Czy nie jesteśmy dziećmi Bożymi od urodzenia, nawet bez chrztu?

ks. Tomasz Jaklewicz

GN 27/2023 |

publikacja 06.07.2023 00:00

Człowiek rodzi się, nie znając swojego Ojca w niebie. I dlatego potrzebuje usynowienia, uleczenia zranionej natury.

Czy nie jesteśmy dziećmi Bożymi od urodzenia, nawet bez chrztu? unsplash

Mamy tutaj do czynienia z dwoma różnymi znaczeniami czy poziomami dziecięctwa Bożego. Pierwszy chronologicznie opiera się na fakcie stworzenia. Jesteśmy dziećmi Bożymi nie tylko od urodzenia, ale od poczęcia, jako ludzie po prostu. Gdy dojrzewamy w łonie matki, już czuwa nad nami Boża miłość. Skoro przychodzę na ten świat, to znaczy, że Bóg chciał mojego istnienia i jest moim ojcem jako Stwórca. Przychodzimy jednak na ten świat obciążeni grzechem pierworodnym, grzechem Adama. Dlatego natura ludzka jest zraniona, pozbawiona pierwotnej świętości, skłonna do grzechu. Człowiek rodzi się, nie znając swojego Ojca w niebie. I dlatego potrzebuje usynowienia, uleczenia zranionej natury. To się właśnie dokonuje w sakramencie chrztu, który bywa nazywany aktem adopcji człowieka przez Boga. Wejście w relację z Bogiem, włączenie w zażyłość z Ojcem w niebie, dokonuje się przez wiarę i chrzest. Jezus mówi w rozmowie z Nikodemem o powtórnym narodzeniu dokonującym się z wody i Ducha Świętego (J 3,5). Chrzest włącza człowieka w miłość, która jest w Trójcy Świętej; człowiek otrzymuje zadatek zbawienia, staje się dziedzicem tego skarbu, który przyniósł na ziemię Jezus (odpuszczenie grzechów i życie nadprzyrodzone, nadzieja na niebo). W najpełniejszym znaczeniu dzieckiem Ojca jest Syn, czyli Jezus. My poprzez pośrednictwo Kościoła, przez sakramenty, stajemy się braćmi Chrystusa, czyli adoptowanymi synami i córkami Ojca. Oczywiście sakramenty zakładają wiarę, czyli świadome przyjęcie daru łaski przekazywanej przez nie. W przypadku chrztu dzieci konieczna jest wiara rodziców, którzy deklarują, że wychowają je w wierze.

Można użyć takiego porównania: ktoś rodzi się w takich okolicznościach, że nie zna swojego ojca. Ale ojciec wie, że to jest jego dziecko. Kocha je, ale nie może tej miłości wyrazić. Ma tylko nadzieję, że kiedyś jego dziecko odkryje, kto jest jego ojcem. Kiedy się to w końcu dzieje, ojcostwo i dziecięctwo nabierają nowego sensu. Ojciec i dziecko zaczynają żyć w bliskości z sobą. Chrzest to właśnie ten moment, w którym Bóg zostaje ogłoszony Ojcem dziecka, a ono odtąd ma otwartą drogę do życia w przyjaźni, bliskości z Nim. Ochrzczeni mają prawo zwracać się do Boga „Ojcze”. Otrzymują także dar Ducha Świętego, który prowadzi ich przez życie.

Na marginesie tego pytania warto zauważyć, że dziecięctwo Boże otrzymane w chrzcie jest bazą dla chrześcijańskiego braterstwa. Istnieje dziś tendencja do zamazywania granic Kościoła w imię fałszywie pojętej otwartości. Braterstwo ogólnoludzkie jest czymś innym niż braterstwo zrodzone przez wiarę i chrzest. Istnieje granica, która dzieli chrześcijan i niechrześcijan. Ona musi być strzeżona. Dom musi mieć mury, nie tylko drzwi. Jako chrześcijanie mamy misję wobec świata: głoszenie Ewangelii, dawanie świadectwa o Chrystusie także w obliczu prześladowań, miłość. W tym znaczeniu Kościół jest dla wszystkich, ale pierwszoplanowym zadaniem pozostają budowanie i pielęgnacja żywego wewnątrzchrześcijańskiego braterstwa. 

Zobacz więcej: Czytelnicy pytają, „Gość” odpowiada

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.