Dwa wyjątkowe sanktuaria – Jasna Góra i Skałka. Od wieków opiekują się nimi mnisi w białych habitach

Adam Śliwa

GN 18/2023 |

publikacja 04.05.2023 12:00

Dwie ostoje ludu. Król i Kościół. Ich konflikt zakończył się śmiercią biskupa Stanisława, ale na jego męczeństwie budowała się jak na skale tożsamość młodego państwa. Od 550 lat Skałką opiekują się paulini – najlepsi strażnicy narodowych sanktuariów.

Kościół na Skałce był związany z wieloma ważnymi dla Polski wydarzeniami. zdjęcia henryk przondziono /foto gość Kościół na Skałce był związany z wieloma ważnymi dla Polski wydarzeniami.

Pięćset pięćdziesiąt lat temu Jan Długosz sprowadził do podupadającego kościoła na Skałce, nieopodal wawelskiego wzgórza, zakon zupełnie inny niż rozkwitające wtedy wspólnoty franciszkanów i dominikanów. Przybyli z Węgier eremici, zorganizowani przez błogosławionego Euzebiusza z Ostrzyhomia w zakon, łączyli pustelniczą kontemplację z aktywnym duszpasterstwem. Kronikarz znał ich z opieki nad Jasną Górą i wierzył, że dzięki nim na Skałkę, miejsce męczeńskiej śmierci św. Stanisława i symbol potęgi wiary, powróci dawny zapał pielgrzymkowy. Nie pomylił się. Jak ważne jest to miejsce do dziś, można odkryć w książce Karoliny Kalinowskiej i Janusza Rosikonia „Paulini. 550 lat na Skałce”. Nie jest to jednak opowieść o budynku sanktuarium, lecz o ludziach. Jak wyglądali, jak myśleli, jak wierzyli, jakie były motywy ich działań. Stanisław, Jadwiga, Długosz, Wyszyński, Wojtyła i paulini. To oni są przewodnikami po historii i teraźniejszości jednego z najważniejszych dla tożsamości Polaków miejsca.

Patron jedności

„O poranku 11 kwietnia roku Pańskiego 1079 Stanisław ze Szczepanowa udzielił Bogu swej zgody. Kiedy król wraz ze swymi uzbrojonymi jak na zbójcę wojami wpadł do małej kamiennej rotundy pod wezwaniem św. Michała Archanioła, biskup nie uciekał. Nie próbował się bronić. Nie przestał nawet sprawować Najświętszej Ofiary. Powiedział Panu swoje fiat – pieczęć i koronę całego ziemskiego życia” – czytamy w książce. Zbrodnia, jakiej dokonał król Bolesław Szczodry, odtąd zwany Śmiałym, wstrząsnęła całym ludem. Król, opiekun, pomazaniec Boży zamordował kapłana przy ołtarzu i kazał porąbać jego ciało. Po tym czynie król był skończony i musiał udać się na wygnanie i zapomnienie. Dziś nie wiadomo nawet, gdzie jest pochowany.

Stanisław ze Szczepanowa był człowiekiem niezwykłym. Przyjaźnili się nawet z królem, ale duszpasterz nie mógł patrzeć obojętnie na niesprawiedliwości, jakich dopuszcza się władca wobec ludzi, za których był odpowiedzialny. „Lud Boży, cały naród, stanowi dzieci jednego Boga Ojca i jednej matki Polski. Wszyscy są za siebie nawzajem odpowiedzialni, bo kiedy jeden mówi »Pater noster«, czyni to w imieniu wszystkich” – nauczał biskup. Nic więc dziwnego, że Stanisław stał się patronem jedności narodowej Polaków. Był to czas trudny. Państwo i Kościół dźwigały się dopiero po najazdach i reakcji pogańskiej, w czasie której ludzie powracali do starych wierzeń i niszczyli kościoły. Święty patron, a zarazem drogowskaz dla tożsamości młodego państwa był więc bardzo potrzebny. Wkrótce przyszła jednak kolejna próba i trudny czas rozbicia dzielnicowego. Wierzono jednak, że tak jak członki św. Stanisława zrosły się bez żadnego śladu blizn, tak i królestwo znów połączy się w jeden organizm.

