Jakie jest lekarstwo na kryzys Kościoła? Wszystkie jego reformy zaczynały się na kolanach

Marcin Jakimowicz

GN 20/2023 |

publikacja 18.05.2023 00:00

„Jeśli w Kościele jest kryzys, to jest to zawsze kryzys naszej modlitwy” – notował w swych osobistych zapiskach Jan Paweł II. To prawda. Wszystkie reformy Kościoła zaczynały się na kolanach.

Benedyktyńskie opactwo w Cluny. Benedyktyńskie opactwo w Cluny.
Roman Koszowski /foto gość

Doskonale pamiętam rozmowę z o. Stanisławem Jaroszem. Paulin opowiadał mi we Włodawie o tym, że wszystkie reformy, które rzeczywiście zmieniały zakon Pawła Pierwszego Pustelnika, nie były ukłonem w stronę duszpasterskich nowinek czy familiarnym poklepywaniem po ramieniu narracji tego świata, ale powrotem do „pierwotnej miłości”, czyli radykalizmu tych, którzy tworzyli zgromadzenie. W jego przypadku do postawy błogosławionego Euzebiusza z Ostrzyhomia, który zrezygnowawszy z kościelnych zaszczytów osiadł w pustelni w górach Pilis, by spojrzeć na rzeczywistość z Bożej perspektywy. Zakon przyciągał właśnie pustelników.

Ogień

„Jeśli w Kościele jest kryzys, to jest to zawsze kryzys naszej modlitwy” – pisał w swych osobistych notatkach Jan Paweł II. Prawdziwe reformy zgromadzeń polegały zawsze na powrocie do radykalizmu zakonnej reguły. Taki krok wykonał m.in. Bernardyn ze Sieny, którego ogromnym pragnieniem był powrót do pierwotnego ducha franciszkańskiego zgromadzenia. Cokolwiek robił, wchodził w to na sto procent, angażował całego siebie. Nie znał taryfy ulgowej. Gdy w 1417 roku ruszył w kaznodziejską misję po Italii, garnęły się do niego tak ogromne tłumy, że żadna świątynia nie mogła ich pomieścić, a franciszkanin musiał głosić kazania na placach. Był wielkim reformatorem zakonu, przywrócił pierwotną wierność regule Biedaczyny, rozpoczynającej się od słów: „Życie braci mniejszych polega na zachowaniu świętej Ewangelii Pana naszego Jezusa Chrystusa przez życie w posłuszeństwie, bez własności i w czystości”.

Non stop

Imponujące swym rozmachem reformy były zawsze powrotem do nieustannej modlitwy. Tak historycy postrzegają fenomen liturgicznej praktyki irlandzkiego klasztoru w Bangor (dziś miasta w zachodniej części Irlandii Północnej, 20 kilometrów od Belfastu). W założonym w 599 roku przez świętego Kongala, jednego z apostołów Irlandii, celtyckim klasztorze w momencie świetności modliło się aż… pięć tysięcy mnichów, którzy nieustannie oddawali chwałę Bogu. Przez 24 godziny na dobę, podzieleni na trzy zmieniające się chóry, po 8 godzin śpiewali Bogu psalmy. Nieustanna modlitwa płynęła tu przez 300 lat.

Podobna forma przyciągała mnichów do francuskiego Cluny – potężnego burgundzkiego opactwa, które stało się ośrodkiem rozwoju życia monastycznego średniowiecznej Europy. W dokumencie fundacyjnym czytamy: „Ustanawiamy przez tę darowiznę, aby starano się i dążono z wszelkim pragnieniem i wewnętrznym żarem do życia niebieskiego, a nieustanne modły, wezwania i błagania były kierowane do Pana”. W Cluny również pielęgnowano zwyczaj tzw. wiecznej modlitwy (łac. laus perennis), a rytm życia klasztornego wyznaczała kontemplacja.

„Doszło do cudownego pojawienia się i rozmnożenia klasztorów, które rozgałęziwszy się na kontynencie, szerzyły na nim ducha i wrażliwość chrześcijańską” – przypomniał 2 września 2009 r. Benedykt XVI. „Mnisi z Cluny szczególną wagę przywiązywali do liturgii, ponieważ przekonani byli, że była ona uczestnictwem w Liturgii niebieskiej. Czuli się też odpowiedzialni za wstawianie się przed ołtarzem Bożym za żywych i za zmarłych, jako że bardzo wielu wiernych prosiło ich usilnie o wspomnienie w modlitwie. Nic dziwnego, że bardzo szybko sława świętości otoczyła klasztor, a wiele innych wspólnot postanowiło przejąć jego zwyczaje”. Kongregacja liczyła około 1200 klasztorów, w których modliło się aż 20 tysięcy mnichów i mniszek!

Bój się Boga!

A reforma Bernarda z Clair- vaux, który nauczał: „Wypełnijcie się bojaźnią Pana, a nie stanie już miejsca na jakąkolwiek inną bojaźń”? Gdy wybrał drogę życia zakonnego, przekonał do tego pięciu braci, wuja i 30 innych mężczyzn. Zakładane przez Bernarda wspólnoty były miejscami nieustannego uwielbienia i adoracji. Gdy umierał, w Europie tętniło życiem niemal 300 nowych fundacji cysterskich (wśród nich klasztor w Jędrzejowie).

