János Esterházy – zapomniany świadek prawdy o zbrodni katyńskiej

Andrzej Grajewski

GN 15/2023 |

publikacja 13.04.2023 00:00

Sługa Boży János Esterházy został w Moskwie skazany na 10 lat łagru między innymi za to, że głosił prawdę o zbrodni katyńskiej. Wynika to z sowieckich akt śledczych, które w kontekście katyńskim omawiamy i publikujemy jako pierwsi.

János Esterházy – zapomniany świadek prawdy o zbrodni katyńskiej archiwum biura postulatora procesu beatyfikacyjnego j. Esterházyego Zdjęcie Jánosa Esterházyego zrobione w więzieniu w Czechosłowacji w 1949 r., po blisko 4 latach spędzonych w sowieckich więzieniach i łagrach.

Osiemdziesiąt lat temu 13 kwietnia Niemcy ujawnili informację o znalezieniu w Katyniu nieopodal Smoleńska masowych grobów polskich jeńców wojennych. Niemcy wiedzieli o tym już w 1942 r., kiedy polscy przymusowi robotnicy, budujący obiekty wojskowe w okolicy Katynia, od miejscowej ludności dowiedzieli się o masowych grobach polskich wojskowych, zamordowanych przez NKWD. Tę wiedzę Niemcy postanowili wykorzystać dopiero po klęsce pod Stalingradem, licząc na to, że informacja o zbrodni doprowadzi do skłócenia zachodnich aliantów z Sowietami. Informacje o mordzie w Katyniu ukazywały się w krajach znajdujących się pod niemiecką okupacją albo w tych, które były sojusznikami III Rzeszy. Sowieci od początku wypierali się swego sprawstwa tej zbrodni i już w czasie wojny starali się dopaść wszystkich, którzy mówili prawdę o tym, co się wydarzyło w Katyniu wiosną 1940 r. Jednym z nich był hrabia János Esterházy, lider mniejszości węgierskiej na Słowacji. Jego matka była Polką, ojciec przedstawicielem węgierskiej arystokracji. Znał polski język i czuł się dziedzicem także polskiej kultury. Jako polityk starał się w koszmarnych czasach największych sukcesów nazizmu i komunizmu bronić wartości chrześcijańskich. Jesienią 1939 r., m.in. za jego sprawą, schronienie na Węgrzech znalazło wielu polskich żołnierzy, a także ich rodziny. Gdy w maju 1942 r. Sejm Republiki Słowackiej zezwolił Niemcom na deportację tamtejszych Żydów, co doprowadziło potem do ich zagłady, jedynie Esterházy miał odwagę zagłosować przeciwko temu. Kiedy wiosną 1945 r. na Słowację wkroczyła Armia Czerwona, nie uciekł, przekonany, że ma czyste sumienie i nie może zawieść tych, którym przewodził w czasach wojny. Na dalszy bieg wypadków czekał w Bratysławie.

Śledztwo nr 7976

Nakaz jego aresztowania 27 czerwca 1945 r. wydał ppor. Iwan Danilin, inspektor Ministerstwa Sprawiedliwości służący w jednostce wojskowej nr 7138/3. 23 sierpnia 1945 r., wraz z dziewięcioma innymi osobami z kierownictwa Partii Węgierskiej, Esterházy został przewieziony do Moskwy i osadzony w więzieniu Butyrki. Przez pewien czas siedział tam z Aleksandrem Sołżenicynem i Raoulem Wallenbergiem, szwedzkim dyplomatą znanym z ratowania Żydów w czasie wojny. Śledztwo przeciwko Węgrom, oznaczone numerem 7976, prowadzone było przez osiem miesięcy. 11 kwietnia 1946 r. sporządzono liczący 17 stron akt oskarżenia. Całość dokumentacji tej sprawy zgromadzono w VI tomach, które nie są dostępne dla badaczy.