Biali mnisi

Zjednoczone królestwo rozwijało się, w Krakowie fundowano nowe kościoły. Kazimierz Wielki zbudował także na Skałce nową świątynię, ale dawny żywy kult tego miejsca był przeszłością. „Długosz czuł pragnienie rozpalenia na nowo gasnącego już z wolna w narodzie płomienia wiary. Przekonywał się o tym boleśnie za każdym razem, gdy stawał w progu świątyni na Skałce, niegdyś pełnej świetności i sławy ojca narodu, św. Stanisława Biskupa, którego i on był wielkim czcicielem, a teraz ubogiej i podupadłej” – czytamy na kartach książki. Zbliżał się nowy czas dla Skałki. 22 czerwca 1472 roku biskup krakowski Jan Rzeszowski na usilne i pokorne prośby czcigodnego Jana Długosza – jak sam pisał – erygował pauliński klasztor na Skałce. Tam też został zgodnie ze swoją prośbą pochowany kronikarz po śmierci 19 maja 1480 roku. Kościół i klasztor rozwijały się pod czujnym okiem paulinów. W 1512 roku powstał symboliczny grób św. Stanisława. Biskup został bowiem pochowany w katedrze na Wawelu. Do sanktuarium przez okrągły rok ciągnęły znów rzesze pielgrzymów. Mieszkańcy Kazimierza i całego Krakowa, a także przybysze z innych stron Polski w piątki brali udział w uroczystych nabożeństwach ku czci świętego. „Za przyczyną św. Stanisława, obrońcy ładu moralnego w kraju i czystego sumienia rodaków, Skałka szybko stała się drugim po Jasnej Górze duchowym konfesjonałem narodu” – czytamy na kartach albumu. To tu pojawiali się wodzowie, aby dziękować za zwycięskie bitwy i układy. Podobne dary składano jeszcze w kaplicy Matki Bożej na Jasnej Górze i przy rzeczywistym grobie patrona Polski na Wawelu. Skałka była także kościołem królewskim. Każdy kolejny król przed namaszczeniem i nałożeniem korony udawał się w pielgrzymkę pokutną właśnie do paulińskiego kościoła. Pierwszym z nich był prawdopodobnie Władysław Łokietek, władca, który zjednoczył królestwo, tak jak połączyło się ciało męczennika. Od samego początku utrwalił się także zwyczaj uroczystych procesji w odpustową niedzielę po 8 maja, które trwają do dziś. Rosnąca liczba pielgrzymów i ranga sanktuarium wymusiły na paulinach konieczność wybudowania nowej świątyni i pozostałych zabudowań. Kościół, który podziwiać można do dziś, został uroczyście konsekrowany 4 kwietnia 1751 roku, zyskując podwójne wezwanie: św. Michała Archanioła i św. Stanisława Biskupa i Męczennika.

Serce tożsamości

Przy braku państwowości i utracie wolności to sanktuaria narodowe były ratunkiem. Jak Jasna Góra w czasie potopu szwedzkiego pomogła odwrócić losy wojny, tak w czasie rozbiorów i komunizmu również wawelska katedra i Skałka były ostoją tożsamości narodowej i nadziei. Dla zakonu przyszły jednak ciężkie czasy. Za pomoc w powstaniu styczniowym nocą z 27 na 28 listopada 1863 roku zaborcy skasowali wszystkie polskie paulińskie placówki. Przetrwały mimo trudnych warunków tylko dwie: Jasna Góra i Skałka – pozostając bastionami polskości i wiary.

