według tradycji żydowskiej, w nocy z 14 na 15 nisan, a więc w noc Paschy, miały miejsce cztery wydarzenia. Była to noc stworzenia, przymierza z Abrahamem, wyzwolenia z niewoli egipskiej, a kiedyś będzie to noc objawienia się Mesjasza…
– I w kluczu tych intuicji pojmował Zmartwychwstanie pierwotny Kościół! Łącznie z ostatnim elementem. Wierzono, że jedna z nocy paschalnych będzie nocą Paruzji, powrotu Chrystusa. Zresztą i dziś we wspólnotach neokatechumenalnych rozpoczyna się liturgię paschalną z taką właśnie myślą: a nuż to jest ta ostatnia Pascha? A nuż to dziś w nocy przyjdzie Pan? Wigilia paschalna musi być nocą otwartą. W tradycji żydowskiej po domowej uczcie otwierano na oścież drzwi domów. To wcale nie jest taki łatwy gest. Zwłaszcza gdy żyje się w świecie, który jest antysemicki i nie wiadomo, co zza tych drzwi się wyłoni albo kto wpadnie przez nie do domu. Żydowska Pascha jest kluczem do zrozumienia Zmartwychwstania. Święty Jan tak układa swą narrację, że Chrystus umiera w chwili, gdy w świątyni zabijane są baranki paschalne. Benedykt XVI w drugim tomie „Jezusa z Nazaretu” pokazuje w przenikliwy sposób, że Pascha Chrystusa wypełnia i zastępuje tę poprzednią, żydowską Paschę. Może my właśnie dlatego nie potrafimy świętować, że nie idziemy za intuicją Jana i nie potrafimy już sobie wyobrazić, czym było dla Izraela wyjście z Egiptu?

Jan Kowalski drapie się po głowie, czytając rabinów nauczających: „Wracając do domu w wieczór Paschy, należy uważać siebie za księcia”…
– Nie tylko za księcia, ale i króla! W żydowskiej wieczerzy paschalnej krzyżują się elementy chwały i hańby. Są i pokarmy przypominające niewolę: gorzkie zioła czy sos, który ma ceglany kolor, ale i elementy królowania: na przykład cztery kielichy wina – nikt ich sam sobie nie nalewa, ale musi być obsłużony. A wino, pamiętajmy, jest napojem królewskim. Pascha jest pokazaniem przejścia od niewoli do wolności, drogą sługi, który staje się królem.

Dlaczego św. Jan przybiega do grobu jako pierwszy, ale nie wchodzi do środka, a za nim dobiega zasapany Piotr i wchodzi do wnętrza?
– Kościół w tym tekście widział symbole charyzmatu i urzędu. Jan jest uczniem miłości, a miłość to inne imię charyzmatu. Charyzmat zazwyczaj dobiega szybciej niż urząd (śmiech). Gdy XIII-wieczny Kościół zderzał się z potężnym grzechem własnym, pierwszym, który znalazł odpowiedź, nie był Innocenty III, lecz Franciszek. Ale charyzmat potrzebuje urzędu. Wiara Piotra jest potrzebna Janowi, który nie uciekł spod krzyża, jest charyzmatykiem, umiłowanym uczniem. Ale on potrzebuje wiary człowieka, który zaparł się Jezusa, zwiał spod krzyża i przepłakał noc. Jan nie wszedł do grobu nie dlatego, że nie znał odpowiedzi dotyczących pustego grobu, ale – jak podpowiada Balthazar – znał ich zbyt wiele! I dopiero Piotr symbolizujący urząd Kościoła pokazuje mu tę właściwą.   

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.