Niewinny

ks. Józef Tischner

znak.com.pl |

publikacja 23.04.2011 06:30

Tu jest próba, darujcie słowo, usprawiedliwienia mordercy – bo „nie wie, co czyni”. Tu już jest uczyniony jakiś szaleńczy krok, który polega na tym, ażeby w tym zabijającym Go człowieku zobaczyć okruch czysto ludzkiej dobrej woli. To już jest próba stanięcia po stronie tego, który popełnia zło.

Niewinny Adolphe William Bouguereau

I teraz, moi drodzy, jest etap trzeci, który odsłania się, jak mi się wydaje, szczególnie mocno w obrazie krzyża. Może dwa słowa o ukrzyżowaniu. Jak wiemy, krzyżowanie było karą dla niewolników – dla zbuntowanych niewolników. Wydaje się, że niewolnik, który się zbuntował, jak gdyby odzyskiwał w tym swoim buncie ludzką twarz. Ryzykował życie, podejmował bunt [i w ten sposób] stawał się człowiekiem, który walczy o wolność, o uznanie jego godności. Takiego niewolnika karano krzyżowaniem. Wydaje mi się, że nie chodziło tylko o to, żeby go pozbawić życia, i to pozbawić go życia w mękach. Chodziło o coś więcej. Chodziło o to, żeby on, zawieszony na krzyżu, konający publicznie, także publicznie tracił twarz. Krzyżowanie miało sens moralny: miało pokazać ludziom, jak niewolnik na krzyżu potrafi utracić twarz. Twarz dumną, wspaniałą, znakomitą, którą odzyskał w buncie.

Niewinny   Wydawnictwo "Znak" - "Nadzieja czeka na Słowo, Rekolekcje" Tekst pochodzi z książki "Nadzieja czeka na Słowo. Rekolekcje" ks. Józefa Tischnera wydanej nakładem wydawnictwa Znak. Rekolekcje "Odkupiciel Człowieka" wygłoszone zostały w kościele Św. Krzyża w Warszawie w 1979 r.

Ale byli rozmaici niewolnicy. I Chrystus, który ginie śmiercią niewolnika, śmiercią buntownika, śmiercią człowieka zbuntowanego przeciwko władzy, nie traci twarzy, ale ta sytuacja krzyżowa w pewnym sensie dopomaga Mu, jeśli tak można powiedzieć, w pokazaniu twarzy. Chrystus wtedy pokazuje, kim naprawdę jest. A pokazuje między innymi wtedy, kiedy mówi: „Boże, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Zwróćcie uwagę na te słowa. To już nie jest „kamień za kamień”. To już nie jest powiedzenie: wszyscy jesteśmy jednakowi. Tu już jest coś więcej. Tu jest próba, darujcie słowo, usprawiedliwienia mordercy – bo „nie wie, co czyni”. Tu już jest uczyniony jakiś szaleńczy krok, który polega na tym, ażeby w tym zabijającym Go człowieku zobaczyć okruch czysto ludzkiej dobrej woli. To już jest próba stanięcia po stronie tego, który popełnia zło. Próba pokazania go Bogu od innej strony. To jest ta modlitwa, która pokazuje, że nawet w tym człowieku jest okruch dobrej woli. „Nie wie, co czyni” – a skoro nie wie, co czyni, jest niewinny. Niewinny jak dziecko, jak drzewo, jak kamień. Po prostu jest.

 

I to jest, moi drodzy, ostatnia, najtrudniejsza rozgrywka z ludzką winą, z naszą winą. To jest ten ostatni krok w którym człowiek wznosi się ponad pogardę i ponad odwet. I wiemy, że krok ten był czyniony nie tylko przez Jezusa Chrystusa, ale przez wielu, wielu Jego uczniów, między innymi po raz pierwszy po Chrystusie przez świętego Szczepana. Te słowa będą się powtarzać. Są to słowa niezwykłe i one dopiero kończą ten trudny dialog człowieka ze swoją własną winą. Jeżeli wina człowieka jest jego chorobą – człowiek jest „chory na samego siebie” – to dopiero te słowa są uzdrowieniem.

Tak, dopiero tutaj leży jakieś oczyszczenie. Ale żeby do tego dojść – do tego, co, wydawałoby się, jest najbliższe – trzeba uczynić drogę ogromnie daleką, bardzo często taką drogę, która trwa całe ludzkie życie. Ale wtedy dokonuje się zetknięcie ze sobą dwóch prawd. O pierwszej prawdzie rozmawialiśmy w czasie naszego pierwszego tutaj spotkania: Chrystus–Odkupiciel człowieka. I tutaj: „Odpuść mu, bo nie wie, co czyni”. Co to znaczy Odkupiciel człowieka? To znaczy, że w sumie ten rzucający we mnie kamieniem jest tym człowiekiem, którego Chrystus odkupił, za którego Chrystus umarł. Chrystus odkrył w nim jakieś dobro i umarł za niego. I teraz ja odkrywam również jakieś dobro i mówię: „Nie bierz mu tego za złe, bo on nie wie, co czyni”. I wtedy stykają się te dwie drogi: ta droga moja do drugiego człowieka i ta droga Chrystusa–Odkupiciela człowieka. Odkupienie spotyka się z historią mojego własnego życia. Ja wtedy będę mógł powiedzieć, że moje życie dokonało się, że dzieło zostało wypełnione. Bo ja zobaczyłem to, co zostało przez Jezusa Chrystusa zrobione. I wtedy okaże się, że cały ten świat naszej winy, grzechu, zła, to była tylko zasłona. Zasłona, przez którą trzeba się było przebić, aby można było zobaczyć pierworodną czystość. [...]

