Opactwo Mont-Saint-Michel – tysiącletni „cud Zachodu”

Marcin Jakimowicz

GN 22/2023 |

publikacja 01.06.2023 00:00

Tysiąc lat temu na wyspie rozpoczęto budowę jednej z najpiękniejszych konstrukcji świata. Nie bez przyczyny opactwo Mont-Saint-Michel okrzyknięto „cudem Zachodu”.

Opactwo Mont-Saint-Michel reaktywowano w 1966 roku, a niemal pół wieku temu trafiło na światową listę UNESCO. Opactwo Mont-Saint-Michel reaktywowano w 1966 roku, a niemal pół wieku temu trafiło na światową listę UNESCO.
istockphoto

Opactwo w południowo-zachodniej Normandii rozłożyło się na potężnej skalistej wyspie, około dwóch kilometrów od stałego lądu, z którym połączone jest groblą.

Wedle legendy w X wieku święty biskup Aubert z Avranches miał trzykrotnie widzieć Michała Archanioła i za namową samego generała wojsk anielskich wznieść sanktuarium na skalistej wyspie. Ponieważ jednak początkowo dwukrotnie zlekceważył prośbę, archanioł dotknął jego głowy, wypalając w niej dziurę. Aubert nie padł jednak trupem, ale pozostał przy życiu. Dziś jego przedziurawioną czaszkę można zobaczyć w bazylice ­Saint-Gervais w Avranches. Bóg – wedle podań – miał potwierdzać wznoszenie pierwszych budynków znakami i cudami.

Kawał historii

Przez wieki gospodarowali tu benedyktyni, którzy, otoczeni bezmiarem wód oceanu, żyli wedle dewizy „Ora et labora”. Pielgrzymowali tu królowie, a opactwo cieszyło się względami książąt normandzkich. Grube mury w czasie wojny stuletniej skutecznie odpierały ataki Anglików.

„Spis lokatorów”, czyli dłuuuga lista opatów klasztoru – od Maynarda I (966–991) po Louisa-Josepha de Montmorency-Laval (1788–1791) – pokazuje meandry francuskiej historii. Opactwo zamknięto podczas rewolucji francuskiej i zmieniono je… w więzienie. Od 1793 roku przetrzymywano w nim ponad trzystu księży odmawiających przyjęcia nowej konstytucji cywilnej kleru.

Część budynków strawił pożar, część runęła w fale oceanu. Tak stało się, gdy w 1817 roku przerabiano je na cele penitencjarne. Na całe szczęście w 1874 roku uznano klasztor za zabytek i zaprzestano przebudowy. Opactwo reaktywowano w 1966 roku, a niemal pół wieku temu trafiło na światową listę UNESCO. Co roku 29 września, na uroczystość świętego Michała Archanioła, do Mont-Saint-Michel przybywają blisko 60-tysięczne tłumy pielgrzymów.

Piękno zbawi świat

Dwukrotnie byłem świadkiem podobnej sceny: tłumy wylewające się z rzymskiej stacji metra Spagna okupowały wyprażone słońcem słynne Schody Hiszpańskie. Część turystów wdrapujących się po 138 stopniach z placu Hiszpańskiego w stronę kościoła Trinità dei Monti (Świętej Trójcy) zaglądała z ciekawością do tej XVI-wiecznej świątyni i… zamierała z zachwytu, porażona pięknem liturgii. Przed laty w samym centrum rozpędzonego Wiecznego Miasta gospodarzami byli mnisi i mniszki w białych habitach. Modlili się nie w eremie schowanym w głuszy, ale w sercu tętniącej życiem metropolii. Jakie to charakterystyczne dla Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich, które hasło poetów Awangardy Krakowskiej „Miasto, masa, maszyna” poprawiają na „Miasto, milczenie, modlitwa”!

Od czerwca 2001 roku gospodarzami Mont-Saint-Michel, obiektu będącego własnością państwa i zarządzanego przez Centre National des Monuments Nationaux, są właśnie wspólnoty mniszek i mnichów Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich. „Waszą misją jest być świadkami i prekursorami. Żyjcie komunią serc, w mocy Ducha. Życie i fakty bardziej niż teoria świadczą o Bogu. Umieć przewodzić, doradzać drogę tym, którzy tu przychodzą – to wasza misja. Jesteście depozytariuszami i szafarzami orędzia ewangelicznego” – powiedział podczas instalacji Wspólnot Jacques Fihey, emerytowany biskup Coutances i Avranches. Podkreślał wymiar gościnności, która powinna być wizytówką tego miejsca. Odtąd każdego dnia turyści mogą uczestniczyć w modlitwach wspólnoty i uroczyście sprawowanej Eucharystii.

