Bp Zadarko: Z faktu, że migracje to sprawa polityki, nie może wynikać ignorowanie losu pojedynczego człowieka

GN 30/2023 |

publikacja 27.07.2023 00:00

O negatywnych skutkach propozycji referendum w sprawie przymusowej relokacji, wykorzystywaniu do walki politycznej problemu migrantów oraz obowiązkach katolików wobec nich mówi przewodniczący Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek bp Krzysztof Zadarko.

Bp Zadarko: Z faktu, że migracje to sprawa polityki, nie może wynikać ignorowanie losu pojedynczego człowieka Tomasz Jastrzębowski /REPORTER/east news

Bogumił Łoziński: W lipcowym Komunikacie Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek pada stwierdzenie, że „mądrej gościnności i solidarności nie ma potrzeby czynić przedmiotem referendalnych rozstrzygnięć”. To głos przeciwko referendum w sprawie przymusowej relokacji, które chce przeprowadzić PiS?

Bp Krzysztof Zadarko:
Jest to głos o toczącej się debacie. Niestety, pomysł referendum wzbudził olbrzymie nastroje antymigracyjne i antyuchodźcze.

Co jest złego w daniu społeczeństwu możliwości wypowiedzenia się w tej sprawie na przykład poprzez odpowiedź na pytanie, które brzmiałoby: „Czy jesteś przeciwko przymusowej relokacji migrantów”?

Prawie wszyscy jesteśmy przeciwko przymusowej relokacji, co pokazują badania opinii społecznej, a merytoryczna dyskusja o realnych wyzwaniach migracyjnych i uchodźczych słabnie.

W komunikacie Rady jest apel do wszystkich uczestników debaty publicznej „o rzetelne i odpowiedzialne, zgodne z faktami i wolne od ideologii prezentowanie sytuacji uchodźców i migrantów w Polsce i Unii Europejskiej”. Kiedy konkretnie łamane są te zasady?

Z faktu, że migracje to sprawa polityki, nie może wynikać ignorowanie losu pojedynczego człowieka. Sposób prowadzenia tej debaty sprowadza się niemal wyłącznie do zarządzania strachem za pomocą budzących grozę obrazów z Europy Zachodniej sprzed ośmiu lat, ostatnich wydarzeń na ulicach francuskich miast i scen z jesieni 2021 r. na granicy polsko-białoruskiej. Tymczasem to nie oddaje tego, co dzieje się aktualnie w Polsce. Mamy problem z ludźmi, którzy docierają do tej granicy i powinna tu być aktywniejsza polityka państwa, np. jej wzmocnienie na Wschodzie. Istnieje potrzeba poszukiwania jeszcze lepszych rozwiązań broniących granicy, nieodbierających jednak godności migrantom. Każda śmierć na polskiej granicy powinna być wstrząsem wołającym o działania zapobiegające tragediom. Do muru musi być dołączona określona polityka migracyjna.

Co Polska ma robić z nielegalnymi imigrantami, którzy przedzierają się przez naszą granicę?

Znane są reguły stosowane na granicach na całym świecie. Ludzi nielegalnie przekraczających granicę umieszcza się w ośrodkach dla cudzoziemców i uruchamia procedury dotyczące azylu. Jeśli weryfikacja jest negatywna, następuje deportacja, jesteśmy zmuszeni ich zawracać. Wydaje mi się, że potrzeba do tych działań o wiele więcej ludzi niż obecnie.

Biskupi krytykują antymigrancki przekaz towarzyszący popieraniu referendum, które chce przeprowadzić PiS. Jednak lider największej partii opozycyjnej Donald Tusk, który zawsze opowiadał się za przyjmowaniem migrantów, teraz zmienił retorykę i też nimi straszy. Czym to można tłumaczyć?

Nie mam pojęcia, co jest w głowie poszczególnych polityków. Nasz komunikat o negatywnych aspektach debaty na temat migrantów i uchodźców dotyczy różnych stron i organizacji. W telewizyjnych studiach i internecie niemal wszyscy uczestnicy debat przemawiają w jednym tonie, że migracja jest dziś dla nas niesamowitym zagrożeniem.

A nie jest?

Jest zagrożeniem w tym sensie, że sprawa migrantów i uchodźców jest nieuregulowana, pozostawiona doraźnym działaniom. Zakładamy, że zwycięży dobra wola wszystkich stron, lub próbujemy złożone problemy migracyjne upraszczać w celu budowy kapitału politycznego. Poza tym nie powinniśmy patrzeć na migrację tylko i wyłącznie przez pryzmat zagrożenia – bywa ona dla nas, społeczności przyjmującej, także „opatrznościową szansą”, jak określał te zjawiska Jan Paweł II.

Jak Ksiądz Biskup ocenia obecną politykę migracyjną, która wydaje się być kontrolowana?