Ogromne pragnienie powrotu do skoncentrowania się na modlitwie miała reformatorka Karmelu Teresa z Ávili. W 1562 roku założyła pierwszy klasztor karmelitanek bosych, a sześć lat później, przy współudziale św. Jana od Krzyża, doprowadziła do fundacji pierwszego klasztoru męskiego. Notowała wówczas: „Wstąpiłam tam. Było to z rana. Zastałam o. Antoniego od Jezusa z tym samym zawsze, jaki go nigdy nie opuszcza, wyrazem wesela na twarzy, zamiatającego przed kościołem. »A to co!«, zawołałam. »A gdzież, Ojcze, honor twój?«. Na to on, uśmiechając się od wewnętrznego uszczęśliwienia, odpowiedział mi: »Przeklęty niech będzie ten czas, kiedy dbałem o honor«. Wszedłszy do kościółka, zdumiałam się, widząc wszędzie oznaki gorącości ducha, jaką Pan był ten nowy dom napełnił. Dowiedziałam się, że po Jutrzni bracia nie wychodzili wcale na odpoczynek, ale pozostawali tam aż do Prymy, tak głęboko pogrążeni w modlitwie, że nieraz, wychodząc stamtąd na Prymę, mieli habity całkiem pokryte śniegiem, a nie czuli tego”.

W Janie od Krzyża tlił się ten sam żar, który pchnął Teresę Wielką do zainicjowania reformy zgromadzenia. – Zachęcał braci do tego, by wybierać to, co trudniejsze, a nie to, co łatwiejsze. Nie to, co smakuje lepiej, ale co jest mniej smaczne. Szedł pod prąd. Skupiał całą uwagę na Oblubieńcu, na trwaniu w Jego obecności – wyjaśnia karmelita o. Krzysztof Górski.

Gdy w kastylijskiej wiosce Medina del Campo spotkał Teresę, która miała tam założyć kolejny konwent żeński, ta opowiedziała mu o planach zreformowania zakonu i powrocie do pierwotnej reguły, ustanowionej w 1209 roku. Wedle jej wskazówek większość czasu powinno się poświęcać recytacji, śpiewom, lekturze, nabożeństwom i samotnej kontemplacji. To modlitwa miała być absolutnym priorytetem. Od wrześniowego święta Podwyższenia Krzyża Świętego aż do samej Wielkanocy wstrzymywano się od spożywania mięsa i poszczono.

Janowi i Teresie udało się pozyskać opuszczony dom w Duruel pomiędzy Ávilą a Salamanką, gdzie 28 listopada 1568 r. powstał nowy klasztor, żyjący wedle reformy. To właśnie tego dnia Juan de Yepes Álvarez przybrał imię Jan od Krzyża. Powrót do reguły skupiającej się na wychwalaniu Boga przyciągał jak magnes nowych braci. Już po dwóch latach dom okazał się zbyt mały, by móc pomieścić ściągających doń karmelitów.

Lincz

Radykalizm świętego, urodzonego 481 lat temu w konwertyckiej rodzinie żydowskiej z Fontiveros, napotkał „opór materii”. Karmelita już jako 26-latek usłyszał zarzuty, że rozbija zakon, i przez dziewięć miesięcy (czy to nie symboliczny czas?) przesiedział zamknięty przez braci w karcerze.

Nocą 2 grudnia 1577 r. grupa przeciwnych reformie karmelitów włamała się do jego mieszkania, porwała go i uwięziła w klasztorze w Toledo. Upokarzany, brutalnie traktowany, raz w tygodniu biczowany przed kongregacją, pozbawiony ubrania na zmianę, z menu składającego się z wody, chleba i skromnej porcji solonych ryb, przetrzymywany w niezwykle ciasnej celi (aby modlić się brewiarzem, musiał stać na ławce, by znaleźć odrobinę światła sączącego się z sąsiedniego pomieszczenia), na własnej skórze doświadczył prawdziwości słów psalmu: „Przechodząc doliną Baka, przemieniają ją w źródło” (Ps 84,7). Hebrajskie baka oznacza dosłownie „łzy”, przez co przesłanie psalmu zyskuje jeszcze większą siłę rażenia. „Przechodząc doliną płaczu, przemieniają ją w źródło”. Czyż to nie kwintesencja chrześcijaństwa? Poruszająca lekcja tego, czym jest uwielbienie w ciemności, zamienianie łez w źródło, przekleństwa w błogosławieństwo?

Upokarzające więzienie w Toledo było dla reformatora Karmelu „czasem narodzin”, a owocem tego doświadczenia jest rozchwytywana dziś „Pieśń duchowa”. Dla iluż pokoleń drogowskazem są słowa hiszpańskiego mistyka: „Wzrok, który powinien był prowadzić do Boga, pierwszy uwodzi i oszukuje. Jeśli chcemy być pewni drogi, musimy zamknąć oczy i wejść w ciemności!”.

Wracaj!

Jak prawdziwe jest stwierdzenie Tomasza a Kempis: „​Jaki kto jest wewnątrz, taki widzi świat zewnętrzny”, które jest echem słów Mesjasza: „Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym”. Jak mocno wybrzmiały słowa Benedykta XVI, który na pokładzie samolotu lecącego do Portugalii mówił: „Dzisiaj największe prześladowania Kościoła nie pochodzą z zewnątrz, ale z grzechów, jakie są wewnątrz jego samego”.

Okręt nie tonie od wody, która go otacza, ale od tej, która wlewa się do środka. „Historia pokazuje jasno: jeśli chrześcijaństwo nie promieniuje, to nie dlatego, że napotyka w świecie opór, ale dlatego, że zabrakło mu gorliwości i świętości” – słowa Pierre’a Marie Delfieuxa, założyciela Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich, zapamiętam do końca życia.•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.