Pustynia w oceanie

„Niech modlitwa moja wzniesie się jak kadzidło” − mniszki i mnisi wznoszą ręce, a świątynię wypełnia słodkawy zapach. Tu, do Cudu Zachodu, puka chrześcijański Wschód. – Boczna nawa paryskiego kościoła św. Gerwazego jest korytarzem, ciągiem przejściowym między dwiema dzielnicami. Ludzie przechodzą z dzielnicy do dzielnicy – opowiada o. Ireneusz Maria. − Symboliczny aspekt mniszego życia w mieście. Słyszeliśmy świadectwa zaskoczonych przechodniów, poruszonych pięknem liturgii. Pamiętam młodego chłopaka, który wszedł z dziewczyną, usłyszał hymny, padł na kolana i tak już pozostał.

– Jesteśmy przekonani, że piękno liturgii porusza ludzi – powtarzają mnisi. – Na Mont-Saint-Michel zaangażowane są wszystkie zmysły (ikony, kadzidło, pieśni polifoniczne z czterema głosami…). Pragniemy przez to ukazać tajemnicę niewidzialnej obecności Boga w świecie. „Obrałeś to sobie, nie żeby oddzielać modlitwę od życia, lecz by je jednoczyć. Modlić się w mieście i włączyć miasto w swoją modlitwę. Przeżywać więź między działaniem a kontemplacją, pracą a kontemplacją, ulicą a kontemplacją” – czytam w Jerozolimskiej Księdze Życia.

„Rzuciłbym każdemu wyzwanie, aby przyszedł w to miejsce i nie dał się zwieść myśleniu o rzeczach wyższych i wiecznych. Sama góra i architektura klasztoru sprawiają, że wzrok unosi się w górę i w górę, poza ten świat” – podsumował biskup Robert Barron (biskup pomocniczy diecezji Los Angeles, który ze względu na zdolność pisania w klarowny sposób o zawiłych kwestiach wiary przyrównywany jest do Fultona Sheena czy Chestertona).

Tam i z powrotem

Tłumy turystów przyciąga w to miejsce zachwycające, występujące tu zjawisko przypływów i odpływów. Atlantyk odchodzi i wraca. W 2015 roku pierwszy w tym tysiącleciu gigantyczny, zjawiskowy przypływ i odpływ (zjawisko powodowane pełnią Księżyca i zaćmieniem Słońca) przyciągnął tu kilka tysięcy turystów z całej Europy. Stali jak urzeczeni, zerkając na wysepkę Mont-Saint-Michel i ocean, który odsłonił obszary widoczne raz na 18 lat. Różnica poziomu wody między popołudniowym odpływem a wieczornym przypływem wynosiła aż 14 metrów, czyli ponad pięć metrów więcej niż zwykle. W czasie odpływu woda cofa się aż o 15 kilometrów, by szybko powrócić podczas przypływu. To dlatego tak ważne jest zerknięcie na informację, o której zamykane są bramy opactwa i czy grobla będzie dostępna, by tłumy mogły przejść, „mając mur z wód po lewej i po prawej stronie”. Spóźnialscy muszą cierpliwie poczekać na odpływ.

Grand Ruex – jedyna ulica, którą dojdziemy do klasztoru – w sezonie oblegana jest przez turystów myszkujących w pobliskich sklepach. Po kilkudziesięciu minutach będą robili tysiące zdjęć z tarasu Saut-Gaultier z widokiem na zatokę i… ludzi brodzących po kolana w błocie, w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą chlupały fale.

Dlaczego „jerozolimscy” zastąpili wspólnotę benedyktynów? Tym drugim ze względu na turystyczne oblężenie było tu zbyt głośno. Mnisi, którzy pierwszą wspólnotę utworzyli w 1975 r. w sercu Paryża przy kościele św. Gerwazego, żyją wedle dewizy: „Na początku był ogród, ale na końcu będzie miasto” i tworzą swe pustelnie w tętniących życiem miejscach.

– Módl się z ufnością. Twoja modlitwa ma większą, niż sądzisz, moc nad sercem Boga – opowiadał mi Pierre-Marie Delfieux, wyjaśniając, że obecność sióstr i braci na otoczonej oceanem wyspie jest znakiem wiary i zaczynem świętości. – Kościół żyje. Mówi się, że jest stary, bo ma dwadzieścia wieków. Nieprawda: jest zawsze młody i ma dwadzieścia lat. Święci nie potrzebują mówić, ich życie jest wyzwaniem dla świata. Czy chcemy być święci?•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.