„Towarzystwo Jezusowe znosimy i kasujemy”. Czym zawinili jezuici, komu i dlaczego na tym zależało?

Franciszek Kucharczak

GN 29/2023 |

publikacja 20.07.2023 00:00

Mija 250 lat od chwili, gdy polityka brutalnie wmieszała się w sprawy Kościoła, prawie niszcząc wielkie drzewo przynoszące obfite owoce.

Antyjezuicka karykatura z 1762 r., upamiętniająca wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Królestwa Francji. W podpisie można przeczytać: „Oszuści, zdrajcy, niegodziwcy, barbarzyńcy, uwodziciele; autorzy zgubnych lig i spisków, odwieczni wrogowie mocarstw najwyższych, zakłócili wszystkie ich nadzieje”. Antyjezuicka karykatura z 1762 r., upamiętniająca wypędzenie Towarzystwa Jezusowego z Królestwa Francji. W podpisie można przeczytać: „Oszuści, zdrajcy, niegodziwcy, barbarzyńcy, uwodziciele; autorzy zgubnych lig i spisków, odwieczni wrogowie mocarstw najwyższych, zakłócili wszystkie ich nadzieje”.
wikimedia

Był poranek 21 lipca 1773 roku. Na parapecie jednego z okien na Kwirynale Klemens XIV podpisał brewe Dominus ac Redemptor, po czym przekazał dokument ambasadorowi Hiszpanii. Podobno krótko potem papież upadł zemdlony na posadzkę. Przeniesiono go na łoże. Towarzyszący mu kard. de Simone zapamiętał, że Klemens XIV powtarzał: „Boże mój, jestem zgubiony. W piekle moje mieszkanie, nie ma już ratunku”.

Cios w serce

„Po dojrzałym namyśle, z zupełną wiedzą i pełnością apostolskiej władzy Towarzystwo Jezusowe znosimy i kasujemy. Znosimy i unieważniamy wszystkie pojedyncze jego obowiązki, zatrudnienia i zajęcia, domy, szkoły, kolegia, szpitale, fabryki i wszystkie miejsca istniejące w jakiejkolwiek prowincji, królestwie lub państwie i w jakikolwiek sposób do niego należące; znosimy jego statuty, obyczaje, zwyczaje, dekrety, konstytucje…” – brzmiał kluczowy fragment papieskiego brewe. A było tych „zniesionych” domów, kolegiów i innych dzieł tysiące, od Ameryki po Azję i od Europy po Afrykę. Niestrudzeni misjonarze jezuiccy przemierzali świat, głosząc Ewangelię „w porę i nie w porę”, za to drugie płacąc nieraz męczeńsko przelaną krwią. Zakon dał Kościołowi wielu świętych, wybitnych pasterzy i oddanych przewodników duchowych oraz naukowców.

I oto nadszedł dzień, który miał to wszystko pogrzebać. 233 lata po uroczystym ustanowieniu zakonu jezuitów nadchodził jego, jak się wydawało, definitywny kres.

Niewygodni

Nad jezuitami długo zbierały się czarne chmury. Niechęć do nich, zwłaszcza we Francji, podsycali ludzie ze skrajnie odmiennych środowisk. Jednym z nich byli janseniści – rygoryści głoszący głębokie zepsucie ludzkiej natury i kreślący wizerunek Boga chętniej potępiającego niż zbawiającego. Jezuici od dawna zwalczali ich agresywną i neurotyczną teologię, czym przyczynili się do potępienia tych nauk przez papieży. Drugim elementem tej przedziwnej antyjezuickiej koalicji byli myśliciele oświecenia, obficie publikujący teksty pełne łgarstw wymierzonych w Towarzystwo. Wolter, najsłynniejszy bodaj filozof i pisarz tamtej epoki, wieszczył: „Gdy wyeliminujemy jezuitów, zrobimy wielki krok naprzód w naszej walce z tą budzącą odrazę rzeczą”. Ta „rzecz” to cały Kościół katolicki.

Jezuici byli zniesławiani, pomawiano cały zakon o niemoralność i liczne zbrodnie.