Okazją do zamanifestowania jedności stała się 400. rocznica śmierci fundatora Skałki, Jana Długosza. Ceremonia przeniesienia jego szczątków do sarkofagu w krypcie była pretekstem do powszechnego zjazdu historyków z całego podzielonego między zaborców kraju. Patronat nad przedsięwzięciem objęła Akademia Umiejętności, a na uroczystości mieli zjechać historycy, archeologowie, prawnicy, językoznawcy, bibliografowie oraz historycy sztuki i literatury. Zaproszono także nauczycieli wszystkich szczebli. Trud przygotowania nowego miejsca pochówku Długosza wzięli na siebie prof. Józef Łepkowski, pomysłodawca utworzenia na Skałce krypty zasłużonych dla kultury Polaków, oraz o. Ambroży Federowicz. Pracami kierował architekt i konserwator zabytków dr Teofil Żebrawski. Imponujące wnętrze było gotowe na wielkie uroczystości 19 maja 1880 roku. Jan Długosz został pierwszym wielkim Polakiem pochowanym w nowym, pokrólewskim Wawelu, w Panteonie Narodowym. Kraków w tych dniach zgromadził wielkich uczonych i twórców w jednym miejscu. Już rok później w krypcie spoczęli dwaj uczestnicy powstania listopadowego i wybitni uczeni – Wincenty Pol oraz Lucjan Siemieński. Jednak uroczystość musiała odbyć się w konspiracji, bez rozgłosu, a ozdobne sarkofagi stanęły dopiero w 1901 roku. W 1887 roku pochowano w panteonie Józefa Ignacego Kraszewskiego, a następnie Teofila Lenartowicza, Adama Asnyka, Henryka Siemiradzkiego, Stanisława Wyspiańskiego, Jacka Malczewskiego, Karola Szymanowskiego, Ludwika Solskiego, Tadeusza Banachiewicza i Czesława Miłosza.

Miejsce wielkich

Granice zaborów dzieliły dwa sanktuaria. Częstochowa była pod berłem rosyjskim, a Skałka austriackim. Podróż między nimi dla wielu wiernych była niemożliwa. Ojciec Ambroży Federowicz, aby pomóc wiernym tęskniącym za jasnogórską Maryją, umieścił wierną kopię wizerunku w północnej nawie bocznej. Podczas uroczystego poświęcenia całego ołtarza Matki Boskiej Częstochowskiej przez kardynała Albina Dunajewskiego w 1891 roku wśród wiernych był wyjątkowy człowiek: Adam Chmielowski, znany jako Brat Albert. To na Skałce, u ojców paulinów, założył pierwszą ogrzewalnię dla biednych, to tu uczestniczył każdego dnia w Eucharystii i obok gościnnego klasztoru założył zgromadzenie albertynów.

Siła Skałki przyciągała największych. Od 1953 roku, 700. rocznicy kanonizacji św. Stanisława, majowym uroczystościom przewodniczył kard. Stefan Wyszyński. Pierwszy raz poprowadził wtedy procesję z Wawelu do paulińskiego sanktuarium. Represje wobec prymasa ze strony komunistycznych władz i podpisany na Wawelu 8 maja, o czym wierni wtedy nie wiedzieli, memoriał „Non possumus”, stanowią niezwykłą analogię do konfliktu króla z biskupem. W 1966 roku odbyły się wielkie obchody 1000-lecia Chrztu Polski. Na Skałce był kard. Wyszyński, był też abp Karol Wojtyła. W maju 1979 roku miał on przewodniczyć uroczystościom 900. rocznicy śmierci patrona Polski. Jego wybór na Stolicę Piotrową sprawił, że przybył do Krakowa nie w maju, lecz w czerwcu, już w bieli. Dwa miliony wiernych nie zmieściłyby się na skałecznym wzgórzu, więc zebrano się na Błoniach, ale papież odwiedził tak ważne dla siebie sanktuarium i spotkał się tam z młodzieżą. Wprawił w osłupienie watykańskich dostojników, gdy wstał z przygotowanego tronu i usiadł na schodach, a młodzież otoczyła go i z nim rozmawiała.

Od 550 lat, nieprzerwanie, paulini opiekują się dwoma najważniejszymi polskimi sanktuariami, strzegą ich i rozwijają je. Niezależnie od zmieniającego się świata i kolei losów polskiej historii te miejsca były i są perłami polskiej duchowości i kultury.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.