Zrobione zostało już dużo, powinniśmy kontynuować działania, jakie były prowadzone z samorządami przez wiceministra Pawła Szefernakera i minister Agnieszkę Ścigaj na rzecz uchodźców z Ukrainy. Mamy wielki wkład organizacji pozarządowych, naszych Caritas i ludzi dobrej woli. Nie wystarczy jednak ograniczyć się do pomocy socjalnej, pozwoleń na pracę i pobyt w Polsce. Potrzebna jest wiedza, ilu jest obcokrajowców, na jak długo przybyli, czego od nich oczekujemy, ale i co możemy jako społeczność przyjmująca im zaoferować. Wielu ludziom wydaje się, że wciąż jesteśmy krajem monoetnicznym i monoreligijnym, ale to się gwałtownie zmienia. Już powinniśmy postawić pytanie o model społeczeństwa w najbliższych latach. To pytanie w ogóle nie pada, bo jest bardzo trudne, gdyż jakakolwiek deklaracja może wywołać awantury. W nauce Kościoła to jest dobro wspólne.

To dlatego PiS nie chce przyznać, że w czasie jego rządów był legalny napływ migrantów z krajów muzułmańskich?

Zdecydowana większość z nich mieszka wśród nas ze swoją kulturą i religią. Nie mówimy o tym, ponieważ jest to niepewne politycznie, bo zbudowano narrację opartą na strachu przed obcym, że będziemy bezpieczni, ponieważ nie przyjmiemy nikogo z innych kręgów kulturowych, zwłaszcza muzułmańskich.

Niezależnie od antymigracyjnej propagandy, opierając się na realnych wydarzeniach z Francji, polskie społeczeństwo ma prawo obawiać się muzułmanów i nie chcieć ich przyjmować?

Jeśli się nie przygotujemy do funkcjonowania w zróżnicowanym kulturowo środowisku, nie określimy jasno naszych oczekiwań względem przybyszów, ich obowiązków, ale też nie podejmiemy działań integrujących imigrantów z naszą wspólnotą – wówczas możemy obawiać się napięć. Wyciągajmy wnioski z doświadczeń innych państw. Na przykład przekonanie, że imigranci zarobkowi przyjadą tu na kontrakty, zarobią pieniądze i wyjadą, jest błędne. Tak samo sądziły rządy we Francji, Niemczech czy Holandii i Belgii, a imigranci zostali. Integracja opierająca się tylko na pracy nie działa.

Jaka jest różnica w traktowaniu imigrantów zarobkowych i uchodźców?

O tym, czy przyjmiemy imigrantów zarobkowych, w pierwszym rzędzie decyduje państwo, i tutaj Kościół właściwie nie ma nic do powiedzenia. Zawsze jednak będzie się przeciwstawiał marginalizacji imigrantów, dopominał o uczciwe ich traktowanie, przestrzeganie ich praw oraz dostrzeganie ich niezbywalnej godności. Kościół jest otwarty na budowanie społeczeństwa również z ludźmi z innych krajów i wyznających inną religię.

Rozumiem, że państwo nie ma moralnego obowiązku przyjmowania imigrantów zarobkowych. A uchodźców?

Polityka migracyjna powinna być bezpieczna dla obywateli. Uchodźcą jest człowiek uciekający przed śmiercią czy prześladowaniami i zawsze mamy moralny obowiązek ratowania go, niezależnie od tego, czy jesteśmy chrześcijanami, czy nie, ale dlatego, że jesteśmy ludźmi. Nauka Kościoła jest tu jednoznaczna. Jeśli ktoś ma zatwierdzony status uchodźcy przez odpowiednie władze – bo tu w grę wchodzą przepisy międzynarodowe, np. konwencja genewska, i bezpieczeństwo państwa – mamy obowiązek mu pomóc. Demografia i gospodarka jednak zmuszają nas do zapraszania imigrantów.

Rada przypomina również, że „wykorzystywanie migrantów i uchodźców do rozgrywek politycznych oraz kształtowania postaw ksenofobicznych jest nie do pogodzenia z chrześcijańskim nauczaniem”. Jakie jest to nauczanie?

Oficjalne, całościowe nauczanie Kościoła na ten temat zostało sformułowane kilkadziesiąt lat temu, jest spójne i znane od początku Kościoła. Sprowadza się do zasady, że chrześcijanin powinien być otwarty na człowieka przybywającego do jego kraju czy do jego społeczności. To biblijna gościnność znana jeszcze w Starym Testamencie, która jest jednym z warunków zbawienia. Nie oznacza to naiwnego otwierania swojego domu. Z jednej strony nauka Kościoła mówi o postawie chrześcijan jako społeczności przyjmującej, a z drugiej o postawie imigrantów i uchodźców, którzy są społecznością przyjmowaną.

Co to znaczy, że chrześcijanin powinien być otwarty na przybysza?