Esterházyemu zarzucano m.in., że jako przywódca „faszystowskiej” Partii Węgierskiej „aktywnie walczył przeciwko Związkowi Sowieckiemu i partii komunistycznej”, a także, że jako poseł słowackiego parlamentu „wszelkimi siłami wspomagał i popularyzował walkę u boku Niemiec przeciwko Związkowi Sowieckiemu”. Postawiono mu też zarzut „systematycznego” publikowania artykułów na temat zbrodni katyńskiej w węgierskiej prasie: „Magyar Hirlap”, „Új Hirek” i „Magyar Néplap”. Miał w nich – jak czytamy w akcie oskarżenia – dokonaną przez Niemców „barbarzyńską zbrodnię na polskich oficerach” przypisywać Związkowi Sowieckiemu. Akt ten zatwierdził 11 kwietnia 1946 r. naczelnik 3 Zarządu Ministerstwa Bezpieczeństwa Związku Sowieckiego gen. por. Sołomon Milsztejn. Był jednym z bliskich współpracowników Ławrentija Berii, odpowiedzialnego za funkcjonowanie całego sowieckiego systemu bezpieczeństwa. Po upadku Berii został aresztowany i rozstrzelany w styczniu 1955 r. Tego samego dnia, kiedy Milsztejn podpisał akt oskarżenia, zebrało się Kolegium Specjalne, kolektywny organ działający w ramach sowieckiej bezpieki, i bez żadnych procedur sądowych skazało Esterházyego na 10 lat łagru. Niewątpliwie więc jego działania na rzecz ujawnienia prawdy o zbrodni katyńskiej miały istotne znaczenie dla wysokości kary, jaką otrzymał w Moskwie. Skazani zostali także pozostali Węgrzy.

Sowieckie motywy

Doktor Imre Molnár, były węgierski dyplomata i autor książki „Zdradzony bohater. János Esterházy 1901–1957”, w rozmowie z „Gościem” zwraca uwagę, że żadnemu innemu Węgrowi, represjonowanemu przez władze komunistyczne, nie został postawiony zarzut „propagowania kłamstwa” o zbrodni katyńskiej, co świadczy o wyjątkowej aktywności Esterházego w tej kwestii. – Zniknięcie Esterházyego – podkreśla dr Molnár – było wygodne także dla słowackich komunistów, którzy w ten sposób pozbywali się ważnego polityka mniejszości węgierskiej. Kiedy przebywał w więzieniu Butyrki w Moskwie, we wrześniu 1947 r. w Bratysławie odbył się proces zaoczny. W takich okolicznościach, bez żadnego przesłuchania, był on fikcją. Esterházy został w nim skazany na karę śmierci przez powieszenie.

Akt oskarżenia Jánosa Esterházyego oraz innych Węgrów. Esterházy jest oskarżony m.in. o rozgłaszanie, że Polaków w Katyniu zabili Sowieci.   archiwum biura postulatora procesu beatyfikacyjnego j. Esterházyego Akt oskarżenia Jánosa Esterházyego oraz innych Węgrów. Esterházy jest oskarżony m.in. o rozgłaszanie, że Polaków w Katyniu zabili Sowieci.

Dr Molnár dodaje, że o Katyniu pisała nie tylko gazeta „Magyar Hirlap”, wydawana w Bratysławie. Esterházy mówił o tym także w czasie spotkań z Węgrami na Słowacji, które organizował prywatnie, gdyż władze słowackie zakazywały oficjalnych mityngów. – Chodził od wsi do wsi i mówił tam o Katyniu – opowiada dr Molnár i dodaje, że wiedzę na ten temat czerpał nie tylko z oficjalnych informacji niemieckich. Miał także własne źródła. Kontaktował się m.in. z prof. Františkiem Šubíkiem, słowackim lekarzem, który był członkiem powołanej przez Niemców komisji lekarskiej i uczestniczył w ekshumacjach w Katyniu, a przede wszystkim z dr. Ferencem Orsósem, światowej sławy węgierskim patologiem, przewodniczącym tej komisji. Opracowana przez Orsósa metoda oznaczenia daty śmierci, na podstawie zmian zwapnienia kości czaszki, pozwoliła ustalić szczegółowo, kiedy zamordowano w Katyniu polskich jeńców wojennych.

– Niewątpliwie Esterházy, którego matka była Polką, miał dodatkowe motywy, aby zaangażować się w głoszenie prawdy o zamordowanych rodakach– dopowiada dr Molnár. – Dla niego ta sprawa miała wymiar osobisty, a nie była tylko kolejną sowiecką zbrodnią. O znaczeniu tropu katyńskiego w aktach Esterházyego świadczy również to, że tylko w tym przypadku Sowieci powołują się na zeznania jakiegoś słowackiego komunisty – świadka, w innych punktach aktu oskarżenia tego nie ma.