[Kościół proponuje] człowiekowi, który ma winę, spotkanie sakramentalne z kapłanem. Chcę jednak bardzo mocno powiedzieć, że dla Boga nie jest to jedyna forma oczyszczania człowieka z jego winy. Bóg ma bardzo wiele sposobów, ma bardzo wiele dróg i potrafi znaleźć człowieka także na innej drodze. Mówię to dla tych, którzy z jakichś powodów – ważnych powodów, albo może mniej ważnych, ale im się wydaje, że ważnych – nie będą mogli jeszcze zrobić tego kroku do rozmowy z kapłanem. Mówię to do was, którym trudno przychodzi uczynić ten najprostszy krok: abyście pamiętali o tym, iż Bóg rozmaicie trafia do człowieka. I nawet ci, którzy nie mogą w sposób sakramentalny uczestniczyć w wielkich tajemnicach chrześcijaństwa, na pewno uczestniczą w nich jakoś inaczej. Nie wiem jak, Bóg wie. Wszyscy jesteśmy szczepami jednej i tej samej winnicy.

Niewinny   Wydawnictwo "Znak" - "Nadzieja czeka na Słowo, Rekolekcje" Tekst pochodzi z książki "Nadzieja czeka na Słowo. Rekolekcje" ks. Józefa Tischnera wydanej nakładem wydawnictwa Znak. Rekolekcje "Odkupiciel Człowieka" wygłoszone zostały w kościele Św. Krzyża w Warszawie w 1979 r.

Natomiast tym wszystkim, którzy się zdecydują, aby tę winę do sakramentu pokuty przynieść, chciałbym powiedzieć, jaki sens ma to spotkanie z człowiekiem. Bo tam siedzi człowiek, no po prostu człowiek – część naszego polskiego Kościoła, takiego Kościoła, jakim on jest, razem ze wszystkimi jego wielkościami, wszystkimi jego wadami. Po prostu człowiek, zwykły człowiek. Człowiek, który wysłucha, powie to, co będzie uważał za stosowne. Ojciec Święty bardzo ładnie tutaj mówi, że „trzeba w ostateczności, ażeby w tym akcie wypowiedział się człowiek sam, całą głębią swego sumienia, całym poczuciem swej grzeszności i swego zawierzenia Bogu”. Z tym, że czasami przy tym spotkaniu z człowiekiem w konfesjonale ulegamy pewnemu złudzeniu. Mianowicie pozostają w nas jeszcze jakieś ślady tej pogardy, czy może tego odwetu, jaki przynosimy tutaj ze świata. I mówimy czasem, że on jest jakiś taki niecierpliwy, czasem mówimy: niemądry, nie rozumie nas – no i bierzemy jakby odwet za to i postanawiamy więcej tam nie przychodzić.

Moi drodzy, powiem wam jaki ja mam osobisty stosunek do całej tej sprawy. Otóż ja nie wybieram sobie mądrych spowiedników, pobożnych, doświadczonych. Po prostu wychodzę z założenia, że powinien mnie bić w krzyż taki Kościół, jaki naprawdę w Polsce jest. I im człowiek bardziej, że się tak wyrażę, jest indywidualistą, im bardziej chodzi w życiu własnymi ścieżkami, tym bardziej, wydaje mi się, powinien mieć świadomość tego, że od czasu do czasu powinien doświadczyć tego, czego doświadczają wszyscy, cały naród. Jeżeli przyjdzie do sklepu dobry towar, to są tacy, którzy stoją w ogonku, i są tacy, którzy szukają bocznych dojść. Ja myślę, że skoro cały naród stoi w ogonku, wypada także, abym i ja stanął.

Weźcie to pod uwagę przy spotkaniu z człowiekiem, przy wyborze człowieka. I pamiętajcie, że w sumie sprawa polega na tym, żeby się uleczyć z tych dwóch ogromnie ciężkich, trudnych do wyleczenia chorób: choroby pogardy i choroby odwetu. I kto wie, czy ten krok w stronę konfesjonału nie jest ostatnim krokiem w stronę wyleczenia? Amen.

Poprzednie fragmenty: Doświadczenie winy (1), Kto z was jest bez grzechu? (2)

Niewinny   Wydawnictwo "Znak" - "Nadzieja czeka na Słowo, Rekolekcje" Tekst pochodzi z książki "Nadzieja czeka na Słowo. Rekolekcje" ks. Józefa Tischnera wydanej nakładem wydawnictwa Znak. Rekolekcje "Odkupiciel Człowieka" wygłoszone zostały w kościele Św. Krzyża w Warszawie w 1979 r.