Do tego doszły interesy państw. Już wcześniej jezuici przeszkadzali w polityce kolonialnej Hiszpanii i Portugalii, organizując w Paragwaju słynne redukcje dla Indian i chroniąc ich przed wyzyskiem i niewolniczą pracą. Szczególnie zawzięty w tępieniu zakonu był markiz de Pombal, premier Portugalii i doradca króla Józefa I. Wykorzystując próbę zamachu na życie władcy, skierował podejrzenia na Towarzystwo Jezusowe. „Jezuitów czeka to, iż prędko wszyscy wypędzeni zostaną z tego królestwa. Pozostałe mocarstwa mogłyby również naśladować Portugalię” – szczuli autorzy ówczesnej gadzinówki „Ciekawe Nowiny”. A co takiego zrobili jezuici? Otóż „za daleko posunęli się w swoich ambicjach i niezrównoważonym umyśle swoim. Pragnęli zawładnąć wszystkimi sumieniami oraz zagarnąć władzę nad całym światem”. Bełkot? Nie szkodzi. 16 września 1759 roku Portugalia wypędziła z kraju 1700 jezuitów. Niektórzy bez sądu zostali wtrąceni do zatęchłych lochów. Ówczesny papież Klemens XIII protestował, ale bezskutecznie.

Zajadłość wrogów

Wkrótce do szykan antyjezuickich dołączyła Francja. Pretekstem stała się afera o. Antoine’a de Lavalette’a, który rozwinął handel cukrem i kawą na Martynice. Gdy wskutek bankructwa pozostał z długami, jego francuscy wierzyciele wytoczyli w parlamencie w Paryżu proces całemu zakonowi. W konsekwencji tej sprawy jezuitom francuskim postawiono warunek podporządkowania się państwu. Klemens XIII odpowiedział twardo: „Niech będą, jacy są, albo niech ich wcale nie będzie”. Wrogowie chcieli tego drugiego. 1 grudnia 1764 roku Ludwik XV rozwiązał Towarzystwo Jezusowe we Francji, a 1200 jezuitów francuskich w jednej chwili znalazło się na ulicy. Klemens XIII w odpowiedzi wydał bullę Apostolicum pascendi, w której sprzeciwił się oszczerstwom rzucanym na Towarzystwo Jezusowe i potwierdził jego ogromne zasługi.

Kolejny cios nadszedł z arcykatolickiej Hiszpanii. Król Karol III, dotąd jezuitom przychylny, nagle stał się ich najzagorzalszym wrogiem. W 1767 roku zakonnicy Towarzystwa Jezusowego zostali brutalnie usunięci z kraju. To samo spotkało zakonników ze wszystkich zamorskich posiadłości hiszpańskich. Gubernatorzy otrzymali królewski nakaz pojmania wszystkich jezuitów i odstawienia ich na okręty. Zakonnikom wolno było wziąć „jedynie księgi modlitewne oraz bieliznę ściśle na podróż morską potrzebne”. Król groził: „Jeśliby po zaokrętowaniu jeden jedyny jezuita pozostał, choćby chory czy konający, w okręgu twoim, panie, na śmierć skazany będziesz”. W ten sposób 5350 ojców z Hiszpanii i jej kolonii wyekspediowano do państwa papieskiego.

Co się stało? Król zastrzegł tę wiedzę dla siebie. Zaklinającemu go papieżowi odpisał, że „aby oszczędzić światu wielkiego zgorszenia”, na zawsze zachowa „w sercu swoim odrażający spisek, który wymagał nałożenia środków rygoru”. Historycy podejrzewają, że Karol III uległ jakiejś dezinformacji, dotyczącej rzekomego spisku jezuitów przeciw jego władzy. Wszystko to doprowadziło kwestię do stanu wrzenia. W styczniu 1769 roku mocarstwa katolickie zażądały od Klemensa XIII rozwiązania całego zakonu. Papież odmówił. Zwołał na 3 lutego specjalny konsystorz, ale w przeddzień zmarł.