Czy aresztowanie Esterházyego i jego szybkie wywiezienie do Moskwy mogło mieć związek z pracami Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze, gdzie Sowieci planowali obciążyć Niemców odpowiedzialnością za zbrodnię katyńską i chcieli usunąć niewygodnego świadka? Dr Molnár uważa, że taka hipoteza jest wiarygodna, ale nie można jej obecnie potwierdzić w dokumentach. – Aresztowanie Esterházyego w Bratysławie można wytłumaczyć także tym, że Sowieci chcieli zlikwidować elity polityczne w tych krajach, gdzie mieli rządzić, aby w ich miejsce instalować swoich ludzi – mówi. – Możliwe są zresztą oba motywy. Sowieci chcieli pozbyć się Esterházyego, bo był niewygodnym świadkiem w sprawie Katynia, oraz dlatego, że cieszył się wielkim autorytetem wśród słowackich Węgrów. W tym kontekście można także rozpatrywać jego nieoczekiwane zwolnienie w kwietniu 1949 r. i przekazanie go Czechosłowacji. Sprawa katyńska w Norymberdze nie stanęła na wokandzie, a więc i powód przetrzymywania ­Esterházyego nie był już aktualny i dlatego mógł on wrócić do Czechosłowacji. Niewątpliwie trop katyński w biografii Esterházyego jest ważny i warty dalszych badań. W tym kontekście jego postać zasługuje na upamiętnienie w Muzeum Katyńskim w Warszawie, gdzie uhonorowani są już dwaj inni Węgrzy zabici w Katyniu – Emánuel Aladár Korompay oraz Oskar Rudolf Kühneln – dodaje dr Molnár.

Świadek prawdy

W kwietniu 1949 r. Esterházy wrócił do Czechosłowacji, ale wolności nigdy nie odzyskał. Przez kolejne osiem lat był przetrzymywany w najstraszniejszych więzieniach w Czechach i na Słowacji. Współwięźniowie zapamiętali go jako mistyka, wpisującego swoje i innych więzienne cierpienie w mękę Pańską. Modlił się za oprawców nawet w czasie przesłuchań i tortur i namawiał do tego innych więźniów. Umarł 8 marca 1957 r. w więzieniu w Mirovie na Morawach.

Postulator w procesie beatyfikacyjnym Jánosa Esterházyego, ojciec Paweł Cebula OFM Conv, pytany o znaczenie świadectwa, jakie sługa Boży dawał w sprawie zbrodni katyńskiej, podkreśla, że całe jego życie było odważnym świadectwem prawdy. W swoim najgłębszym przekonaniu chciał działać jako chrześcijanin. Kiedy w czasie wojny ponownie wybrano go na przewodniczącego partii, powiedział, że godzi się na to tylko pod warunkiem, że nadal będą walczyć pod sztandarem Maryi. Nawiązywał w ten sposób do dziedzictwa św. Stefana, który oddał Koronę Węgierską Maryi, nazywanej Magna Domina Hungarorum, czyli Wielka Pani Węgrów. – Myślę, że dla Esterházyego Katyń był ważny jako ukazanie, do czego zdolna jest maszyna totalitaryzmów, zagrażająca nam ze Wschodu i z Zachodu. Stale powtarzał, że naszym znakiem jest krzyż Chrystusa, a nie złamany krzyż, czyli niemiecka swastyka, bądź gwiazda, młot i sierp. Na rozumienie przez niego tego, co wydarzyło się w Katyniu, miały wpływ opowieści, jakie usłyszał od swej młodszej siostry Marii, która na Kresach po 17 września 1939 r. przeżyła wkroczenie Armii Czerwonej i opowiadała o barbarzyństwie, jakie wtedy się tam rozgrywało – mówi o. Paweł. Na pytanie, czy ugruntowanie wiedzy o tym, że Esterházy jest także świadkiem prawdy o zbrodni katyńskiej, ma znaczenie dla jego procesu beatyfikacyjnego, o. Paweł odpowiada twierdząco, dodając, że pokazuje to jego odwagę w dążeniu do prawdy, a później konsekwencję w jej obronie. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.