Dla mnie jako katolika, księdza, biskupa najważniejsze i zarazem najtrudniejsze jest, jak rozpoznać twarz Jezusa Chrystusa w uchodźcy, w myśl słów: „Byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie”. Dokumenty Kościoła, papież Franciszek mówią dzisiaj, że Chrystus ma twarz uchodźcy. Jan Paweł II pisał – co wielu aktualnie może oburzać – że „dzisiaj nielegalny imigrant staje przed nami jako ów »przybysz«, w którym Jezus pragnie zostać rozpoznany. Obowiązek gościnności oraz wierność własnej chrześcijańskiej tożsamości nakazują przyjąć go i okazać mu solidarność”. To jest jedno z najważniejszych wyzwań w wierze.

Jak rozpoznać twarz Jezusa w uchodźcy?

W jego cierpieniu, dramacie poniewierki, szukaniu pomocy, rozpaczy, tułaczce po świecie wśród obcych, w ucieczce przed śmiercią, w życiu nasyconym strachem i lękiem o przyszłość i o najbliższych, w byciu oszukanym i zwiedzionym. Drugi problem zawiera zdanie z fundamentalnego dla tej sprawy watykańskiego dokumentu z 2013 r. pt. „Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych”. Mówi ono, że dobro pojedynczego człowieka jest ważniejsze niż nawet bezpieczeństwo narodu czy społeczeństwa. W tym dokumencie komisja watykańska ds. podróżnych porusza też problem budowy społeczeństwa z muzułmanami. Jan Paweł II powiedział kiedyś, że może to być czasem bardzo trudne, jakbyśmy szli drogą krzyżową.

Czy powinniśmy czegoś wymagać od przybyszów, czy też przyjmować także ludzi reprezentujących agresywne nurty islamu, którzy chcą zniszczyć naszą cywilizację?

Nie wolno zapominać, że we wspomnianym dokumencie z 2013 r. jest też mowa o obowiązkach przyjmowanych osób. Jako państwo, naród, społeczność mamy prawo i obowiązek oczekiwać od nich, że uszanują nasze prawa, kulturę i zasady bezpieczeństwa. W ramach kultury jest oczywiście religia, w Polsce jeszcze dominuje chrześcijaństwo. Jest też coraz więcej ludzi niewierzących i w związku z tym pojawia się pytanie, jak zsekularyzowane społeczeństwo będzie odnosiło się do imigrantów. Te zasady powinny być konkretnie określone. Dla Kościoła oznacza to pytanie o stan dialogu międzyreligijnego.

A jeśli nie będą spełniać tych obowiązków?

W takiej sytuacji istnieje mechanizm, który pozwala na ich deportacje. To jest element polityki migracyjnej państwa. Można redukować pomoc socjalną, gdy migranci nie uczą się języka lub nie szukają pracy, i na końcu ich wydalić. Położenie nacisku na integrację zabezpiecza przed groźnymi scenariuszami, np. stworzeniem piekła etnicznej lub językowej gettoizacji, przenikniętej kryminalną przestępczością, degradacją społeczną już na etapie edukacji dzieci i młodzieży.

Czy Europa jest w stanie rozwiązać problem uchodźców i migrantów z Afryki?

Nie da się przyjąć wszystkich, to oczywiste. Mam wrażenie, że w niektórych sytuacjach ruchy migracyjne są sztucznie wywoływane, i to nie tylko na granicy z Białorusią. Dyskutowany obecnie pakt migracyjny musiałby objąć całą Afrykę i określić mechanizmy zatrzymujące tych ludzi w miejscu, w którym żyją. W tegorocznym orędziu papież Franciszek przypomina, że oprócz prawa do migracji istnieje prawo do nieemigrowania. Najbardziej zmuszają ludzi do migracji i uchodźstwa bieda – skutek wyzysku – i wojna. Największe wyzwanie UE, czyli migracja, może być rozwiązane tylko solidarnie przez wszystkie kraje. Jeszcze przed pandemią kard. Jean-Claude Hollerich (były przewodniczący Komisji Episkopatów UE) i abp Charles Jude Scicluna z Malty prosili episkopaty UE o choćby symboliczne rozlokowanie migrantów z południa Europy. Mechanizm relokacji obejmuje tylko migrantów o uregulowanym statusie w UE. Najgorsze, co mogłoby nam się przydarzyć, to to, że poszczególne kraje z zewnętrznymi granicami UE, w tym Polska, zostałyby z tym same. Miliardy euro (np. dla Turcji, Tunezji) zatrzymają uciekających z Afryki na krótki czas, bo nadal są wojny. Wyjściem jest doprowadzenie do zatrzymania wojen i głodu, które masowo wypędzają ludzi.•

Krzysztof Zadarko

jest delegatem KEP ds. imigracji, biskupem pomocniczym diecezji koszalińsko-‑kołobrzeskiej. święcenia kapłańskie przyjął w 1986 roku, sakrę biskupią w roku 2009.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.