„Ustaje na zawsze…”

Konklawe upłynęło pod znakiem zabiegów o kasatę. Pod naciskiem dominujących w Europie władców na papieża został wybrany Lorenzo Ganganelli, czyli Klemens XIV. Czy obiecał likwidację zakonu? Faktem jest, że władcy od pierwszych dni jego pontyfikatu usilnie, częściej prośbą niż groźbą, domagali się realizacji „danego słowa”. Klemens XIV długo lawirował, ale w końcu, sądząc, że robi to dla dobra Kościoła, spełnił życzenia władców. Z chwilą ogłoszenia brewe Dominus ac Redemptor na bruk trafiło ponad 20 tys. zakonników. W jednym momencie stracili oparcie w swoich strukturach. „Orzekamy, że ustaje na zawsze i jest zniesioną wszelka władza, tak w duchownych, jak i w doczesnych sprawach, generała, prowincjałów i innych przełożonych tegoż Towarzystwa” – stanowiło brewe. Wypadało kogoś zamknąć. Do lochów Zamku Anioła trafił generał zakonu Lorenzo Ricci – człowiek łagodny i szczerze oddany Bogu – wraz z pięcioma najbliższymi współpracownikami. Za co? Tego jeszcze nie ustalono. Trwało dopiero przeglądanie przejętych w tym celu archiwów – równolegle z rabowaniem, konfiskatą i rozpraszaniem dóbr zakonu i jego zasobów bibliotecznych. Dwa lata później sędziwy były generał byłego zakonu konał w ciemnicy. Po przyjęciu ostatnich sakramentów napisał list: „Uroczyście oświadczam i zapewniam, iż żadnej nie dałem przyczyny, choćby i najbłahszej, mojemu uwięzieniu”, wyjaśniając w nim, że robi to wyłącznie „dla reputacji stłumionego Towarzystwa Jezusowego”, któremu był „generalnym superiorem”.

Klemens XIV już wtedy nie żył. Przed śmiercią zdradzał objawy załamania nerwowego, obsesyjnie bał się zamachu na swoje życie. Świadkowie twierdzili, że zatopiony w myślach, mówił nieraz sam do siebie: „Zostałem do tego zmuszony!”. Nieszczęsny papież nie ochronił Kościoła kasatą jezuitów, przeciwnie – właśnie za pontyfikatu Klemensa XIV nastąpił gwałtowny spadek autorytetu papiestwa. Nieodległa przyszłość miała także pokazać, że „katoliccy władcy”, niszcząc jezuitów, przyśpieszyli własną katastrofę. 20 lat później po paryskim bruku potoczy się głowa króla wśród aplauzu tłumów, które wiarę w Boga zamieniły na kult „rozumu”, a sąsiednie monarchie wkrótce znikną bądź poważnie osłabną.

Wskrzeszenie

Jezuici jednak nie przestali istnieć. W rozporządzeniu papieskim tkwił haczyk – kasata jezuitów wchodziła w życie z chwilą oficjalnego odczytania dokumentów w każdym jezuickim domu zakonnym, co wymagało zgody władców. Nie zgodzili się na to, o ironio, protestancki król Prus Fryderyk II i prawosławna cesarzowa Rosji Katarzyna II. Obojgu chodziło o zachowanie szkół jezuickich, choć kierowała nimi także przekora względem „papistów”. Dzięki temu zakon przetrwał na terenie Białorusi, zagarniętym przez Rosję w ramach I zaboru.

W 1801 roku Pius VII potwierdził istnienie zakonu jezuitów w Rosji, a 7 sierpnia 1814 roku wznowił jego działalność na całym świecie. Kasata, która decyzją Klemensa XIV miała zlikwidować jezuitów „na zawsze”, w rzeczywistości poważnie ich osłabiła na niespełna trzy dziesięciolecia. Po wskrzeszeniu szybko odzyskali silną pozycję w Kościele, stając się ponownie jednym z najliczniejszych zakonów i prowadząc w nim ogromną liczbę dzieł, a z ich grona, po raz pierwszy w historii, wyszedł papież.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.