21 Żydów przetrwało wojnę dzięki mieszkańcom Markowej. Bohaterstwo Ulmów nie wzięło się znikąd

Jakub Jałowiczor

GN 27/2023 |

publikacja 06.07.2023 00:00

Czy Ulmowie byli wyjątkowi? 21 Żydów przetrwało wojnę ukrytych przez mieszkańców Markowej. Dlaczego markowianie odważyli się im pomóc?

21 Żydów przetrwało wojnę dzięki mieszkańcom Markowej. Bohaterstwo Ulmów nie wzięło się znikąd Markowa. Roman Koszowski/Foto Gość

Wieś Sprawiedliwych? To może przesada. Ci, którzy z narażeniem życia pomagali potrzebującym, nie stanowili większości mieszkańców Markowej. Byli to jednak nie tylko Ulmowie. Podkarpacka wieś stanowiła wzór społeczeństwa obywatelskiego, co zaowocowało w czasie wojny.

Inni też pomagali

Przed wojną w 4,4-tysięcznej Markowej mieszkało 120 Żydów. Większość z nich Niemcy wywieźli do Bełżca. Ukrywało się około 50. W grudniu 1942 r. przeprowadzono wielkie przeszukanie i połowę znaleziono. Następnego dnia wszystkich rozstrzelano w areszcie. Kolejne ofiary to ośmioro Żydów, których żandarmi znaleźli u Ulmów i na miejscu zamordowali. Znanych jest 21 osób pochodzenia żydowskiego, które dzięki pomocy markowian przeżyły wojnę. Wśród ukrywających były z pewnością rodziny Barów, Drewniaków, Szylarów, Przybylaków i Cwynarów. Nie współpracowały one ze sobą. Każdy sam podejmował decyzję o tym, by przyjąć na siebie ryzyko. Po mordzie na rodzinie Ulmów, przeprowadzonym tak, by zastraszyć pozostałych mieszkańców wsi, nikt nie wypędził ukrywanych przez siebie Żydów.

Zwyczajni niezwyczajni

Józef i Wiktoria Ulmowie należeli do elity swojej miejscowości. Ich nazwiska pojawiły się w ogólnopolskim tygodniku „Wici”. Wiktoria została wyznaczona do wręczenia Wincentemu Witosowi kwiatów podczas dożynek. Józef był kierownikiem miejscowej spółdzielni mleczarskiej, na której otwarcie przyjechał w 1931 r. Witos. Ulma promował też nowoczesne metody upraw, a do tego interesował się fotografią. Wyróżniał się na tle sąsiadów, ale też nie był jedyną osobą zaangażowaną w życie społeczne. Jak przypomina Waldemar Rataj, dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, w podkarpackiej wsi prężny był ruch pracy organicznej. Na ziemiach polskich była to zwykle działalność ziemian na rzecz chłopów. Tu jednak inicjatywa pochodziła od samych rolników. W Markowej znajdował się dom ludowy działający na terenach wykupionych od rodziny Lubomirskich. Istniała tu też pierwsza w Polsce i prawdopodobnie druga w Europie spółdzielnia zdrowia, czyli rodzaj wiejskiej przychodni. Na dzwonie miejscowego kościoła znajduje się napisana po łacinie maksyma: „Póki mamy czas, czyńmy dobro”. Wojna pokazała, że Ulmowie i wielu innych mieszkańców Markowej traktowali to wezwanie bardzo poważnie.

Nietypowa beatyfikacja

Bohaterstwo Ulmów nie wzięło się znikąd, ale też trudno tłumaczyć oddanie życia wyłącznie wychowaniem i kulturą. Beatyfikacja będzie zresztą wydarzeniem bez precedensu, m.in. dlatego, że na ołtarze zostanie wyniesiona cała rodzina (nawet wspólne beatyfikacje małżonków nie zdarzają się często), razem z nienarodzonym dzieckiem. Ponadto Ulmowie nie zginęli za to, że odmówili wyparcia się Chrystusa, ale za pomoc bliźnim. Jednak taka śmierć też jest formą męczeństwa. Zgodnie ze słowami papieża Benedykta XIV męczeństwem jest dobrowolnie przyjęta śmierć za wiarę lub z racji innej cnoty, która jest związana z Bogiem. Są zatem w kościele męczennicy, którzy oddali życie, broniąc czystości (np. bł. Karolina Kózkówna) czy sprawiedliwości (bł. Rosario Livatino, sycylijski sędzia zabity przez mafię). W przypadku rodziny Ulmów taką cnotą jest miłosierdzie wobec prześladowanych Żydów. Jak mówił podczas warszawskiej konferencji pt. „Rodzina Ulmów – świadectwo i testament” kard. Kazimierz Nycz, drogę do takich beatyfikacji otworzył Jan Paweł II, kanonizując Maksymiliana Kolbego jako męczennika, a nie jako wyznawcę.

W procesie beatyfikacyjnym istotne jest też wykazanie, że sprawca kierował się nienawiścią do wiary. W przypadku Eilerta Diekena, który dowodził zbrodnią w Markowej, tak niewątpliwie było. Dieken, przed wojną policjant, był ochrzczony we wspólnocie ewangelickiej, ale w 1941 r. przeszedł nazistowskie szkolenie ideologiczne i w tym samym roku dokonał apostazji. Takiego kroku wymagano np. od żołnierza SS, ale nie od zwykłego żandarma, zatem Dieken działał dobrowolnie. Nie wiadomo nic o tym, by po zbrodni się nawrócił. Po wojnie wrócił do Niemiec i dalej pracował jako policjant. Kiedy Instytut Pamięci Narodowej zaczął szukać w niemieckich instytucjach informacji o mordercy Ulmów, po pewnym czasie dostał list od córki Diekena. Z pisma wynikało, że kobieta żyje w przekonaniu, iż jej ojciec w czasie okupacji Polski zachowywał się porządnie. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.